41. Nie jesteśmy sobie pisani.

5.7K 533 97
                                    

Okej, wepchnięcie mnie do ciemnego pokoju wywołało we mnie strach, przerażenie i ogromną panikę. O ile to nie to samo. Dopiero, gdy światło rozjaśniło pokój odczułam ogromną ulgę.

-Doprowadzisz mnie do zawału- powiedziałam, łapiąc się za lewą pierś.

-W tym stroju, to Ty doprowadzasz mnie do czegoś innego- odpowiedział Lightwood z łobuzerskim uśmieszkiem.

-Jak to jest, że dopiero teraz się na siebie napotykamy?- zapytałam, zakładając ręce na biodra.

-Dlatego, że przed chwilą przyjechałem?- odpowiedział pytaniem.

-Aa to wiele wyjaśnia- zachichotałam.-Ale to i tak dziwne, no bo zamiast świętować ze swoją dziewczyną rocznicę, ty jesteś z...

-Dziewczyną, którą kocham naprawdę- dokończył, po czym szybko złączył nasze usta w pocałunku. Nie protestowałam. Chciałam tego, bardziej niż czegokolwiek innego. Uwielbiam to, gdy moje usta stykają się z jego ciepłymi wargami. Jest to wspaniałe uczucie. Niestety tym razem szybko zostało przerwane, ponieważ w mojej głowie pojawiło się milion pytań dotyczących  tego wieczoru. 

-A co z tą całą przemową? Valerie wszystko zaplanowała- powiedziałam, przerywając tym samym romantyczną chwilę. 

-Mal nie obchodzą mnie żadne beznadziejne nic nieznaczące przemowy, robione tylko i wyłącznie dla popularności- odpowiedział, cały czas patrząc w  moje oczy. 

-Ale ona będzie wściekła- kontynuowałam.

-Niech sobie będzie. Ja nie chciałem żadnych imprez, w ogóle nawet nie jestem pewny, czy my naprawdę mamy jakąś rocznicę, czy tylko to jej kolejny wymysł- przekręcił oczami przy tych wyjaśnieniach. Okej moja paplanina jest bezsensu, ale co poradzę, że jednak jestem trochę całą tą sytuacją zestresowana.

-Nie dzwoniła do Ciebie?- dopytałam.

-Tylko jakieś tysiąc razy, skłamie pewnie, że się rozchorowałem, żeby jakoś zachować resztki swojej wyimaginowanej godności. Już się nie mogę doczekać, aż zakończę tą całą maskaradę- mówiąc, usiadł na łóżku, wciąż trzymając moje dłonie. 

-Ale...- zaczęłam, jednak nie dane było mi skończyć.

-Mal proszę Cię, skończ z tymi pytaniami. Przyszedłem, żeby Cię zobaczyć, a później zabrać Cię do siebie, by jakoś milej spędzić czas- uśmiechnął się, pociągając mnie na swoje kolana, po czym zatopił swoją twarz w zagłębiu mojej szyi i zaciągnął się zapachem moich włosów. 

Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, spowodowana tym miłym doznaniem. 

-Uwielbiam Twój zapach- szepnął, a po chwili ponownie połączył nasze usta w czułym pocałunku. Początkowy spokojny, z czasem zaczął robić się agresywny i zachłanny, ale równocześnie przepełniony namiętnością. Po paru sekundach przełożyłam jedną nogę, siadając okrakiem na blondynie. W jego spodniach dało  się już wyczuć wypukłość. W sumie nie dziwne. Sama wyczuwałam w sobie podniecenie, a moje całkowicie podwinięta sukienka działała na Aleca podwójnie. 

Jego ciepłe ręce błądziły po moich plecach, zatrzymując się na zapięciu bardotki, a już po chwili odpiął ją. Sama wykonałam kolejny krok, wyciągając bieliznę z mojej sukienki i rzuciłam ją gdziekolwiek. Miałam ochotę przejąć inicjatywę. Lekko pchnęłam zielonookiego, dając mu do zrozumienia, że ma się położyć. Wykonał moje polecenia, a na jego twarzy dało się widzieć ten słynny łobuzerski uśmiech. Zaczęłam schodzić pocałunkami z ust na jego brodę, a później na szyję. Rękami zjechałam do krawędzi jego koszulki, jednak Lightwood ułatwił mi to zadanie i sam zdjął tę część garderoby. 

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz