II. sixty

807 163 14
                                    

--LUKE--

Mija pół godziny od momentu, w którym przekroczyłem wejście na plac zabaw, a Melanie do tej pory się nie pojawiła. I mimo, iż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że dziewczyna najprawdopodobniej nie przyjdzie na nasze spotkanie, wciąż na nią czekam.

Ignoruję podejrzliwe spojrzenia kobiet w średnim wieku pilnujących swoje dzieci i rozsiadam się wygodniej na ławce, wzdychając cicho pod nosem.

— Uhm, przepraszam za spóźnienie, mama chciała, żebym była w domu, gdy przyjedzie Tom. — Podnoszę głowę do góry i uśmiecham się nieznacznie, widząc przed sobą niepewną brunetkę.

— To nic, cieszę się, że mimo wszystko przyszłaś. — Przesuwam się w bok, dzięki czemu dziewczyna może zając miejsce w bezpiecznej odległości ode mnie. Nie, żebym poczuł się zraniony. — A więc, Tom wrócił do domu?

Nie uzyskuję odpowiedzi od razu; brunetka zaciska dłonie w pięści i milczy przez dłuższą chwilę. Dopiero po jakichś dwóch minutach odchrząkuje i zabiera głos.

— Tak, wrócił — mówi cicho. — Ale chyba nie po to chciałeś się ze mną spotkać? Przepraszam, ale nie mam zbyt dużo czasu, chciałabym spędzić jak najwięcej czasu z bratem, nacieszyć się jego obecnością.

Kiwam ledwo zauważalnie głową i przełykam niewidzialną gulę w gardle.

Choć w ciągu jednej sekundy przez mój umysł przewija się tysiące myśli, słów, które chciałbym powiedzieć dziewczynie, z moich ust nie pada żadne z nich.

— Chciałbym cię po prostu przeprosić, Mel — szepczę niepewnie. Nie mam odwagi, by spojrzeć brunetce prosto w twarz, dlatego też splatam swoje dłonie i wpatruję się w nie uporczywie. — Nie mam prawa, by prosić cię o powrót do mnie, wiem o tym, jednak chciałbym byś mi wybaczyła. Zdaję sobie sprawę z tego, jak wielkim dupkiem byłem przez cały ten czas i rozumiem, że nie chcesz już mieć ze mną do czynienia, jednak proszę, wybacz mi. Wciąż cię kocham, Melanie, i naprawdę mi na tobie zależy. Nigdy nie chciałem cię umyślnie skrzywdzić, ok? Naprawdę nie chciałem.

Głos lekko mi się załamuje, w oczach pojawiają się pierwsze łzy. Mimo to, nie pozwalam im na wydostanie się na zewnątrz i ocieram twarz wierzchem dłoni. Pociągam niepewnie nosem, kiedy czuję uścisk dłoni dziewczyny na swoim ramieniu.

— Spójrz na mnie, Luke'u Hemmings.

Robię to, co każe mi brunetka i pierwsze, co moje oczy napotykają na swej drodze jest troskliwe spojrzenie Melanie.

— To prawda, że byłeś dupkiem, lecz choć ciężko mi to przyznać, ja także nie byłam zbyt fajna w stosunku do ciebie, dlatego proszę cię o wybaczenie — mówi, a ja otwieram automatycznie usta, chcąc zaprotestować. Nie pozwala mi na to jednak. — I cóż, chociaż jestem szczęśliwa z Davidem, to wciąż moje serce należy tylko i wyłącznie do ciebie, wiesz? Kendall mówi, że moja miłość w końcu wyparuje, ale ja czuję się jak dziwka, Luke. Kocham cię, ale jestem z innym, bo oboje zachowujemy się jak idioci i nie możesz temu zaprzeczyć.

Parskam śmiechem, po chwili dołącza do mnie dziewczyna.

Niepewnie kładę dłoń na jej talii, na co ta jedynie przysuwa się do mnie jeszcze bardziej.

— Kocham cię, Melanie.

— Ja ciebie też, głupku, jednak nie zapominaj, że wciąż jestem z Davidem i to nie jest fair w stosunku do niego. — Ściągam dłoń z ciała brunetki, w odpowiedzi ta cicho chichocze. — I chyba muszę już iść, rodzice i Tom czekają.

— Odprowadzę cię — oferuję i od razu podnoszę się z ławki, podobnie jak Melanie.

— Byłoby mi bardzo miło, gdybys to zrobił, Luke'u Hemmings.

***
idk
co o tym myślicie? x

ʟᴇᴛ's ɢᴇᴛ ᴀ ᴘᴇɴɢᴜɪɴ // ʟᴜᴋᴇ ʜᴇᴍᴍɪɴɢsWhere stories live. Discover now