Rozdział 35 ~Człowiek w wiosce wilków~

1.5K 112 1
                                    

Ze strachem spoglądam w stronę Deana, który zaciska pięści i już gotuje się do ciosu, jednak w ostatniej chwili powstrzymuję się, zdał sobie zapewne sprawę, że rozmawia z alfą.Dowódcą całej sfory wilków, które w każdej chwili były w stanie wydłubać mu oczy, gdyby ich przywódcy spadł włos z głowy. Mój Mate westchnął ciężko, tak jakby naprawdę żałował, że nie może mu przywalić. 

- Co zamierzasz z tym zrobić - spytał przyciskając moje ciało do swojego w taki sposób, że nie byłam w stanie się ruszyć.

- Myślałem o tym i doszedłem do wniosku, że musi odejść - te słowa brzmiały jak wyrok skazujący.

- Dobrze wiesz, że jeśli ją wypędzisz zginie następnego dnia- Burknął oskarżycielskim tomem. 

- Uda jej się przeżyć o wiele dłużej, jeśli odejdziesz z nią - zbył go machnięciem dłoni.

- Nie zostawię tutaj rodziny -zaprotestował podnosząc się z  krzesła i wyraźnie górując nad rozmówcą. 

- Jeśli tak stawiasz sprawy... Nie mam innego wyjścia wyrzucę was oboje - wskazał również Brana- razem z tą dziewczyną, a Glimmer zostanie przy mnie...

Kontem oka dostrzegłam, że Dean napina mięśnie, i już nawet otworzył usta, by wydrzeć się na nowego znajomego, ale w tym czasie zza swojego przeznaczonego wyłoniła się Glimmer. Drobna dziewczyna oparła swoją misterną małą dłoń na silnym ramieniu Alfy.

- Mam o wiele lepszy pomysł Westonie - odezwała się, a jej piskliwy głosik rozszedł się po pokoju- Za dwa dni jest pełnia. Jeśli dasz nam czas na znalezienie odpowiedniejszego wyjścia z tej sytuacji do kolejnej pełni, a my nie zdołamy wymyślić nic lepszego nisz ucieczka, pozwolisz im odejść... Jeśli jednak chcesz ich wyrzucić teraz odejdę razem z nimi... 

Oczy Alfy zabłyszczały złowrogo, i przez dosłownie ułamek sekundy miałam wrażenie, że kryję się w nich głębokie rozczarowanie.

- To nie jest fair - odparł nie odwracając od niej spojrzenia - Miałbym ryzykować utratę stada a utratę ciebie... to znaczy... - urwał w zakłopotaniu, tak jakby nie był pewny sowich uczuć w stosunku do niej. 

- Myślę że podejmiesz dobrą decyzje - oznajmiła pocierając jego dłoń.

- A więc dobrze.... powiem swoim ludziom, by przygotowali im kwatery- powiedział w końcu- Ale jeśli nie odejdą po upływie całego cyklu księżyca... każę wysłać trzech najlepszych łowców... Będą was ścigać, aż nie oddalicie się od nas. 

Zapadła cisza. Nikt nie wiedział co  powiedzieć, bo każdy myślał nad sensownym rozwiązaniem sytuacji. Ale po paru minutach jakaś dziewczyna o kruczoczarnych włosach, i zielonkawych oczach przyszła do nas, by wydzielić nam ubrania. Okazało się, że kobiety należące do tego stada ubierają się równie skąpo. Powodem tego zjawiska wcale nie było to iż naglisz był teraz na modzie. Kobiety podobnie jak i mężczyźni wilkołacy mieli wyższą temperaturę ciała niż zwykli ludzie, i lepiej znosili upały czy mrozy. To dlatego Dean nie był wcale spocony, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy.

Obserwowałam, jak miła dziewczyna wręcza chłopcom spodenki a Glimmer obcisły top i szorty. Kiedy podeszła do mnie myślałam, że przybierze od razu wrogą postawę tak jak w wypadku Wesa, ale ona nie zraziła się do mnie. Wręcz przeciwnie była mną mile zafascynowana. 

- Och, a więc to ty jesteś człowiekiem - pisnęła z entuzjazmem

- Ymmm... tak to ja - odparłam zakłopotana. a w tym czasie dziewczyna zbliżyła się do mnie gwałtownie i powąchała moją odsłoniętą szyję. Odskoczyłam niczym poparzona 

- Och przepraszam - westchnęła zawstydzona - Urodziłam się tutaj, i w życiu nie widziałam człowieka. Podobnie, jak każdy tutaj, tyle że ja nie jestem do nich tak wrogo nastawiona. Interesują mnie, ich zachowanie, funkcjonowanie, a już nie wspominając o zapachu. Pierwszy raz wącham człowieka- wyjaśniła, a jej zagubienie było po prostu uroczę- Gdzie moje maniery... Nie przedstawiłam się... Jestem Seven, tak jak ta liczba.

- Miło mi cię poznać- odparłam - mam na mię Emma.

- Nie mam pojęcia, w co zwykle ubierają się ludzie, ani nie wiem też czy potraficie zatrzymywać ciepło, więc postarałam się zdobyć coś od wilkołaków, którzy patrolują okolicę. Zaszli aż do wioski oddalonej o kilkadziesiąt mil i ukradli wieśniakom parę ubrań. Powiedziała wręczając mi czarny worek wypchany materiałem. 


- Nie trzeba było- odpowiedziałam i nie zaglądając do worka ruszyłam dalej- a Seven przecisnęła się przed nas i zaczęła wyjaśniać gdzie będziemy spali. 

Spodziewałam się, że wewnątrz paczuszki znajdę wyłącznie łachmany i widocznie nie byłam jedyna, bo Glimmer spojrzała na mnie z litością, a kiedy Seven była już za daleko by coś usłyszeć powiedziała :

- Nie martw się, kiedy wbiję się w mój nowy uniform oddam ci moje cichy, bo i tak nie pozwolili by mi w nich paradować... Szczęściara z ciebie, że możesz chodzić w czym chcesz.

- Chyba dziwak odstający od reszty - westchnęłam - wszyscy będą się na mnie patrzeć - odbąknęłam

- Przesadzasz - urwała temat, ale ja wiedziałam że wcale nie dramatyzuję. 

Z tego co zdążyłam zrozumieć w tej wiosce przede mną nie było żadnego człowieka, Większość stada będzie mnie brała za dziwaka i osobę niższej rasy. Kogoś kim można pomiatać. I gdyby nie to ze w listopadowe dni temperatura schodziła do 10 stopni wbiłabym się w to kuse wdzianko tylko po to, żeby trochę mniej odstawać od reszty. No właśnie - pomyślałam - w listopadzie będzie mi coraz zimniej. A co jeśli nie znajdę czegoś ciepłego w tym worku? Miałam na sobie jedynie bluzkę z śmiesznym nadrukiem spodnie i tenisówki. Uradował mnie jednak widok  Gilmmer, a w zasadzie ubrań, jakie miała na sobie. Ubrana była w spodnie z modnymi dziurami. koszulkę i ciepłą puchową bluzę idealną na zimne dni, chociaż w jej wypadku pewnie bluza miała być walorem estetycznym. 

Kiedy doszliśmy już do namiotu, którego miałam dzielić z Deanem, bo Bryan dostał własny, podobnie jak Glimmer, która wręcz tego zażądała, nasze bagaże już w nim były. Pożegnałam się z Seven i Bryanem, a Glimmer powiedziała że przyjdzie z bratem w nocy dać mi swoje ubrania i porozmawiać o naszych planach. 

W pierwszej kolejności otworzyłam walizkę. Wyjęłam zdjęcie mamy i postawiłam je na stoliczku obok materaca dla dwóch osób. Szybko przypomniałam sobie, że nie brałam też zbyt wiele ciuchów, bo Dean powiedział mi, że jedziemy na dwa tygodnie, a mama musiała myśleć, że jadę na tydzień, więc spakowałam bieliznę szczoteczkę do zębów trzy bluzki i spodnie. Potem zajrzałam do worka  ku mojemu zaskoczeniu oprócz starych rozwlekłych męskich bluzek i spodni znalazłam tam parę nowiusieńkich kozaczków, kraciastą koszulę i rybaczki oraz miękką puchową kurtkę. Co w połączeniu z walizką i ciepłą bluzą Glimm, na której mi najbardziej zależało, dawało całkiem niezłą garderobę. 

Usłyszałam, jak Dean wpuszcza do namiotu Glimmer i Dean, którzy byli już przebrani. Dziewczyna trzymała w jednej dłoni ładnie poskładaną bluzę a pod nią resztę ubrań a w drugiej tenisówki. Okazało się, że dostała taż nowe buty, co ucieszyło i mnie, bo miałyśmy ten sam rozmiar. 

Nasza rozmowa była dość krótka i napięta. Dowiedziałam się, że Wes zgodził się na to by Glimm nocowała sama, ale pod warunkiem, że do jej namiotu wchodzić będą mogli jedynie my i on sam, ponad to ustanowił warty pod jej namiotem, który znajduje się dokładnie na wprost namiotu Wesa. Bryan powiedział że Wes nadał tymczasowe wykonywanie wart, ale dopiero za trzy dni każde z nich dowie się jaką funkcje w stadzie zajmuje. 

- Puki co będę próbowała go namówić na to żebyś została, a jeśli się nie zgodzi sama cię przemienię - powiedziała Glimm  pocałowała mnie w policzek i wyszła z namiotu. 

Jedno było pewne. Nie wiedziałam, co przyniesie kolejny ranek, ale strasznie się go bałam .


Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz