54.Och, on nie...

3.6K 365 51
                                    

Czytasz? Zostaw po sobie ślad i nie zapomnij przeczytać notatki!


-Alec- wydusiłam z siebie, gdy otworzyłam oczy i zobaczyłam jego. Wspomnienia z ostatniej nocy uderzyły we mnie, gromadząc w kącikach moich oczu łzy.

-Va...Vale...Valerie jest- zaczęłam,  jąkając się.

-Nie, nie jest Mal- pocałował wierzch mojej dłoni.

-Ja słyszałam...-chciałam kontynuować.

-Kłamała...Yolanda też kłamała. Chciały pieniędzy mojej rodziny, jak i Twojego ojca- wyjaśnił powoli, a ja starałam się przetworzyć te informacje. W mojej głowie od razu pojawił się obraz mojego taty. Pod wpływem emocji, leków i z resztą alkoholu również, wsiadałam do samochodu, nie mając żadnego doświadczenia za kierownicą i przez to mogłam zginąć. Złamałabym mu serce. W końcu włożył tyle energii, siły i czasu w samodzielne wychowanie mnie, a ja odwdzięczyłam mu się w najgorszy z możliwych sposobów. 

Złość na samą siebie spowodowała ogromne bóle w całym ciele, które wykrzywiły moją twarz, co nie minęło uwadze zielonookiego.

-Zawołam pielęgniarkę- powiedział i delikatnie odłożył moją dłoń, po czym wybiegł z sali, a po dosłownie kilkunastu sekundach w pomieszczeniu pojawiła się kobieta, a tuż za nią mój tata. Był przemęczony, ale szczęśliwy. Nawet bardzo. Dziwnym było tylko to, że razem z nimi nie pojawił się mój chłopak.

-Gdzie Alec?- zapytałam, próbując podnieść się do pozycji siedzącej.

-Córeczko tak się cieszę- powiedział mój ojciec, zbywając moje pytanie.

-Tato gdzie jest Alec?-powtórzyłam.

-Na korytarzu- wzdychnął, a mi ulżyło.

-Możesz go zawołać?- poprosiłam.

-Dopiero jak poważnie porozmawiamy- wyraz jego twarzy zmienił się na bardziej surowy.

-Tylko proszę jej nie denerwować Panie Blossom- odezwała się pielęgniarka, a mój ojciec kiwnął głową. Dopiero gdy wyszła, przeszedł do konkretów.

-Czy ty zdajesz sobie sprawę co zrobiłaś?- zaczął.

-Wiem tato, przepraszam, to było nieodpowiedzialne- opuściłam głowę skruszona.

-Nieodpowiedzialne to mało powiedziane. To była największa głupota świata. Nie  masz uprawnień do prowadzenia samochodu, a wsiadłaś jeszcze pod wpływem alkoholu i leków. I to do auta swojego przyjaciela- był zirytowany. 

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam- mówiłam szeptem. 

-Powinnaś się cieszyć, bo mogło skończyć się o wiele gorzej kochanie- dodał.

-Miałam omamy... Widziałam Jake'a, nie chciałam zabić go drugi raz, więc zaczęłam hamować, ale samochód wpadł w poślizg- zaczęłam tłumaczyć, a z moich oczu popłynął pierwszy strumień łez.

-Malia, Ty nie zabiłaś Jake'a. Sam sobie wybrał takie życie, a skoro nie potrafił nad nim zapanować, to już był jego problem, nie Twój- delikatnie mnie przytulił, a ja starałam się uspokoić.-Poza tym to był dzik- dodał.

-Przepraszam tato- powtórzyłam.-Nigdy więcej Ci tego nie zrobię- spojrzałam na niego.

-Kocham Cię Mal- pocałował mnie w czoło.

-Też Cię Kocham tatku- odpowiedziałam.-Co z Yolandą?- dopytałam.

-Powiedzmy, że nie mam szczęścia do kobiet- uśmiechnął się. Nie wiem czy był to prawdziwy uśmiech, czy tylko udawany. Yolanda go skrzywdziła, a on tłumił to w sobie. 

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz