Cztery dni później Dean był już zdolny do siedzenia, samodzielnego jedzenia, a także do chodzenia. Mimo to, Wes uznał, że puki co nie będzie chodził na polowania, dopóki nie poczuję się zdrów. Co prawda nie wiedział, że Alis jeszcze kilka razy wymknęła się do nas nocą na prośbę Deana, i podała mu Tangit Luna. Starałam się na to nie patrzeć. Odradzałam mu kolejne dawki, ale on nie chciał o tym słyszeć wręcz przeciwnie, starał się skłonić Alis do podawania sobie zwiększonej dawki. Nie cieszył mnie już widok, jak Dean zasypia spokojnie. Zaczynałam się obawiać, że to przerodzi się w coś okropnego. Tego popołudnia uwinęłam się szybciej ze skórowaniem. Pomogłam też robić potrawkę z suszonego mięsa, którego mieliśmy w dostatku, a Wes zadecydował, że puki co będziemy ograniczać polowania do puki Stratedzy nie obmyślą kto i co nam zagraża. Zjadłam z Seven, z którą od paru dni kontakt miałam znikomy, bo Dean nie życzył sobie gości, a ja musiałam siedzieć z nim w namiocie. Kochałam go dalej równie mocno, ale zaczęłam się bać coraz bardziej. Nalałam zupy do słoika i powędrowałam do mojego namiotu. Odchyliłam płachtę i zobaczyłam, jak rudowłosa pochyla się nad moim chłopakiem. Jęknęłam zdziwiona wczepiając palce w zakrętkę od naczynia. Dopiero po sekundzie zobaczyłam, że dziewczyna w ręku ma miarkę z czerwonym płynem. Zapewne podała mu dotyk księżyca, ale przecież to nie była odpowiednia pora. Alis mówiła wyraźnie, że będzie podawała mu lek w środku nocy. Kiedy Dean mnie zobaczył od razu się podniósł, a dziewczyna z wielkimi wypiekami na twarzy lekko rozpiętą koszulką i zszarganymi włosami wyszła z pomieszczenia mijając mnie łukiem. Dean odprowadził ją wzrokiem, już nie pamiętałam, kiedy ostatnio robił tak dla mnie. Próbowałam spojrzeć mu w oczy, ale zręcznie unikał mojego wzroku. Przybrałam więc idealnie obojętną minę, i z trzaskiem postawiłam naczynie na stoliku
- Czy coś nie tak ?- spytał zachowując dystans
- Myślałam, że Alis mówiła, że masz przyjmować dawki po zmroku- wyjaśniłam
- Nie mów, że myślisz, że to jest Dotyk Księżyca. To po prostu zwykły lek na gorączkę- odparł starając się wymigać
- Dean! - wściekłam się - To nie wygląda jak lek na gorączkę. Trochę się na tym znam, Goroczak żółty ma żółty napar. A ta dziewczyna podawała ci czerwoną ciecz.
- Musiało ci się przewidzieć - zbył mnie
- To twoja decyzja, co zrobisz, ale umowa była jasna tydzień na lekach, a potem trzy na zmniejszonych dawkach. Obiecałeś mi, że rzucisz to, kiedy przestaniesz się tak czuć
- Dalej jestem chory - zapewnił - z resztą stosuję się do zaleceń Alis.
- A kto to tak w ogóle był?- podniosłam głos - masz kogoś na boku ?
- Nie, nie kochanie- zaprzeczył natychmiastowo- To nowa uczennica Alis. Chciała po prostu mi się przyjrzeć. Nie powiedziała o swojej wizycie Alis i w sumie dobrze, narobiła by sobie tym problemów
- Ok- szepnęłam i pozwoliłam, żeby mnie przytulił, choć w głowie miałam już najgorsze scenariusze- Przyniosłam ci zupę. Zjedz ją, a ja pójdę się spotkać z Seven- skłamałam
- Dobrze, wróć szybko- odprowadził mnie do wyjścia
Tak naprawdę nie zamierzałam do niej iść. Byłam zbyt rozbita by z nią rozmawiać. Pobiegłam na wzgórze, które było moim ulubionym miejscem. Znajdowało się poza granicami wioski, ale ja miałam wszystko w zasięgu wzroku, nawet zachód słońca, który mało kiedy był widoczny w zagłębieniu wioski. Kiedy tam dotarłam akurat słońce zaczęło zachodzić. Usiadłam na trawie czując ja jej listka mnie łaskoczą. Przytuliłam kolana do piersi i ukryłam pomiędzy nimi głowę. Nawet nie wiedziałam kiedy zaczęłam płakać, ale nie powstrzymałam łez. Zrozumiałam, że moje serce to też mięsień, i jak inne może boleć. Szlochałam widząc przed oczyma obraz Deana całującego tę rudawą wywłokę. Wiedziałam , że mój mate zaprzeczał wszystkiemu, ale ja byłam przekonana o prawdziwości ich romansu. Dan był przystojny, a ona była młoda, i nie widziałam kamienia księżycowego na jej szyii, więc pewnie szukała chłopaka. A Dean musiał jakoś zdobywać leki. Był bardzo zdesperowany, mógł jej zaproponować pieszczoty za wykradzione leki.
Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się gwałtownie myśląc, że to Dean przyszedł mnie przeprosić, ale zawiodłam się, ponieważ zobaczyłam jedynie pusty wyraz twarzy Wesa.
- Jesteś tu - uznał, tak jakby wcale go to nie interesowało
- Tak, musiałam pozbierać myśli - odparłam ocierając ukradkiem twarz, ale słone łzy wyznaczyły już na moich policzkach czerwone ślady, a oczy zaszły mgłą.
- Ja też tak robię ...- wyznał dalej patrząc się w zachód słońca dopiero kiedy wstałam i już miałam mu rzucić zwykłe cześć na pożegnanie on zauważył łzy- Chwilę... ty płakałaś? - spytał, choć znał odpowiedź
- Na to wgląda -odparłam z lekkim sarkazmem w głosie
- Dlaczego? Czy to jakiś z moich ludzi ? czy coś ci zrobili ?- widziałam jego troskę w oczach, a więc nie byłam mu do końca obojętna...
- Tak, jeden z twoich ludzi... najwyraźniej złamał mi serce - spuściłam wzrok w ziemię, ale i tak zdążyłam zauważyć, że wyraz twarzy Westona stał się bardziej współczujący, ale tak prawdziwie, jakby sam wiedział o co chodzi.
- Dean ? Co on ci zrobił ?- spytał łapiąc moje ramiona - czy postąpił w brew twojej woli ?
- Nie, to po prostu mała kutnia- skłamałam - ostatnio często się zdarzają
- Rozumiem cię - stwierdził ponuro - Gdybym wiedział, jak ciężkie będzie posiadanie przeznaczonej poddał bym się na starcie.
- O czym mówisz - zdziwiłam się, myślałam, że pomiędzy nim a Glimm wszystko jest ok, szczególnie po tym co sama zobaczyłam
- Nie dopuszcza mnie do siebie, rozumiesz ?- posłał mi spojrzenie, w którym krył się zwiastun łez
- Jak to ? przecież widziałam was ostatnio razem
-Ujmijmy to inaczej. Mam wrażenie, że ona mnie wykorzystuje. Nie daje mi żadnych znaków, a jeśli już będzie łaskawa okazać mi jakieś uczucie robi to, a potem udaje że nic się nie stało i zasypuje pytaniami i prośbami bym poprawił styl życia was wszystkich.
- Na pewno tak nie jest... Pewnie źle ją rozumiesz
- Nie jestem robotem Emm, potrafię mieć uczucia i wiedzieć, czego oczekuje ode mnie inna kobieta - powiedział siadając siadając a ja razem z nim. - mówi, a ja zastanawiam się, czy kiedykolwiek zwrócił się tak do mnie.
- Czasami chciałby być z kimś, nie ze względu na przeznaczenie, tylko dlatego, że naprawdę kogoś pokocham, ale nie tak jak teraz. chciałbym się naprawdę zakochać, nie chcę czuć tego uczucia wcale, jeśli ma być zaplanowane odgórnie...- wyznał
- ja... to znaczy... rozumiem cię doskonale.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały wtedy Wes położył dłoń na moim policzku a ja się w nią wtuliłam. Przysunął swoją twarz niebezpiecznie blisko, o wiele za blisko, ale nie chciałam by się odsunął. Poczułam jego słodki oddech na wargach, a potem jeszcze słodszy smak ust. Nie wiedziałam, czy robię to dlatego, że naprawdę tego chcę, a może robię bo ob tego chce, a może oddaje mu pocałunek bo jestem wściekła na Deana, A może pozwalam by włożył dłoń pod moją bluzkę, tylko dlatego że dalej widzę rozpiętą koszulkę tej nowej pielęgniarki, a może siadam na nim i tulę się do niego zadając kolejne pocałunki pełne pasji bo zakochuję się w nim...
***
NO CHYBA NAJBARDZIEJ DRAMATYCZNY ZWROT AKCJI PISZCIE CO MYŚLICIE.
CZYTASZ
Sekrety Lupusa
Loup-garouPodczas pewnych wakacji Emma znalazła łańcuszek o nietypowym wyglądzie Upalne lato się kończyło Dzień przed zakończeniem roku szkolnego poznaje chłopaka Nowy znajomy jest arogancki dużo ukrywa i ciągle czegoś szuka ...