3. Jest jeden warunek.

8.9K 467 13
                                    

  Po powrocie do domu zdjęłam brudne ciuchy i wzięłam letni prysznic, chcąc zmyć całą złość, jaką wzbudziła we mnie irytująca brunetka znajdująca się w elitarnej grupie. Na dworze zrobiło się nieco chłodniej, dlatego postanowiłam założyć skórzane spodnie z wysokim stanem i bordowy sweterek. Do tego czarne botki i choker na szyję, który był prezentem od taty. Sięgnęłam po książkę z mojej szafki nocnej, po czym wyszłam z domu i skierowałam się w stronę pomostu. Potrzebowałam chwili odosobnienia. Wydarzenia, jakie miały miejsce w szkole dzisiejszego dnia, naprawdę mocno nadszarpnęły moje nerwy. Brunetka, która należy do grupy tak zwanych popularsów, wyraźnie pokazała mi na, jak niskim szczeblu społecznym się znajduję w porównaniu do niej. Jestem jednostką, która jest sama i aktualnie nie przynależy do żadnej grupy, co oznacza, że nie mogę liczyć na wsparcie 'swoich'. Co prawda poznałam dzisiaj Avri, Mason'a i Joshue, ale nie sądzę, abym po tak krótkiej znajomości mogła śmiało liczyć na ich wsparcie podczas kolejnego ataku ze strony żenującej brunetki, która miała w zwyczaju nazywanie mnie 'wiewióreczką'. Valerie, bo tak nazywa się szkolna gwiazda, nie przypomina plastiku. Wręcz przeciwnie — dziewczyna wygląda na bystrą i zawziętą co wcale a wcale nie poprawia mojej sytuacji. Jestem przekonana, że byłabym w stanie zamknąć buzię tej prowodyrce przy pierwszej lepszej okazji, jednak nie mogę tego zrobić. Zmieniłam się i nie chcę powracać do tego, co było kiedyś. Pamiętam, jak traktowałam ludzi w swojej poprzedniej szkole. Jak my 'lepsi' traktowaliśmy innych 'gorszych' uczniów. Sama nie raz wyrzucałam niewinne dziewczyny z łazienki tylko dlatego, aby pokazać im, kto należy do elity. Nie raz wytrącałam innym książki z dłoni czy wpychałam się do kolejki, chcąc pokazać swoją wyższość. Teraz dopiero dostrzegam, jakie to było żałosne. Dzielenie ludzi na tych lepszych i gorszych. Patrzenie na słabszych z góry i z pogardą. Udawanie, że jest się ponad nimi. To wszystko było całkowicie bez sensu, ponieważ wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi z takimi samymi prawami i na tym samym poziomie. Nie chcę do tego wracać, dlatego muszę unikać brunetki i ograniczyć nasze kontakty do minimum.

Kiedy znalazłam się na pomoście, rozsiadłam się wygodnie i kontynuowałam czytanie swojej książki.The Book Thief to powieść australijskiego pisarza Markusa Zusaka, który jest jednym z moich ulubionych autorów. Lektura opowiada o losach nastoletniej Liesel Meminger w przededniu i podczas II wojny światowej. Dziewczynka mieszka, wraz z przybranymi rodzicami, w fikcyjnym Molching na przedmieściach terenów III Rzeszy. Narratorem książki jest śmierć. Początkowo myślałam, że będzie to kolejna nudna książka, a jednak się pomyliłam. Historia dziewczynki bardzo mnie zaciekawiła i czytam ją w każdej wolnej chwili. Zostało mi już niewiele rozdziałów do końca. Tę lekturę poleciła mi dawno temu jedna z nauczycielek, chcąc nauczyć mnie 'pokory'. Nie do końca rozumiem, dlaczego wybrała tę książkę, ale ciesze się, że mi o niej powiedziała. Przejęta i podekscytowana czytałam o Liesel, podczas gdy wiatr muskał delikatnie moją skórę twarzy. Przyjemny powiew sprawił, że odłożyłam na moment książkę i zamknęłam oczy, zaciągając się świeżym powietrzem. Uchyliłam delikatnie powieki, po czym uśmiechnęłam się pod nosem. Widok na jezioro zapierał dech w piersiach. Ogromna przestrzeń i ja. Siedziałam na pomoście, otulona wieczornymi promieniami zachodzącego słońca przyglądając się uważnie z zachwytem krajobrazowi, jaki zapewne byłby wspaniałą inspiracją dla nie jednego pisarza czy malarza. Drzewa, które otaczały przy brzegu jezioro, odbijały się w krystalicznym odcieniu wody. Ich wysokie korony tworzyły jednolity ciąg, co sprawiało wrażenie wianuszka. Zachodzące za konarami słońce delikatnie raz po raz odbijało swoje promienie w falującej wodzie, rażąc przy tym, co jakiś czas moje oczy. Wokół panowała cisza i spokój. Słychać było tylko szum wody, która uderzała ciągle o przystań, śpiew ptaków i koncert owadów dobiegający z lądu. Ponownie przymknęłam oczy i zaczęłam nasłuchiwać dźwięków, które pieściły moje uszy i duszę. Harmonia, równowaga i spokój tego miejsca zaczęły mi się powoli udzielać, co było naprawdę kojące i relaksujące. W skupieniu oddychałam powoli, zaciągając się świeżym powietrzem i myśląc o tym, jak dobrą decyzją okazał się wyjazd z Shieffield. Tu zacznę wszystko od nowa. Zostawię za sobą to, co było kiedyś i pewnie postawie krok do przodu nie wracając do przeszłości. Skoncentrowana na swoich myślach nawet nie zauważyłam, kiedy przyjechał tata. Dopiero dźwięk klaksonu skutecznie wybudził mnie z zamyśleń. Odwróciłam głowę i spojrzałam za siebie. Przy eleganckim czarnym aucie stał tata i machał mi ręką rozbawiony. Odwzajemniłam gest, po czym zauważyłam, jak mężczyzna przywołuje mnie gestem ręki. Wstałam na równe nogi i zabierając swoją książkę, ruszyłam w jego stronę.

-No nareszcie — zaśmiał się, kiedy byłam już blisko niego. - Wołam Cię i wołam.

-Zamyśliłam się — uśmiechnęłam się pod nosem.

-Jak pierwszy dzień w szkole? - zapytał, opierając się o drzwi auta.

-Dobrze, poznałam parę ciekawych osób — powiedziałam, przypominając sobie trójkę sympatycznych nastolatków na stołówce i ciętą jak osa Valerie.

- To cudownie! - krzyknął ciut zbyt entuzjastycznie, na co tylko odpowiedziałam słabym uśmiechem — mam coś dla Ciebie — powiedział po chwili - Zamknij proszę oczy - polecił, a ja zrobiłam dokładnie to, o co poprosił mój opiekun. Po chwili usłyszałam tylko dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi od samochodu.  

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz