Rozdział 24~Odkąd cie nie ma~

2.2K 158 3
                                    

Odkąd opuściłam dom Lupusów minął już tydzień. Po tym jak wybiegłam z oczami pełnymi łez z ich domostwa nie rozmawiałam już więcej z żadnym z nich. Od czasu do czasu widywałam Deana na naszej ulicy, lub w szkole, co w sumie było nieuniknione bo większość lekcji mieliśmy wspólnych. Lupus zawsze siadał za mną, ale odkąd ogłosił naszą przerwę, przestał się mną interesować i przesiadł się na sam koniec klasy. Nie obserwował mnie już więcej a nasze kontakty ograniczały się do mijania się w drzwiach. Próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę, jednak nic nie było w stanie odwieść go od swojego bzdurnego pomysłu. 

Kiedy wracałam do domu nie miałam w sobie energii. Całe to udawanie, przed Deanem, że jego decyzja nie wpłynęła na mnie wcale, sprawiło że po szkole słaniałam się z nóg. Położyłam się na sofie wpatrując się bacznie w sufit, na którym miałam nadzieje coś zobaczyć. Do mojej głowy znowu wdarł się Dean. Zastanawiałam się, czemu, pomimo tego że to on czuł jako pierwszy nasze przywiązanie, teraz odwrócił się ode mnie z tak cholerną łatwością. Jak mógł zapomnieć o wszystkim co nas złączyło. Właśnie wtedy, kiedy byłam pewna że to z nim powinnam być. Z osłupienia wyrwał mnie trzask zamykanych drzwi, i brzdęk kluczy rzuconych na toaletkę.

- Już jestem!- krzyknęła mama wchodząc do salonu. 

- Cieszę się - odpowiedziałam z sztucznym entuzjazmem. 

- Po drodze do domu widziałam Deana - podeszła do mnie i siadła na oparciu. Od razu podniosłam głowę. - Powiedział mi że Bryan wyjechał do cioci z  Pittersburga. To bardzo miłe, że chłopcy interesują się rodziną, swoją drogą nigdy nie widziałam ich rodziców. Chciałabym porozmawiać z nimi, zwłaszcza, że ty i Dean macie się ku sobie.

- Mamo!- wrzasnęłam i wstałam z sofy - wcale nie jesteśmy razem.

- Ok, dobrze, ja wiem swoje, to nie zmienia faktu, iż chciałabym poznać rodziców "Kolegi" mojej córki.

Stałam osłupiona. nie wiedziałam co właściwie mam jej powiedzieć, że jego rodzina zginęła, podczas próby ocalenia jego młodszej siostry. W końcu wzruszyłam tylko ramionami, i postanowiłam udać się do pokoju. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi wyciągnęłam książkę, i zaczęłam czytać. Szło mi to raczej mozolnie, i pomimo wciągającej treści wyrazy a w zasadzie literki nie pasowały do siebie. Myliłam słowa, i czasem musiałam wracać o kilka kartek, bo to co przeczytałam w mojej głowie stworzyło jedną wielką breje. Myśli o Deanie zajmowały mój cały mózg, co strasznie mi przeszkadzało. Wreszcie nie wytrzymałam i poszłam spać z nadzieją, że juro będzie lepiej. 

Następnego dnia na lekcji historii Dean nieoczekiwanie usiadł obok mnie. Z niedowierzaniem obserwowałam jak wyciąga książki 

- Co ty tutaj robisz?!- Zapytałam donośnym szeptem, co widocznie musiała usłyszeć Vanessa z przedniej ławki, bo szybko okręciła się w naszym kierunku, i starała się wyłapać jakieś nowe plotki. Tak jedyną, namiętną pasją Vanessy było obgadywanie innych.

Spuściłam wzrok w podłogę, po czym znów gniewnie spojrzałam na mojego chłopaka, jeśli w ogóle tak go mogłam dalej nazywać. Dean milczał, tak jakby czekał aż zacznę go błagać o chwilę uwagi. Postanowiłam jednak być nieugięta i też zaczęłam patrzeć w pustą przestrzeń klasy.

- Myślałam, że już nie chcesz mnie widzieć- szepnęłam dalej nie patrząc na niego 

- Nigdy nie mówiłem, że nie chcę cie już nigdy więcej widzieć, to ty mnie źle zrozumiałaś. Mówiłem, że do puki nie upewnię się że w okolicy znów jest bezpiecznie lepiej żebyś nie pachniała nadnaturalnymi-oznajmił starając się mówić jak najciszej, bo Vanessa dalej nadstawiała uszu.

- Oh, Przepraszam, że mogłam źle zinterpretować słowa " nie możemy się już więcej spotykać. Emma to już nasz koniec "- zacytowałam słowa, które od tygodnia krążyły po mojej głowie

- Gdybym powiedział ci, że to tymczasowe pewnie nie byłabyś na mnie zła, i próbowałabyś się ze mną spotkać- wyjaśnił.

- To co powiedziałeś, nie sprawiło, że poczułam się lepiej Dean- byłam już bliska łez, jak mógł wprowadzić mnie w taki błąd celowo?

- Ja też nie byłem zadowolony, uwierz mi maleńka- starał się mnie uspokoić 

- Nawet nie waż się tak do mnie zwracać- rzekłam całkiem poważnie - Mówisz że było ci z tym źle, to czemu nawet na mnie nie spojrzałeś przez ten czas, czemu nie zwracałeś na mnie uwagi?

- Kochanie było mi z tym cholernie ciężko, nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie mogłem tego okazywać. Jak wiesz do miasta wróciła Clery. Ona zna nasze sekret, zna naszą rodzinę, tak jak nikt inny. Wiedziała że mam dar panowania nad myślami.  I wiedziała też, że zrobię wszystko dla ciebie. Dała mi jasno do zrozumienia, że nie chce nam wchodzić w paradę, ale jeśli ktoś wyczuje mój zapach na tobie i zacznie cie torturować - mówił coraz ciszej i ciszej- Powiedziała że na pewno nie wytrzymasz. Doszliśmy do wniosku, że lepiej by było gdybyś zapomniała...

- Czyli przyszedłeś tu tylko po to żeby wymazać mi pamięć - w mojej głowie pojawił się natychmiast najgorszy z możliwych scenariuszy.

- Nie, ale chciałem, żeby inni nadnaturalni myśleli że to zrobiłem. Te wszystkie zabiegi były tylko po to, żebyś była bezpieczna- oznajmił a ja od razu poczułam ulgę.

- Więc czemu tu jesteś?- zapytałam czując, że to jeszcze nie koniec.

- Sprawdziłem z Bryanem wszystkie możliwe dziury i speluny w tym mieście. Nie ma tu nikogo, kto mógłby nam zagrażać. 

- Czyli..- zaczęłam ale on przerwał mi w pół zdania.

- Czyli możemy znów się z sobą spotykać- Dean uśmiechnął się od ucha do ucha. 

Wreszcie rozumiejąc powód, dla którego zachowywał się tak dziwnie, wiedząc, jak ciężko było mu stawić temu czoła, poddałam się euforii i rzuciłam mu się na szyję. Zabrzmiał dzwonek i razem wyszliśmy z klasy. 

***

Przepraszam za długą przerwę. Mam nadzieje, że jeszcze nie zapomnieliście o mnie. Miłego czytania Wilczusie :*


Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz