Rozdział 2~Masz pazury~

4.3K 280 12
                                    

W nocy słyszałam stukanie, dochodzące spod mojego łóżka. Było głośniejsze nisz zwykle, i bardziej intensywne. Brzmienie jakie wydawała szkatułka łudząco przypominała mi bicie ludzkiego serca. --Bum, bum, bum,- mechaniczny dźwięk świdrował mój umysł. Odkąd odkryłam tajemnice wisiorka, i jego nienaturalne właściwości chciałam się go pozbyć. Kilka razy wyrzucałam go do kosza, jednak za każdym razem zabierałam go z powrotem. Przez chwilę pomyślałam o tym, by znów otworzyć szkatułkę, ale wiedziałam , że za kilka godzin czeka mnie jeden z najgorszych dni w tym roku, więc wolałam się dobrze wyspać. 

***

W naszym liceum nie cackano się z uczniami. Po krótkim apelu i lekcji organizacyjnej z wychowawcą, na której przydzielono nam plakietki identyfikujące, rozkład zajęć i spis nauczycieli, od razu musieliśmy podążyć na pierwszą lekcję. Co prawda nie mieliśmy ze sobą książek, ale wystarczył tylko długopis i jakiś zeszyt. Ze wszystkich przedmiotów najbardziej nienawidziłam Fizyki, którą jak na złość prowadził pan Smith, którego darzyłam równie wielką sympatię jak przedmiot, którego nauczał. Pech chciał, że akurat na pierwszej lekcji musiałam się spotkać z obojgiem. Fizyką i Smithem. 

- Dzień dobry proszę pana- wymamrotała niemrawo większość klasy. Nie licząc kilku osób z pierwszych ławek, które aż podskakiwały na krzesłach, gdy tylko nauczyciel wszedł do klasy. Cała grupa tych osób uprzejmym tonem powitała nauczyciela.

- A o takich mówimy "lizusy", bądź " kujony" ale to już kwestia gustu - odezwał się ktoś za moimi plecami. Znałam ten głos. Należał do mojego nowego sąsiada. Zesztywniałam. "Czyli od tej pory chodzimy razem do szkoły?"- zapiszczałam w duchu. Cała klasa zaczęła się śmiać, Cała z wyjątkiem paru "kujonów", pana Smitha i mnie, ponieważ dalej siedziałam jak słup soli.

Nie miałam odwagi by się odwrócić i powitać ciepło brązowe oczy nieznajomego. Za to dokładnie przyjrzałam się twarzy pana Smitha. Miał taką minę, jakby właśnie kogoś chciał zabić.

- Och, a to pewnie Dean Lupus, nasz nowy uczeń - powiedział tonem, który wskazywał na to że planuje zemstę- Wstań drogi chłopcze, przeproś swoich kolegów i przy okazji opowiedz coś o sobie. 

Poczułam jak krzesełko Deana odsuwa się z szurając o podłogę.

- Przepraszam- powiedział sztucznie przesłodzonym tonem- Nazywam się Dean Lupus, co już pewnie wiecie. Pochodzę z Pensywalnii dokładnie z Pittersburgha.

-  Twoje nazwisko z łaciny oznacza wilka wiedziałeś?A więc co cie przywiodło do Wirginii, do Richmond Wilku?

- Na pewno nie wysoki poziom nauczania, bo tutaj, w tej szkole go nie znajdę.- odparł zaciskając dłonie na brzegach ławki. Kiedy się odwróciłam spostrzegłam że oczy Deana stały się bursztynowe, Tak jakby nagle zbladły, ale kiedy tylko mrugnęłam wróciły do naturalnej postaci. Pomyślałam że to zwykłe złudzenie optyczne. 

Pan Smith już nic więcej nie powiedział, Dean usiadł. Przez całą lekcję czułam jego wzrok na moich plecach a jeszcze wyraźniej  jego oddech na moim karku. Czułam się jeszcze bardziej niezręcznie niż gdy odmachałam w piątej klasie jednemu przystojniakowi a potem okazało się że machał do blondynki, która stała za mną. Z opresji uratował mnie dzwonek, który rozbrzmiał w klasie. Kiedy wyszłam na przerwę zręcznie ominęłam grupę najpopularniejszych dziewczyn w szkole, do której zdecydowanie nie należałam i udałam się na samą górę do sali biologicznej, gdzie miałam spędzić przyszłą godzinę. Dotarcie tam zajęło mi niemal całą przerwę.Kiedy zadzwonił dzwonek właśnie zamierzałam wchodzić do klasy gdy wpadł na mnie Jeremi. Wysoki napakowany osiłek klasowy.

- Uważaj jak łazisz ślepoto - krzyknął kiedy zaskoczona odskoczyłam na drugą stronę

- Może ty byś uważał - uśmiechnęłam się do niego krzywo.

To był pierwszy dzień a ja już miałam dość. Podeszłam do ławki i zamaszystym ruchem rzuciłam na nią plecak. Usiadłam na krzesełku i wypakowałam potrzebne rzeczy. Zawsze lubiłam rysować, więc wzięłam kartkę i długopis. Zaczęłam rysować, i nawet nie spostrzegłam, kiedy ławkę prze mną usiadł Dean 

- Cześć Maleńka - Uśmiechnął się do mnie, a ja udawałam że tego nie zauważyłam i mocniej docisnęłam długopis do kartki. Pociągnęłam prostą linię, a wtedy kartka przerwała się pod naciskiem ostro zakończonego pisaka.

- Cholera - Warknęłm sama do siebie nieudolnie starając się wyprostować zagięcia wokół dziury

- Nie mam pojęcia kto cie tak mocno zdenerwował, ale nie chciał bym być na jego miejscu...- Wyznał nie odrywając wzroku od notesu

- Nie jestem zła - wydyszałam

- Oczywiście, przecież często ludzie próbują zabić kartkę długopisem- odparł śmiejąc się pod nosem. Widząc mój całkowity brak reakcji zaczął mówić dalej- Och Maleńka Maleńka

- Czemu tak do mnie mówisz?-Skrzywiłam się, dopiero wtedy oderwałam wzrok od kartki

- Bo ty masz wszystko takie małe, nawet biust - zaśmiał się pod nosem.

W tamtym momencie chciałam mu przyłożyć notesem, ale zważywszy na to że było by to nie stosowne wyszeptałam:

- Wiesz lepiej mieć wszystko małe, a nie tak jak ty, Wielkie kruche ego.

- Masz pazura!- Powiedział uradowany - Lubie takie 

W tym momencie weszła nauczycielka. Obdarzyła mnie wrogim spojrzeniem i podeszła do biurka. I to był koniec naszych rozmów. Dalszą część lekcji rysowałam jego oczy. Sama nie wiem czemu to robiłam, może dlatego, że wydawały się takie hipnotyczne. Resztę lekcji mieliśmy przeważnie osobno, a jeśli już jakiś przedmiot przyszło nam spędzić razem zawsze siadał w niedalekim odstępie ode mnie. Darzyłam go dziwnym uczuciem, lubiłam go, ale także nienawidziłam. Miał coś w sobie i to coś takiego, czego nie miał nikt.

***

I oto drugi rozdział! Mam nadzieje że wam się spodoba. Proszę o komentarze są naprawdę motywujące <3



Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz