Rozdział 36~Ceremonia Przydziału ~

1.5K 109 0
                                    

Dzień po pełni ludzie z wioski zdążyli znienawidzić mnie do reszty. Wyjątkiem była Seven, która jak się później okazało nie urodziła się wilkiem. Podobnie jak ja była człowiekiem. Jej talent polegał na widzeniu. Dostrzegała rzeczy, ludzi i zwierzęta, którzy skrywają się wśród gęstwin lasu. Ta umiejętność jest jedną z tych niepowtarzalnych. Mało ludzi ją posiada, a jeszcze mniej o niej wie, bo często ludzie o tej właśnie zdolności odkrywają ją w późnym wieku i przez całe życie żyją z myślą że nie mają w sobie nic szczególnego. No poza tym, że należą do świata magicznego. Moja nowa znajoma jest wyjątkiem, bo dostrzegała zające chowające się w norach już jako sześciolatka . Seven uważa, że wolałaby mieć jakiś normalniejszy talent, ale to przecież dzięki "widzeniu" została mianowana Betą. Rozmawiałyśmy godzinami. Dowiedziałam się, że została ugryziona jako niemowlę. Jej mama była ludzką przeznaczoną jednego z wilkołaków. Ale uciekła od niego, bo zaszła w ciąże z innym człowiekiem. Okazało się, że jej mate był zmieniaczem, i w zemście za zdradę ugryzł ją, a jej mamę uprowadził. Podrzucił płaczącą Seven pod wioską wilków a oni ją wychowali. Właśnie dlatego ma tak wielką obsesję na punkcie ludzi. Chciała by się dowiedzieć, jak wyglądało życie jej mamy. 

Popołudniu odbyło się przydzielanie zadań nowym członkom. Na środku wioski obok spichlerza ludność zbudowała niewielkich rozmiarów scenę, ze starych bali oblepionych mchem. Wprowadzono nas na nią, po nierównych skrzypiących schodach. Wszyscy zgromadzili się pod wzniesieniem i wywołując szum szybkimi tupnięciami i wołając swojego Alfę. W końcu Wes wszedł na podest i stanął pośród nas. 

- Cisza - warknął, a jego poddani jakby wstrzymali powietrze z obawy, że gniew Alfy słynie na nich- Mamy od niedawna trzech, to znaczy czterech członków stada- Oświadczył przyglądając się nam badawczo. 

Korzystając z chwili ciszy postarałam się w niewielkim tumie odnaleźć twarz Seven. Jej pyzate policzka wyróżniały się z pośród tłumu. Stała na obrzeżach, ale patrzyła się jedynie na mnie. Kiedy i ja na nią spojrzałam podniosła kciuki w górę, by dodać mi otuchy. 

- Bryan Lupus - z osłupienia wyrwał mnie głos Wesa- Wąchacz idealny do funkcji strażnika. Zostanie Gammą-publiczność zaszumiała z aprobatą, a sam Bryan uśmiechnął się szeroko.

Gamma - mógł w ostateczności ubiegać się o stanowisko Bety, a w tym stadzie było ich trzech, więc jeśli Bryan zaprzyjaźnił by się z Wesem na tyle dobrze by ten powierzył mu to zadanie byłby tylko o krok od przejęcia władzy. Gdyż tylko Beta lub syn Alfy może przejąć po nim stanowisko. 

- Dean Lupus - powiedział po chwili a moje serce zamarło. Kompletnie zapomniałam, że przecież on też dostanie przydział.- Szeptacz doskonały do polowań, Gamma - w chwili gdy przywódca wypowiedział ostatnie słowa odzyskałam dech. 

- Glimmer Lupus.... To jest moja luna, moja własność, i jeśli ktoś położy na niej łapę to obiecuję że zabiję go choćby nie wiem co... - nieco odszedł od tematu, a oczy zaświeciły mu się na czerwonawo. Dopiero potem dotarło do niego co właśnie mówi, więc potrząsnął głową i wrócił do przydziału- Jest zmieniaczką, ale poza tym jest mądra więc przydzielę ją do Elis, obie będą prowadzić aptekę, Luna

wiedziałam, że Glimm będzie mianowana Luną, ale nie przypuszczałam, Wes zgodzi się na niebezpieczny zawód. Dzięki niemu Glimmer nie będzie musiała wychodzić z wioski. Zostanie zamknięta w jednym z większych namiotów wraz z znachorką, pośród leków, gdzie w razie sytuacji alarmowej będzie mogła się schronić a w wypadku choroby luz zranienia wyleczyć. 

Nadszedł czas na mnie. Wes podszedł, ale nie za blisko.

- A teraz naszło coś na co wszyscy czekaliście - odparł smutno do tłumu- Pewnie każdy się zastanawia, dlaczego wpuściłem człowieka do naszego świata, czemu pozwalam mu pustoszyć naszą wioskę, pozwalam zjadać nasze zapasy - to wszystko brzmiało tak, jakbym była szatanem, który wszystko psuje, a potem oczekuję że ktoś podstawi mu pod nos całą spiżarnie- Otóż kodeks nie uwzględnia ludzi, więc jestem zmuszony postawić jej pewne warunki. Jeśli nie przemieni się w wilka do końca cyklu księżyca będzie musiała odejść, a do tej pory jest czymś w rodzaju Omegi i zajmie się skórowaniem mięsa i zbieractwem- Przez publikę przebiegło złowrogie wycie. 

Nikt nie był zadowolony z mojej obecności. Nikt poza Lupusami i Seven, ale poza nimi było trzydzieści innych wilków, którzy gotowi byli mnie zabić, byle by uciec ode mnie. 

Kiedy schodziłam ze sceny Seven podeszła do mnie i uściskała mnie serdecznie. W czasie jej miłego tulenia usłyszałam jak jakaś brunetka mówi do swojej rozmówczyni :

- I taki motłoch ma nam przyrządzać zwierzynę i zrywać rośliny ? Prędzej nas otruje z własnej głupoty...

- Współczuję wszystkim zbieraczką i skórowniką użerać się z nią aż do kolejnej pełni... - obie mówiły na tyle bezwstydnie, że nawet ja Seven skrzywiła się słysząc te obelgi. 

- Nie przejmuj się nimi- wyjaśniła - to zwykłe plotkary i szumowiny. Nikt ich tu nie lubi...

Kiwnęłam głową, bo nie chciałam się z nią kłócić, ale potrzebowałam spokoju, więc by cieszyć się ostatnimi promieniami zachodzącego słońca usiadłam na wzgórzu kilometr od wioski. Po niespełna godzinie powitał mnie ciepły dotyk Deana.

- CO ty tu robisz Maleńka ?- zdziwił się i usiadł tuż przy mnie. 

- Myślę czy słusznie robimy... - wyjawiłam - może powinnam odejść, zaszyć się gdzieś wśród ludzi?

- Och gadasz takie bzdury, to pewnie ze zmęczenia. Wczoraj nie daliśmy ci spać ? - upewnił się, a ja wspominając wczorajszy wieczór aż się zaczerwieniłam. 

- Dobrze może samotne spędzenie nocy w lesie pełnym wilków, które dosłownie zawodzą nad uchem to nie jest moja ulubiona rozrywka na sobotnie wieczory, ale nie było aż tak źle- posłałam mu blady uśmiech.

- Domyślam się - roześmiał się w głos, potem trochę przycichł - Chcesz opowiem ci  bajkę... 

- Nie jestem małym dzieckiem Dean, nie potrzebuję opowiadań do snu. 

- Nikt nie mówił, że to bajka dobra na spanie... Uznał bym raczej że jest lekko przerażająca. 

- Dobrze więc mów - zgodziłam się patrząc na uroczego łobuza tuż przede mną. 

- To legęda z dawnych lat... - zaczął mówić, a ja powoli odpłynęłam w jego ramionach. 

***

Przepraszam, ze w tym rozdziale nie zobaczycie bajki Deana, ale zaraz piszę kolejny i już bd. 

Kto jest ciekawy bajki daje gwiazdkę, a kto chcę rozdział już natychmiast zostawia komentarz 

Komu podoba się to opowiadanie naciska przycisk do biblioteki, żeby być na bieżąco, a kto kocha wilki tak jak ja kocha wilki naciska" śledź "

Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz