Kiedy się ocknęłam pociąg właśnie zwalniał. Wschodzące słońce rozjaśniało pochmurne niebo. Dolina była otoczona gęstą mgłą. Nie mogłam przez nią wiele dojrzeć, lecz doskonale wiedziałam, że niedaleko musi być las. Rześkie powietrze wręcz kusząco przypominało to, które czułam w domu. Dean i Glimmer spali wtuleni w siebie pod wspólnym kocem. Obok nich wyciągnął się Bryan, chodź sińce pod jego oczami wskazywały na to że niedawno zasnął, teraz głośno chrapał.
- Trafił ci się lepszy brat - usłyszałam głos Clary- Twój przynajmniej nie chrapie...
- Spałaś ?- spytałam, choć potem uświadomiłam sobie, że jest wampirem, a z tego co wiem one nie sypiają
- Jakoś nie mogłam zasnąć- westchnęła składając koc- Wiem o czym myślisz, Tak, wampiry też śpią. Ale nie musimy, Potrafimy o wiele dłużej wytrzymać bez snu od was- posłała mi tajemniczy uśmiech
- Wcale o tym nie myślałam - powiedziałam ze sztuczną arogancją by jak najszybciej zakryć moje prawdziwe myśli.
Zapadła długa cisza podczas której każda zastanawiała się co powiedzieć.
- Muszę obudzić Bryana, i się z nim pożegnać- odezwała się wreszcie- Nie mogę z wami tam iść, pewnie zabili by mnie zanimbyśmy zdążyli coś wyjaśni, ale jeśli pojadę dalej a chłopcy zrealizują swój plan będę mogła wrócić i spotkać się z wami- powiedziała uśmiechając się ukradkiem.
Wiedziałam, o jakim planie mowa, chodziło jej o to, że Dean ma się bić na śmierć i życie z przywódcą watah, go której mieliśmy się dopasować, i to ze względu na mnie... Ok, może nie do końca, bo Clary też wolałaby zostać przy nich, ale równie dobrze mogłaby poradzić sobie sama. Zrozumiałam wtedy, że Clary pomimo wszystko dość dobrze przyjęła perspektywę walki. Ona może i lepiej rozumiała jak ważne dla chłopców są wilcze zasady. I że to tak właściwie jest dla nich naturalne i właściwe, ale nie mogłam pozwolić, by ryzykował dla mnie życie. Już i tak wiele razy to zrobił. Nagle poczułam lodowaty dotyk na swoim ramieniu.
- Posłuchaj, wiem jak strasznie to wygląda, ale oni chcą dobrze. Są naprawdę silni i nie powinnaś w nich wątpić - Clery zwróciła mi uwagę.
Miała racje, Dean był jednym z najlepiej zbudowanym mężczyzną jakiego znałam. Był wysoki, miał szerokie barki i umięśnione dłonie oraz klatkę piersiową. Miał niezwykłą siłę. Nawet teraz, kiedy spał zachowywał się jak urodzony wilkołak. Mięśnie na jego dłoniach wydawał si być napięte, jakby gotowe do ataku. Nawet twarz miał skupioną, pogrążoną w zamyśleniu ale jednak czujną.
- Wierze, że mógłby wygrać...- szepnęłam bardziej do siebie nisz do niej
- I tak też będzie - uśmiechnęłam się serdecznie przybliżając się do Bryana i całując go w policzek - Obudź się, już czas.
Bryan otworzył oczy i spostrzegł, że pociąg właśnie hamuje. Ryk wielkiej maszyny zbudził jeszcze Glimmer a potem Deana.
- Musimy ruszać - spostrzegł pocierając szybę okna, by usunąć z niego parę.
- Czyli to by było na tyle - skwitowała Clary smutnym głosem
- Zobaczymy się, kiedy to będzie tylko możliwe - dodał Bryan.
Spojrzał na nas takim wzrokiem, który kazał nam się z tond wynosić. Wiedziałam, jak ciężko im będzie bez siebie, więc nie zwlekając wyszłam z przedziału zaraz po tym jak zrobiła to Glimmer. Dean chciał zaprotestować i pośpieszyć brata, ale nie pozwoliłam mu na to, bo szybko złapałam go za rękę i wyciągnęłam z przedziału. Kiedy drzwi otworzyły się przed nami poczułam to rześkie powietrze jeszcze wyraźniej.
- Pięknie pachnie - stwierdziła Glimmer zaciągając się głęboko
- Całkiem jak w domu - dodałam i obie wyszłyśmy.
Poczekałyśmy na Deana, który poszedł porozmawiać z kolejarzem. Potem dołączył do nas Bryan i wreszcie pociąg odjechał. Czułam się z tym potwornie. Olbrzymia gula w gardle wciąż narastała i nie pozwolił powiedzieć żadnego słowa.
- Jeśli się pośpieszymy dotrzemy tam pod wieczór - oznajmił rzeczowo Bryan
- Pod wieczór?- powtórzyłam z niedowierzaniem - Nikt nie mówił, że czeka nas cały dzień wędrówki...
- Jeśli cię to pocieszy dodam, ze wioska znajduję się w dolinie, pomiędzy tymi górami - Dean wskazał wielkie góry porośnięte gęsto rozsianymi sosnami i wieloma chaszczami. W dodatku były bardzo daleko.
- To dość ciężki teren - uznał Bryan- ale im szybciej zaczniemy, tym lepiej.
Niechętnie cała ekipa rozpoczęła wędrówkę. Najpierw około godziny brnęliśmy przez suchą, gęstą trawę, która o tej porze dnia była wilgotna. Od razu moje buty stały się mokre i do niczego. Mimo to kiedy podeszliśmy pod górę wcale nie poczułam się lepiej. Teren, jak wcześniej stwierdził Bryan rzeczywiście należał do tych ciężkich. Spadzista, nico skalista powierzchnia gęsto porośnięta mchem była jedynym, z tych rzeczy, po których nie chciałabym stąpać. najgorsze było to, że nie było ścieżek, ani wyznaczonego szlaku. Widocznie mało osób odwiedzało tą wioskę. Dziwiło mnie jak oni zdobywają jedzenie, skoro najbliższy sklep jest może 3 dni drogi z tond.
Moje stopy lekko stąpały po kamieniach, które od czasu do czasu osuwały się zboczach. Dean nie opuszczał mnie na krok. Choć wiedziałam, że mógłby iść równie szybko co jego brat czy siostra, został ze mną w tyle, i pomagał mi w miarę możliwości .
-Nie musisz tego robić - zaczęłam rozmowę
- To nic trudnego- odparł lekceważąco - Lubię, kiedy piękna pani sama ląduje mi w ramionach- dodał szarmancko.
- Nie mówię o tym...- westchnęłam - Nie musisz ginąć, żebym ja żyła dalej...
- Oh, kochanie nie zamierzam jeszcze umierać... Tak szypo się mnie nie pozbędziesz
- ja mówię poważnie!- warknęłam na niego
- Ok, jeśli o to chodzi, to nierobie tego tylko dla ciebie. Jeśli zostanę alfą Bryan będzie mógł być Clary, a Glimmer będzie miała stałą opiekę chordy wilków, a to o wiele lepsze, niż dwóch starszych braci wampir i człowiek razem wzięci. A poza tym spójrz na Glimmer. Jest taka niewinna, w prawdziwym stadzie nie da sobie rady. Zazwyczaj przydzielając nowe osoby do stada przydziela się mu określone role na podstawie jego sprawności fizycznej, elokwencji, wieku, przydatności w walce. Jeśli chodzi o mnie mógłbym z powodzeniem stać się chociażby Gammą , lub jeśli wykazał bym się czymś nietypowym, na przykład przydatnym talentem. Mógłbym się stać nawet Betą. Podobnie co Bryan. Ale ona. Z swoją słabą posturą i zerowym pojęciu o walce wręcz, albo chociaż maskowaniu śladów stała by się omegą, w najlepszym razie mogła by być Deltą, ale to też nic pewnego.
Spojrzałam na Glimmer, która była już daleko od nas. Była wysoka i delikatna. Nie było w niej żadnej cechy, którą alfa mógłby uznać za niezwykłą, poza jej talentem.
- No oczywiście ma nietypowy talent - stwierdził tak, jakby czytał mi w myślach- Ale nie liczę na to, ze Alfa byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że będzie miał na karku nastoletnią bombę atomową- uśmiechnął się bez krztyny rozbawienia.
Słońce chowało się za horyzontem. Zatrzymaliśmy się na polanie, by nabrać nieco sił. Kiedy dołączyliśmy do Bryana i Glimmer Starszy z Lupusów posłał mi wrogie spojrzenie, co niestety dostrzegł Dean i spytał srogim głosem:
- Co się stało braciszku ?
- Ona nas spowalnia! - warknął oburzony.
- Co to za różnica? - spytała Glimm - Równie doże możemy dotrzeć tam w nocy.
- Wolałbym nie stawić się na miejsce po zmroku - odpowiedział najstarszy wilk - Lepiej walczyć w świetle dnia.
- Mogę się założyć- zadeklarowałam - że jeśli chcieli by z wami walczyć zrobili by to teraz. Na pewno już wyczuli naszą obecność ....
Zanim zdążyłam dokończyć coś zaszeleściło w krzakach, i nagle nad moją głową przeleciał wielki brązowy wilki.
CZYTASZ
Sekrety Lupusa
Hombres LoboPodczas pewnych wakacji Emma znalazła łańcuszek o nietypowym wyglądzie Upalne lato się kończyło Dzień przed zakończeniem roku szkolnego poznaje chłopaka Nowy znajomy jest arogancki dużo ukrywa i ciągle czegoś szuka ...