Rozdział 56~ Co się stało~

1.2K 104 4
                                    

Czułam się z powrotem, jak małe dziecko, rozpaczliwie potrzebujące opieki matki. Nie zwracając uwagi na nikogo usiadłyśmy na wielkiej bali, dalej się przytulając. 

- Kocham cię - nie musiałam na nią patrzeć, żeby wiedzieć że płacze. Cała się trzęsła, a jej głos łamał się 

- Myślałam, że nie żyjesz - wyznałam, a ona jeszcze mocniej mnie przytuliła. 

Trwałyśmy tak przez jakiś czas, aż w końcu odsunęła się ode mnie. Rękoma oparła się o moje ramiona. 

- Spójrz na mnie - rozkazała, lecz jej głos emanował troską. Wykonałam jej polecenie. jej piękne żywe zielone oczy błyszczały od łez, które znaczyły się czerwonymi śladami na jej i tak już wychudłych policzkach - Okazuję się, że nie byłyśmy ze sobą do końca szczere - wyznaje- Jeśli masz jakieś pytania, nie będzie lepszej okazji żeby je zadać moje dziecko. 

Pokiwałam twierdząco głową. Pociągnęłam nosem, i otarłam ostatnie łzy radości, a także bólu, który trzymałam w sercu przez tak długo. 

- Dobrze - powiedziałam zachrypniętym głosem - Co się stało miesiąc temu ? Czemu cie tam nie było, czemu wszędzie była krew? Czy była twoja? Czy ktoś cię porwał ?- strzelałam kolejnymi frustrującymi mnie pytaniami - Odpowiedz mi wszystko...

- Otóż, tamtego dnia siedziałam w salonie. Kiedy odeszłaś z Deanem nie miałam co ze sobą zrobić. Snułam się jak zbity pies, i zastanawiałam się, gdzie się podziewasz i kiedy zamierzasz wrócić. Zadzwonił do mnie dawny przyjaciel- mówiła, a ja starałam się spijać każde jej słowo - Poprosił mnie o drobną przysługę. Jego przyjaciela zaatakowały istoty cienia , wiedział że znam się na lecznictwie, w końcu jestem pielęgniarką, więc zgodziłam się, żeby przywiózł go do naszego domu. Jego znajomy jest Wilkokrwistym. Wielkim potężnym wilkiem o czarnej sierści, Położyłam dywanik na sofie, żeby nie ubrudzić jej krwią. Poszłam o nuż i zajęłam się wydobywaniem srebrnych kul z ciała zwierzęcia. bardzo go to bolało, więc podrapał to i owo, kiedy skończyłam pojawili się ludzie cienia wpełzli do naszego domu, narobili strasznego rabanu. rozbili stół  i połamali krzesła. Uciekliśmy im do tej wioski. Nie mogłam wrócić do domu, Nie wiedziałam że ty tam jesteś - zaczęła się tłumaczyć. 

W mojej głowie wszystko układało się w całość, zakrwawiony dywan, nóż w łazience, ślady pazurów i rozbity stół, ale dalej nie rozumiałam jednego. Czym są ludzie cienia, i dlaczego moja mama przyjaźni się z wilkami. 

- Skąd wiesz o świecie magicznym ?- spytałam, ale jej mina utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że zna go nie od dziś- I kim są do cholery te ciemne istoty ?

- Otóż ciężko mi się do tego przyznać, ale kiedyś byłam jego częścią. Spotykałam się z wampirem jeszcze w liceum...- tu jej urwałam

- Chwila, chwila, chcesz mi powiedzieć, ze ja jestem dhampierm ?- spytałam z obrzydzeniem w głosie 

- Ależ oczywiście że nie!- oburzyła się - Jesteś takim samym człowiekiem jak ja- Tyle, że moja przyjaciółka dała nam możliwość zagłuszania, to znaczy nie jesteśmy podatne na niektóre proste czary.

- Mówi pani o moim talencie - wtrącił Dean, a ja dopiero teraz zauważyłam, ze on też tu jest 

- Na przykład - odparła 

- Więc pani wiedziała, że wcale nie jedziemy do mojej rodziny? Musiała pani o wszystkim wiedzieć- Bardziej stwierdził nisz spytał 

- Ależ oczywiście, że wiedziałam, Nie jestem głupia. Po prostu nie mogłam wam wyjawić, że wiem o świecie magicznym, z resztą zrozumiałam, że jesteś wilkiem, dopiero w momencie, kiedy moja córka zaczęła nosić twój kamień. Nie mam zdolności widzenia istot nadprzyrodzonych. jedynie tłumie ich talenty, Pewnie już nie raz przyłapałeś się na tym, że nie potrafisz jej czytać w myślach ?- upewniła się 

Dean tylko przytaknął i zrobił się czerwony jak burak. 

- Czyli puściłaś mnie dlatego, że nie chciałaś się przyznać?- spytałam 

- Oj, to nie tak, po prostu wiedziałam co się kroi, i miałam nadzieję, że pod opieką Wilkołaka będziesz znacznie bezpieczniejsza. 

- Wiedziała pani o morte lumina ?- spytał Bryan, wyraźnie zaintrygowała go ta przyziemna 

- Wiem o wielu rzeczach, o których ty nie masz pojęcia chłopcze - zmierzyła go złowrogim wzrokiem- A poza tym w tych lasach ryje się o wiele gorsze zło, niż sobie wyobrażasz 

- Chodzi ci o tyce ciemne istoty ?- zwróciłam na siebie z powrotem jej uwagę 

- Nie żadne ciemnie istoty, Istoty cienia dziecko, mroczne dusze- odparła, jakby to było bardzo oczywiste 

- Kto to jet ?- spytałam zaciekawiona 

- To dusze istot magicznych, które zapłaciły diabłom za wieczne życie swoimi duszami - odpowiada Dean - Kiedy ktoś jest bardzo zdesperowany może prosić demony o życie wieczne, ale kiedy coś go zabije, a tak przecież też może się zdarzyć jego dusza zostaje wessana przez mroczne siły i wracają na ziemię, siejąc spustoszenie 

- Z takimi to nie ma przebacz - dopowiedziała jakaś postać, i dopiero wtedy spostrzegłam Seven, siedzącą na ziemi 

- Co ty tutaj robisz ?- zdziwiłam się

- Twoja mama zorganizowała to spotkanie, Zebrała tyle ludzi ile się dało, Cholera Emma, gdyby nie ona nasze stado by przestało istnieć. 

- Mamo! - zwróciłam się do rudowłosej kobiety - Seven wiedziała, że jestem w domu. Dlaczego więc nie przyjechałaś mi z wizytą ?

- Musiałam tu zostać, i leczyć te biedne stworzenia. Mrok całkowicie wgniótł ich wszystkich w ziemię. Posłałam za tobą mojego dobrego znajomego, jest człowiekiem, ale zna się na rzeczy, miał cie śledzić, i mówić mi czy wszystko gra. 

- A więc ten człowiek, który nie spuszczał mnie z oczu był od ciebie - wywnioskowałam 

- Odpuścił dopiero wtedy, kiedy dowiedział się,że Lupusowie są w mieście a ty bezpiecznie siedzisz w ich domu. 

- Obserwował mnie przez cały miesiąc?- spytałam, a kiedy mama kiwnęła głową poczułam się nieswojo - To w zasadzie dzięki Deanowi wiedziałam o jego obecności, wcześniej go nie dostrzegłam. 

- Jak mówiłam facet zna się na rzeczy. 

- A co z Glimmer ? Co z Wesem ? Jest nadal Alfą 

- Nie, teraz ja nim jestem - z tłumu wyłonił się Nil 

- Dobrze cie widzieć - powiedziałam i podałam mu dłoń, którą ochoczo uściskał 

- Glimm nie było od waszego wyjazdu, a Wes odszedł dobrowolnie- wyjaśnił 

- Czyli dalej musimy brać pod uwagę to, że to on mógł ją porwać. 

- Co takiego ? Glimmer została porwana ?- spytały równocześnie Seven i Mama. 

Trochę mi to zajęło, zanim wyjaśniłam im całe zdarzenie, nie pominęłam nawet tego, że to Wes przyprawił mnie o blizny na twarzy. Nareszcie czułam się że jestem w domu, co prawda dalej nie mogłam uwierzyć, że mama jest ze mną, Bo jej obecność była dla mnie tak abstrakcyjna jak jednorożec, ale sądząc po tym, że widziałam już wilkołaki i wampiry, wszystko było kurewsko możliwe.

***

I jak ? 

kolejny rozdział licytuje za 10 gwiazdek i 4 komentarze

pozdrawiam 

~Ola

Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz