Rozdział 11~ Przyjęcie urodzinowe~

3K 177 7
                                    

Po tej dziwnej scenie w szpitalu  zaczęły się tak zwane "ciche dni Lupusa" Żadne z rodzeństwa się do mnie nie odezwało przez kolejne dwa tygodnie. Co prawda najbardziej zależało mi na tym by Dean zwrócił na mnie  uwagę, ale ponieważ przez większość czasu leżałam w swoim łóżku opychając się lodami i czytając książkę, szansa, że spotkam się z moim rówieśnikiem była marna. Moja twarz, i ręka goiły się bardzo żmudnie. Czułam rany, kiedy się uśmiechałam, lub gdy jadłam. Jednak nie było to aż tak uciążliwe. Powoli kończył się wrzesień. Dni stawały się krótsze, a za oknami zapanowała szaruga. Pierwszy dzień października był również dniem moich osiemnastych urodzin. Na początku, przed wypadkiem mama za wszelką cenę chciała urządzić mi przyjęcie urodzinowe. A ja chciałam jej w tym przeszkodzić. Nie podobała mi się perspektywa obchodzenia urodzin z koleżankami mamy i ich dziećmi. Ale kiedy dowiedziałam się że w tym roku przyjdzie też Agi aż podskoczyłam z radości. Jego również nie widziałam od czasu kraksy. Był to zdecydowanie najmilszy z moich znajomych. W zasadzie tylko to różniło go od Deana. Każdy z nich był przystojny, mieli poczucie humoru z tym że Agi był przy tym miły a Lupus aż kipiał arogancją. 

 W dzień mich urodzin było wyjątkowo ciepło. Ciepłe promienie słoneczne wpadały przez żaluzje i tańczyły na ścianach mojego wrzosowego pokoju. Kiedy wstałam moja mama już stała w progu moich drzwi z zawieszoną na wieszaku suknią rodem z bajek Disneya. Blado różowy materiał z setką małych poszarpanych koronek układającymi się falami.  Uśmiechnęłam się ciepło, kiedy mama przełożyła wieszak przez swoją głowę i zaczęła tańczyć w progu drzwi zbliżając się do mnie nucąc wesoło. 

- Jest piękna - powiedziałam nie spuszczając oczu z rozkloszowanej sukni.

- Wiedziałam że ci się spodoba - odparła  z dumą odkładając  ją na łóżko i siadając bok mnie.

- Musiała być droga- przeciągając dłonią po gładkim materiale.

- Nie aż tak, Miałam swoje oszczędności- westchnęła zerkając na mnie- ale po twojej minie wnioskuję  że było warto.

- W końcu tylko raz ma się te swoje 18 lat- stwierdziła dalej  nie mogąc napatrzeć się na płótno leżące przede mną. 

- Zastanawiałam się, czy nie zaprosić naszych nowych sąsiadów - wtrąciła mama 

- Jakich?- spytałam niczego nie świadoma

- No wiesz tych w twoim wieku - odgarnęła włosy z szyi - Lupusów czy jakoś tak. Swoją drogą nie widziałam ich rodziców, ale wydaje mi się że ten młody Dean chyba szaleje za tobą złotko 

Na dźwięk tych słów olbrzymia gula stanęła mi w gardle. 

- Nie, On mi się nie podoba ..., z resztą to tylko kolega, nie widziałam go od czasu wypadku. Nie odzywa się do mnie, a jego brat Bryan, on mnie po prostu nie cierpi. 

- Ouh, na pewno tak nie jest. Miałam ci nie mówić, ale kiedy po wypadku byliśmy już w szpitalu to on przywiózł Deana i był chyba tak samo przerażony jak on. 

- O czym ty mówisz?- uniosłam jedną brew- Znam Brana, on jest jednym z tych ludzi, którzy małe kotki wrzucają do rozdrabniarki.

- Najwidoczniej nie widziałaś go z tej strony co ja - odparła gładząc mnie po policzku - Skarbie nie okłamałabym cię, jeśli chcesz to sama spytaj Deana, jego brat był w wielkim szoku, kiedy się dowiedział o całej tej sprawie.

 Nie odpowiedziałam nic. Z doświadczenia wiedziałam, że lepiej nie wchodzić mamie w parade. Prychnęłam tylko cichutko i dałam znak mamie że chce zostać sama. 

Kiedy wyszła przez drzwi od ubrałam się w suknie i związałam włosy w luźny kok. Wyglądając przez okno zobaczyłam rozwieszone girlandy, balony i napis "Wszystkiego Najlepszego" Uśmiechnęłam się wsuwając ostatnią wsuwkę we włosy. Zeszłam ze schodów i podeszłam do okna tarasowego. Na zewnątrz była dosyć duża chmara ludzi, choć mojej uwadze podlegał tylko jeden osobnik, a w zasadzie Dean Lupus. Pomimo tego że nie byłam przekonana co do słuszności propozycji mamy z zaproszeniem go tutaj, teraz miałam nadzieję że jednak znajdę go gdzieś opychającego się przystawkami, które wczorajszego wieczoru przygotowywała moja mama. Po wstępnych oględzinach uznałam, że Lupusa nie ma na tej imprezie. Za to moim oczom ukazał się Agi. Elegancko ubrany w grafitowy garnitur wyglądał jeszcze bardziej czarująco nisz zazwyczaj. Odetchnęłam z ulgą, kiedy pomachał mi przez szybę i obdarzył promienistym uśmiechem. Otworzyłam drzwi i wyszłam na kostkę. Augustus od razu podał mi pomocną dłoń i pozwolił bym przytrzymując się go weszła na bardziej równy teren jakim był mały parkiet z drewnianych paneli. który moja mama specjalnie zamówiła na tę okazje. 

- Wspaniale wyglądasz - powiedział kiedy się zatrzymaliśmy- Ta suknia jest prześliczna - dodał oglądając mnie bacznie od stup do głów zatrzymując się jedynie na moim uwydatnionym dekolcie,

Zasłoniłam wolną ręką miejsce na którym zatrzymał się wzrok Agiego, tak by nie zorientował się że wiem co tak właściwie ma na myśli.Pocierając gardło uzmysłowiłam sobie, że nie mam na sobie żadnego łańcuszka. 

- Agi!- niemalże krzyknęłam - Zapomniałam o łańcuszku. Poczekaj  tu chwilę a ja zaraz wrócę - już miałam iść gdy zatrzymał mnie ciągnąc moją dłoń w przeciwną stronę.

- Najpierw zatańcz ze mną chociaż raz- wycedził wprowadzając mnie na środek dębowego parkietu. - To jedna z moich ulubionych piosenek- oznajmił okręcając mnie szybko.

Chłopak chwycił moją drugą dłoń, zanim zdążyłam zaprotestować. Odczekał aż muzyka nieco zwolni, jedną dłoń wsunął pod moją pachę a drugą dłoń zaplótł z moim palcami. Na początku tańczył ostrożnie, tak jakby bał się że mnie nadepnie, Pomimo tego że mówiłam mu że chcę już wrócić on ciągle nalegał na kolejne tańce. Najpierw mi to nie przeszkadzało, ale potem przyciągnął mnie ostro sprawiając że dystans, jak nas dzielił przestał istnieć. Moje piersi ocierały się o jego tors, pomimo iż lubiłam wysportowanych mężczyzn ta zmiana wcale mi się nie spodobała. Jego klatka piersiowa spokojnie wędrowała to w dół to w góre, w odróżnieniu od jego ręki, która ciągle opadała zbyt nisko. Podczas gdy prychnęłam zdenerwowana jego zachowaniem on przycisnął mnie jeszcze bardziej, tak że nie mogłam złapań tchu .

- Naprawdę dobrze tańczysz - powiedział rozbawionym głosem, a w jego oddechu wyczułam sporą ilość alkoholu.

- Piłeś - spytałam marszcząc nos, ponieważ zapach był naprawdę drażniący 

- Tylko trochę dla odwagi- Odpowiedział przykładając swoją gorącą dłoń do mojego pośladka - wiesz chciałem ci coś powiedzieć 

- Pomówimy o tym później. Dobrze?- Spytałam odskakując jak poparzona od tej zalanej do granic możliwości kreatury, która była przede mną.- Teraz muszę iść do... toalety 

- Dobrze skarbie - powiedział na pożegnanie. 

Kiedy wchodziłam po schodach kontem oka widziałam jak Augustus potajemnie wyciąga piersiówke z kieszeni marynarki i pociąga sowity łyk z jej zawartości 

"No tak, jeszcze tego mi brakowało 20 mililitrów alkoholu więcej, które będzie krążyło w jego krwi. PO dotarciu do pokoju usiadłam na łóżku załamując ręce. Serce nie dawało mi wyjść z głupiego poczucia winy. Czułam się strasznie i co gorsza czułam, że tyko Lupus może mnie teraz wesprzeć. Myśl o Lupusie, przypomniała mi o tajemniczym wisiorku. Zeskoczyłam z łóżka wyciągnęłam szkatułkę i założyłam naszyjnik, który był błękitny i zimny, jakim powinien być kamień. Po powrocie nie obeszło się bez Agiego, który zaproponował mi jeszcze jeden taniec.  Uznałam że mój przyjaciel jest już wystarczająco wstawiony więc tylko poklepałam go po plecach i zaproponowałam że go odprowadzę do salonu. Nie chciał się zgodzić. Zamiast tego podniósł mnie obiema rękami i przerzucił przez swój potężny bark. Kołował mnie wokół własnej osi a ja zaczęłam modlić się by jak najszybciej mnie puścił. Zacisnęłam powieki bo zrobiło mi się niedobrze a kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się Dean Lupus..

*** 

Przepraszam za taką długą nieobecność. Problemy z laptopem. Mam nadzieje że rozdział się podoba :*

Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz