Rozdział 16 (III)

12.1K 725 61
                                    

Wyrwałam jej swój naszyjnik z ręki, drugą zaś chwyciłam ją za bluzę i pociągnęłam do wyjścia. Suka!

- Tobie to już odjebało do końca? - zaczęłam na nią krzyczeć i zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam, aby ojciec wpadł do domu i usłyszał, jak krzyczę i wyzywam Zui, bo ta żmija mogłaby wykorzystać to przeciwko mnie.

Dziewczyna tylko stała ze swoim cwanym uśmieszkiem i z założonymi rękami. Miałam ochotę wybić jej jedynki z przodu, ale na przeszkodzie stali mi jej starzy. Podeszłam do drzwi pokoju Luke'a i zamknęłam je.

- Jeszcze raz coś dotkniesz, a pożałujesz do końca życia - zagroziłam jej, zbliżając wskazujący palec do jej mordy.

- Nie jesteś moją matką! - zmrużyła oczy, zakładając ręce na piersiach, których w sumie nie ma.

- Pierdol się! - wystawiłam jej środkowy palec, a ta tylko westchnęła oburzona. Co za mała kurwa. Nienawidzę jej i mam nadzieję, że szybko zniknie stąd.

Zbiegłam po schodach na dół, mając dość obecności Zui. Nie chciałam widzieć jej na oczy. Potrzebowałam Luke'a, który zawsze wiedział, jak mnie uspokoić.

- Luke - westchnęłam, stając w progu.

- Co się tam działo? - zapytał brunet, odwracając się w moją stronę. - Nie zabiłaś jej? - zapytał, śmiejąc się. Wszyscy wiedzą, że gdybym to zdobiła, każdemu z jej otoczenia żyłoby się lepiej.

- Jeszcze nie - podeszłam do niego, opierając głowę o jego tors, od którego biło ciepło.

- Ach, jeszcze? - uśmiechnął się, całując mnie w czoło.

- Zepsuła mi naszyjnik od ciebie - odsunęłam się trochę, wyciągając rękę, w której go trzymałam.

- Pokaż - otworzył swoje ręce i zabrał ode mnie biżuterię. - Może da się naprawić, jeszcze dziś go oddam - oglądnął go dookoła i zacisnął w pięści, dodając mi uśmiechem otuchy.

- Dziękuję - pocałowałam go w policzek. - Jesteś cudowny.

- Wiem przecież - powiedział dumnie, a ja prychnęłam.

- Jesteś taki skromny - poprawiłam jego włosy, które opadały mu na czoło.

Uwielbiałam to robić. Luke miał takie miękkie włosy, w których można było się zatopić. Brunet zawsze umiał mnie rozbawić, nawet gdybym była ekstremalnie wkurwiona. Dzisiaj udowadnia mi, że naprawdę jest osobą, która zasługuje na najszczerszą miłość.

- Chodź tu do mnie - wyciągnął rękę do mnie i mocno przyciągnął do siebie. Znowu poczułam falę gorącą, która mnie uderzyła. To chyba znak, że wciąż czuję do niego to samo, co rok temu.

- Luke, ja za chwile nie wytrzymam z nią minuty dłużej - popatrzyłam w jego oczy, zarzucając ręce na jego szyję.

- Wytrzymaj do czternastej - przybliżył moją głowę do jego klatki piersiowej, przez co słyszałam bicie serca.

- To tak długo - marudziłam, spoglądając na tykający zegar. Przy Zui każda minuta dłużyła się niesamowicie.

- Nie myśl o niej - polecił. - Tylko o czymś przyjemniejszym - nachylił się do mojego ucha. - Na przykład o seksie ze mną - mruknął, a ja oblałam się rumieńcem. Boże, czy on zawsze musi sprawiać, że się peszę?

- Skąd wiesz, że to jest dla mnie przyjemne? - szepnęłam mu uwodzicielsko, ale brunet skrzywił się na moje słowa.

- Uraziłam moje ego - złapał się teatralnie za serce i zrobił smutną minę. - Spokojnie, wnet sprawię, że zmienisz zdanie - przybliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek.

Kocham Cię Wariacie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz