Rozdział 20~ to pułapka ~

2.2K 182 10
                                    


Brudna, oblepiona kurzem i błotem, które było na zimnej podłodze siedziałam czekając na przybycie kogoś, kto mógłby mnie uwolnić. W moim umyśle rozgrywała się największa bitwa, pomiędzy tym co wiem, a tym co czuje. Z jednej strony dalej nie mogłam uwierzyć, że Dean jest wilkiem, a prawdziwego Augiego nawet nie poznałam. Bałam się o Glimmer, która była narażona na spotkanie z Maksem, a on był człowiekiem, którego wręcz nienawidziłam. Z drugiej strony myślałam jak można by było ostrzec Deana, przed niebezpieczeństwem. Nie byłam wilkiem, tak jak on i nie mogłam zmienić się w zwierzaka od tak, wyrwać się z sznurów i pognać przez las. Byłam człowiekiem, no dobrze może nie do końca. Byłam przeznaczoną, co w sumie nie sprawiało że byłam silniejsza fizycznie, ani psychicznie. Strach który czułam był dławiący. Nie miałam pojęcia co zrobić by zapanować nad swoim umysłem. I nagle jakiś pomysł zaświtał mi w głowie. Ten głos, głos Deana, który mówił mi jak mam postępować, może to działa w obie strony. „ Dean! „ – krzyknęłam w umyśle „Dean to pułapka „ – nawoływałam bez końca „To nie ja, to inny nadnaturalny" – starałam się go ostrzec, ale wszystkie nawoływana jakby bledły. Kiedy wreszcie się poddałam do pokoju wszedł Dean a za nim Max w mojej skórze.

- Co tu tak ciemno?- spytał Dean ledwo zipiąc – Czemu tu jesteśmy?

- Dean to pułapka, to nie jestem ja... to inny nadnaturalny – krzyknęłam ale było już za późno. Max zatrzasnął drzwi i podszedł do światła.

- Nie wyszło ci- powiedział przesłodzonym głosem – Twój mate zaraz zginie, a ty nic na to nie poradzisz złotko

- O czym ty mówisz? Czemu jest was dwie, i która to moja Luna ?

- Ja, Dean- pisnęłam – To ja jestem ta prawdziwa, on jest zmiennokształtny....

Nie dokończyłam zdania, bo Dean przyszedł do mnie swoim wilczym tempem i szybko rozwiązał sznur.

- Wierze ci Maleńka- postawił mnie na nogach a ja nie posiadałam się ze szczęścia, że przyszedł tutaj i stanął po mojej stronie. Już chciałam zapleść mu ręce na karku, ale przerwał mi w ty drwiący śmiech maksa

- Ona jest śmiechu warta – odezwał się głos za nami – Naprawdę Dean, z możliwych do wyboru tobie trafiła się naprawdę pusta sztuka.

- Nie wasz się tak mówić o mojej Lunie!- Dean warknął i zmienił się w czarnego wilczura wielkości auta.

Mina Maksa nieco zbladła. Ale po chwili przyjął postawę gotową do ataku i zmienił się w wilka podobnej wielkości, tyle że ten był biały. Oba psy ujadały, warczały na siebie krążąc wokół okna. Biały zaatakował pierwszy. Rzucił się z zębami na Deana, ale ten uskoczył i Max wylądował na pysku tuż obok mnie. Widocznie postanowił zmienić taktykę, bo stanął przy mnie zmienił się z powrotem we mnie i pociągnął mnie za włosy. Szarpiąc i drapiąc moje ciało przesunął nas obie na środek pomieszczenia. Słyszałam powarkiwania Deana, któremu ta sytuacja wyraźnie się nie spodobała. Uderzyłam Maksa w szczękę, a on kopnął mnie w brzuch. Nasza szarpanina wytrąciła z równowagi Lupusa, który z powrotem przemienił się w człowieka, i krzyknął oburzony:

- Stop! Słuchajcie, znam swoją Lunę, i wiem, że tylko ona będzie znała odpowiedź na to pytanie, Ta która odpowie dobrze pójdzie ze mną do domu, a ta która się pomyli zostanie przeze mnie rozszarpana.

Max puścił moje włosy. i stanął kilkanaście centymetrów ode mnie zwiastując swoją zgodę na podaną umowę.

- Maleńka kochasz mnie?- spytał Dean

- Oczywiście że tak mój ptysiu - powiedział Max, a ja się tylko zarumieniłam i panicznie szukałam odpowiedzi.

Nie znałam poprawnej odpowiedzi. Sama nie wiedziałam czy go lubię a co dopiero pomyśleć o głębszych uczuciach. Spuściłam wzrok w podłogę i modliłam się, by mój brak reakcji był dla niego wystarczający, i najwidoczniej był, bo z marszu przemienił się w czarną bestię  rzucił się na Maksa, Tylko że te zdążył się zorientować, że coś jest nie tak i zmieniwszy się w drobnego kolibra wyleciał przez uchylone okno.

Wilk z powrotem stał się moim Deanem.

- Nic ci nie jest- Podbiegł do mnie nieomal mnie powalając na ziemie - Martwiłem się że już cie stracę. Nie jesteś ranna ?- zaczął oglądać moje ciało.

- Nie - powiedziałam słabym głosem

- Chodź tu do mnie Maleńka - powiedział i przytulił mnie silnymi ramionami.

Chciałam już coś powiedzieć na temat tego, że już setki razy powtarzałam mu,  by nie mówił na mnie maleńka, ale zaskoczyło mnie to, jaki ciepły był, i jak nasze ciała idealnie do siebie pasowały.Nie chciałam przerywać tego uścisku. Spojrzałam na niego a on jedną dłonią podniósł moją brodę. Wiedziałam co chciał zrobić i nie chciałam mu w tym przeszkodzić. Zmrużył oczy, i lekko rozchylił wargi zbliżając się do moich ust. Poczułam przyjemne ciepło w brzuchu i w klatce piersiowej. Lekko zadrżałam w jego ramionach. Zamknęłam oczy i przybliżyłam się trochę. On położył dłoń na moim karku i lekko musnął moje usta, drażniąc się ze mną. Odsunął się minimalnie, ale nie na tyle by jego gorący oddech zniknął z moich warg. Następnie znów się przybliżył i pocałował mnie delikatnie, najpierw powoli a potem dogłębnie, tak jakby sprawdzał na ile mu pozwolę. Ja w tym czasie rozkoszowałam się każdą sekundą... Mama kiedyś mówiła mi o cudownym pocałunku, pełnym namiętności, który zdarza się raz w życiu, i w tamtej chwili myślałam tylko o tym, że pewnie taki pocałunek opisywała moja rodzicielka. W końcu Dean przerwał pocałunek, ale nie tak gwałtownie, tylko tak subtelnie, jak go zaczął. Otworzyłam oczy, uświadomiłam sobie że rękę dalej wsuniętą mam w jego włosy. Opuściłam ją i uśmiechnęłam się blado

- Wow, to było takie...- powiedziałam nie potrafiąc znaleźć słów

- Niesamowite- dokończył a ja kiwnęłam głową i roześmialiśmy się.

 Dean Stanął pod oknem z dłońmi zaplecionymi na piersiach.

- No i odleciała - powiedział z wyrazem twarzy, który wskazywał na jego niezadowolenie

-Odleciał - poprawiłam go siadając na podłodze, bo moje obsypane sińcami nogi stały się jakby z waty- Ma na imię Max i z tego co mi wiadomo jest zmiennokształtny.

- Zdążyłem się zorientować, kiedy zmienił się w ptaszka - odparł aroganckim tonem - Zmiennokształtni, to trudny przypadek, w szczególności dla wilków. Ten gatunek, a zwłaszcza ten osobnik bardzo dobrze się maskuje.

- Znałam go pod postacią Agiego - zaczęłam mu mówić tym, że wcale nie poznałam Agiego, i że prawdziwy jest martwy.

Siedzieliśmy tam jeszcze przez chwilę, ale potem Dean wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Kiedy staliśmy przed moim domem, który tej nocy znów był pusty, spytałam Deana:

- Skąd wiedziałeś że ja to ja ?  Przecież nawet nie odpowiedziałam ci  na pytanie.

- Powiedzmy że znam cię na tyle dobrze, iż wiem, że nie wyznałabyś mi miłości w ten sposób - oznajmił.

Zapadła głucha cisza.

- Z resztą myślałem że oburzysz się za zwrot "Maleńka "- dodał po chwili

- świnia z ciebie lupus, świnia i nic więcej...- skomentowałam uderzając go po przyjacielsku w ramie

- A ja myślałem że wilk, ale to już kwestia gustu - obdarzył mnie jednym z najszczerszych uśmiechów

***

Hejo moje wilczusie :* Przepraszam że tak długo zwlekałam, ale miałam totalnego bloka. Za szybko wyszłam z zdradą Agiego i trudno mi było to naprostować mam nadzieje że taka opcja się wam podoba, i że zostaniecie ze mną jeszcze przez kilka rozdziałów( oby jak najwięcej )  Dajcie znać jak wam się podobało ?

Komentujcie i gwizdki

Kocham was. Jest 3:25 a ja tutaj piszę wam kolejny rozdział.

Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz