Rozdział 8~Co się dzieje~

2.8K 189 1
                                    

Następnego dnia Lupus skutecznie mnie unikał. Nie odzywał się do mnie na żadnej z przerw. Siadał w ostatnich ławkach. A kiedy tylko próbowałam z nim porozmawiać wymigiwał się od tego i szybko odchodził. Martwiłam się, że tamtego popołudnia zrobiłam coś nie tak. Przed piątą lekcją Dean uciekł ze szkoły. Postanowiłam że spróbuję z nim porozmawiać następnego dnia, jednak w ogóle się nie pojawił. Uznałam że to właściwy moment by wybrać się do jego domu. Wieczorem ubrałam grubą bluzę i udałam się do małej willi Lupusów. Dom wydawał się większy do mojego. Był bardziej zadbany, co można było stwierdzić po idealnie przyciętym żywopłocie. Oblizałam spierzchnięte wargi i zacisnęłam dłoń w piąstkę. Energicznie zastukałam w drzwi, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Zeszłam ze schodków i zajrzałam przez okno. Zauważyłam sylwetkę Bryana, który ukradkiem starał się czmychnąć do pokoju ale moje baczne oczy go wychwyciły. Znowu podeszłam do drzwi i zastukałam ponownie, tym razem bardziej hałaśliwie, tak że aż kości palców zabolały mnie niemiłosiernie. Stałam tam jak debilka, a kiedy już myślałam że pocałuję klamkę, drzwi naglę się otworzyły i zobaczyłam starszego Lupusa. Szybko zamrugałam i wydałam z siebie ciche westchnięcie, które bardziej przypominało jęknięcie spowodowane nagłym przypływem bólu 

- Ymmm Czy coś się stało?- Spytał wymuszonym, przyjemnym tonem- Mogę w czymś pomóc?

- Właściwie to przyszłam do Deana.- wybąknęłam przełykając ślinę- Nie kontaktował się zemną od...- zawahałam się zastawiając się, czy Bryan wiedział o tym że jego brat był u mnie. Ugryzłam się w język i dokończyłam niepewnie- odkąd był ostatni raz w szkole...

- Dean... Wyjechał w ważnej sprawie rodzinnej nie będzie go jutro i pojutrze. Mam coś przekazać - Spytał opierając się o framugę drzwi.

- Nie, Nie tylko przekaż mu że tu byłam - uśmiechnęłam się niepewnie i odeszłam. 

***

Kiedy wróciłam do domu poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. Rzuciłam się na łóżko i zamarzyłam o słodkim śnie. Jednak on nie mógł nadejść z powodu nieustanie stukającego naszyjnika. Przyłożyłam poduszkę do twarzy i bezgłośnie krzyknęłam. Nie chciałam uwierzyć w to, że Dean wyjechał z miasta, z powodu jakiejś rodzinnej sprawy, skoro jedyną osobą o jaką się martwił było jego rodzeństwo, które było w ich domu. Opuściłam bezwładnie dłoń na podłogę i szybko pochwyciłam szkatułkę. Jej denko było ciepłe. Cała się trzęsła od uderzającego kamienia. Otworzyłam ją ostrożnie i wyciągnęłam diamentowy naszyjnik. Był koloru jasno czerwonego. Słyszałam już o naszyjnikach, które zmieniają swój kolor. Ale nie spotkałam się z takimi, które same się trzęsą, i nagrzewają do takich temperatur. Mogłabym przysiąc, że odkąd Dean przyszedł do mojego domu wisiorek stał się bardziej ruchliwy. Przez chwilę starałam się rozszyfrować jego tajemny mechanizm ale w tamtej chwili zadzwoniła mama. Szybko odłożyłam kuferek i pobiegłam na dół odebrać 

- Kochanie przygotuj się, dzisiaj jedziemy na maraton filmowy do kina- powiedziała mama z entuzjazmem 

- Ale jak to ?- spytałam z niedowierzaniem, bo moja mama wprost nienawidziła kina, a teraz mówiła o tym z takim entuzjazmem.

- Emili z mojej pracy idzie z swoim synem Augustusem na noc kinową. Mają dwa wolne bilety. Zaproponowała mi je całkiem za darmo! Augustus jest w twoim weku... Może się zaprzyjaźnicie. No to umówione. Spektakl zaczyna się o 20 a kończy około 24. 

Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo mama się rozłączyła. No pięknie czekał mnie miły wieczór. W towarzystwie szurniętej koleżanki mamy i jej syna Augustusa...

***

Wiem że ten rozdział nie jest jakiś genialny ale jest potrzebny do następnego  Mam nadzieje że mimo to wam się spodoba :P


Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz