Czytasz? Zostaw gwiazdeczkę.
TOM BLOSSOM POV.
Stwierdziłem, że zachowam się jak należy i przeproszę Alice za to moje nagłe i niezapowiedziane wejście do jej pokoju. Nie chcę, by istniało między nami jakiegoś typu skrępowanie, tylko dlatego, że ja widziałem więcej niż powinienem. Jest moją pracowniczką, więc nie chcę, żeby takie akcje się powtórzyły, bo w końcu skończę z pozwem sądowym dotyczącym molestowania. A najgorszym byłoby, gdyby Malia dowiedziała się, że 'podglądam' bezbronne kobiety.
Ruszyłem w kierunku kuchni, gdzie Alice ma zwyczaj, a także obowiązek urzędować. Kobieta stała przy blacie i zwinnie kroiła ogórek w kostkę. Zaczepienie jej dotykiem w tej sytuacji było naprawdę niestosowne, dlatego postanowiłem użyć samego głosu.
-Alice?- zacząłem, jednak nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.- Panno Spencer?- powtórzyłem, używając jej nazwiska, ponieważ może po ostatniej sytuacji nie życzy sobie bym mówił do niej po imieniu. Odczekałem parę sekund, ale dalej nic. Zero reakcji. No bo chyba nie jest na tyle obrażona, by się do mnie nie odzywać.- Halo!- zawołałem. No nic, czyli muszę ją dotknąć.
Zbliżyłem się, ale nie tak by naruszać bardzo jej przestrzeń. Wziąłem głęboki oddech i położyłem dłoń na jej ramieniu. Podskoczyła wystraszona, a ja dostałem po twarzy wcześniej wymienionym warzywem, a dokładniej ogórkiem.
- O mój Boże, przepraszam- powiedziała blondynka, jednocześnie wyciągając słuchawkę z ucha. No tak. Mogłem się domyślić. Kobieta zapewne uznając, że zachowanie powagi w tej sytuacji byłoby czymś absurdalnym, po prostu parsknęła śmiechem.
-Rozumiem, że zazwyczaj okłada pani szefostwo ogórkami po twarzy- powiedziałem, starając się brzmieć poważnie. Na jej twarzy pojawił się cień, a w oku dało się dostrzec błysk.
-Rozumiem, że zazwyczaj wchodzi pan swoim gosposiom do pokoju bez wcześniejszego ostrzeżenia- odpowiedziała. Okej tą rozgrywkę wygrała.
-No właśnie ja w tej sprawie. Liczę, że nie pozwie mnie pani o napastowanie- kontynuowałem, ale czułem, że nie wytrzymam długo, udając, że mnie to nie bawi.
-W pańskiej wersji to zapewne przeprosiny?- uniosła brew do góry.
-Tak. To znaczy poniekąd. Naprawdę nie chciałem wejść do pani pokoju. Poza tym nie miałem pojęcia, że zastanę panią pół nagą- wyznałem.
-No dobrze. Powiedzmy, że panu wybaczam- zaśmiała się, a ja odczułem ulgę.
-I wróćmy do mówienia sobie po imieniu- dodałem, a Alice na znak zgody kiwnęła głową.- Więc Alice, co powiesz na rejs łódką w ramach przeprosin?- zaproponowałem, bez wcześniejszego przemyślenia. Na jej twarzy widać było zawahanie.- Taki czysto przyjacielski rejs łódką- dodałem, by nie poczuła się dziwnie, w sumie to mogłoby się równać z randką, a w końcu spotykam się z Yolandą. To sprostowanie było konieczne.
-Nie wiem, czy powinnam. Muszę przygotować obiad- zastanawiała się.
-Obiad nie ucieknie, a dzisiaj jest taka ładna pogoda- starałem się ją przekonać.
-No dobrze- uśmiechnęła się.
ALICE POV.
Nie jestem przekonana, co do tego pomysłu, ale skoro już się zgodziłam to nie mam wyjścia. Głównym przeciwwskazaniem nie była tylko praca, ale także mój strój składający się z białej, koszulowej sukienki, z falbanką u dołu. To tylko i wyłącznie zasługa Malii, która na ten dzień wybrała mi taki outfit. Kolejne przebieranie nie wchodziło w grę, dlatego ruszyłam za Blossomem tak jak stałam, nawet nie ściągając fartuszka.
CZYTASZ
Story of my life
Teen Fiction*UWAGA* ⚪Mogą pojawiać się błędy. ⚪ Zamierzamy wstawiać zdjęcia. ⚪ Sceny +18.