Chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu, zrezygnowałam z powrotu do szkoły i udałam się w kierunku mojej rezydencji. Zdecydowanie to spotkanie z Aleciem Lightwoodem było jedną wielką klapą. Egoistyczna i zuchwała postawa chłopaka denerwuję mnie coraz bardziej, jednak skłamałabym, mówiąc, że jest mi obojętny. Podobnie jak on poczułam do niego coś, czego nie potrafię dokładnie skonkretyzować. Nie nazwałabym tego miłością, bardziej jest to coś na wzór chorej relacji kolega-koleżanka+ małe korzyści. To brzmi okropnie. Ta toksyczna więź na pewno nie wyjdzie nam na dobre, więc albo ją przerwiemy, albo znajdziemy bardziej przystepne rozwiązanie. Nie ukrywam, nie podoba mi się to, że Alec działa na dwa fronty, ale jakby nie patrzeć, mimo dokładnej znajomości sytuacji dalej świadomie w to brnę. Uczucia są do kitu.
-Mal? - usłyszałam ciepły głos Alice — to ty?
-Tak — krzyknęłam zła, ściągając buty.
-Co się stało?- zapytała, stając w progu i przyglądając się mojemu nerwowemu rozsznurowywaniu butów.
-Nic — mruknęłam - dzwonił tata? -zapytałam.
-Nie, ale kazał Ci przekazać, że nie wie, czy jego wyjazd się nie przedłuży.
-Super, jak zawsze — powiedziałam zła, po czym skierowałam się na schody i wbiegłam na górę. Weszłam do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Zarozumiały dupek. Co on sobie właściwie wyobraża. Nie jestem zazdrosna, po prostu chodzi o to, jak obchodzi się ze mną i Valerie. Nie przepadam za dziewczyną, jednak nie wolno tak po prostu zdradzać swojej dziewczyny na każdym kroku. Jakby nie patrzeć sama kiedyś byłam w tym miejscu co Val i wiadomość o tym, że mój chłopak przespał się z inną, wcale nie była dla mnie zachwycająca. O nie, ja mu jeszcze pokażę. Chory umysłowo zjeb. Zdenerwowana ułożyłam wygodnie się na łóżku, nakrywając swoje ciało puchatą kołdrą, po czym zasnęłam zmęczona dzisiejszym popołudniem.
***
Obudził mnie dzwonek telefonu, który świadczył o tym, że ktoś próbuję się ze mną skontaktować. Niechętnie wysunęłam rękę spod kołdry i złapałam za telefon leżący obok, na mojej szafce nocnej. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie wesołej czarnowłosej, która już wcześniej próbowała się ze mną skontaktować siedem razy.
-Halo? - powiedziałam zaspanym głosem, przykładając telefon do ucha.
-Mal? No nareszcie, dodzwonić się do Ciebie to jak zobaczyć Valerie uśmiechniętą — krzyknęła, a kąciki moich ust lekko uniosły się do góry na porównanie dziewczyny -Gdzie ty się podziewałaś?
-Amm rozbolał mnie brzuch i wróciłam do domu.
-Spałaś?- zapytała.
-Tak — powiedziałam niepewnie.
-Słychać, w każdym razie, chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku.
-Tak, jest okej — powiedziałam słabo.
-To dobrze, amm Mal, mogę Cię o coś zapytać?
-Janse — powiedziałam, zastanawiając się, o co może chodzić Avri.
-Zaprzyjaźniłaś się z Valerie?
-Co? Zwariowałaś? - zaśmiałam się.
-Chodziła dzisiaj cały dzień po szkole i mówiła tylko o tym, jak podobne jesteście — powiedziała dziewczyna z powagą w głosie.
-A ty jej uwierzyłaś? - zapytałam.
-Nie, ale...
-No dobra, powiem Ci — wyznałam- Valerie mama i mój tata są...- zacięłam się tu, zastanawiając się jak nazwać wiążącą ich relację — bardzo bliskimi przyjaciółmi, więc Valerie podobnie jak ja, jesteśmy zmuszone do bycia dla siebie miłymi — wytłumaczyłam.
-Że co? Twój tata i matka Valerie? - krzyknęła do słuchawki.
-Mhm, to z nimi ostatnio przyszło mi jeść kolację — powiedziałam.
-Żartujesz?- zapytała czarnowłosa, po czym usłyszałam tylko głośny śmiech.
-Nie, a tak w ogóle to...
-Mal! Goście — usłyszałam krzyk Alice z dolnej partii domu.
- Avri, zadzwonię później — powiedziałam - ktoś przyszedł.
-Okej, do potem — pożegnała się, po czym usłyszałam dźwięk zerwanego połączenia. Szybko poderwałam się z łóżka i zbiegłam na dół. W korytarzu moim oczom ukazała się grupka dziewcząt na czele z wysoką brunetką.
-Valerie?- pisnęłam zdziwiona jej osobą w moim domu.
-Mal!- krzyknęła uradowana, podbiegając do mnie i zamykając mnie w szczelnym uścisku — I jak się czujesz? - zapytała.
-Dobrze — powiedziałam niepewnie.
-To świetnie — uśmiechnęła się.
-A wy co tu robicie? - zapytała, starając się brzmieć grzecznie.
-Jak to co? Przyszłyśmy na babski wieczór — krzyknęła dziewczyna, uśmiechając się od ucha do ucha. Spojrzałam niepewnie w stronę Alice, która była równie mocno zszokowana co ja, po czym wróciłam wzrokiem na brunetkę.
-To jak, gdzie balujemy? - zapytała.
-Mój pokój jest na górze — powiedziałam.
-To ja może coś naszykuję — odezwała się Alice.
- Nie trzeba -odezwała się stanowczym głosem Valerie — Ethel, przekąski — powiedziała brunetka, a niska dziewczyna o blond włosach uniosła torbę, jak mniemam ze słodyczami do góry.
-W takim razie pójdę do siebie — odpowiedziała Alice — Jak coś to wołaj — szepnęła kobieta w moją stronę, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Razem z dziewczynami skierowałam się do swojego pokoju, po czym zajęłyśmy się babskimi sprawami. Valerie puściła najnowszy hit Beyonce, po czym zaczęły się rozmowy, śmiechy i plotki. Dziewczyny nie różniły się wiele od innych, jednak mimo wszystko dało się wyczuć wyrachowaną postawę każdej z nich. Mijały sekundy, minuty i godziny, a ja szczerze mówiąc, wcale nie czułam się najgorzej w towarzystwie Valerie i jej świty. Oczywiście, fakt, iż jej chłopak ją ze mną zdradza, dawał uczucie dyskomfortu, jednak postanowiłam się trochę odprężyć i wyluzować, zapominając o wszelkich nieprzyjemnościach i problemach. Jak to w życiu bywa, nie na długo.
-A tobie Mal? - usłyszałam Beth, drobną brunetkę, która jak się dowiedziałam, jest dziewczyną syna dyrektora. Jej drobna postura i delikatny, dziewczęcy wygląd nadawały jej miano naturalnej piękności. Z zachowania nie była najgorsza, wręcz przeciwnie. Była bardzo sympatyczna i jak zdążyłam zauważyć, wykazywała wiele empatii, co nie jest łatwą cechą.
-Ale, że co — zapytałam, nie wiedząc, o co chodzi, gdyż skupiłam się na dokładnym pomalowaniu paznokci.
-Jest ktoś, kto Ci się podoba?- zapytała, przykładając poduszkę do swojego brzucha.
-Można tak powiedzieć — uśmiechnęłam się, na myśl o Alecu. W odpowiedzi usłyszałam tylko głośny krzyk i śmiech dziewczyn.
-U lala co to za szczęściarz — zpaytała Ethel.
-Ja chyba wiem — uśmiechnęła się cwanie Valerie.
-Wiesz?- spojrzałam na nią zdezorientowana. Chyba nie podejrzewa mnie o to, że podoba mi się jej chłopak. A jeżeli się dowiedziała i to spotkanie jest tylko przykrywką, aby poznać moje słabości i wykorzystać je przeciw mnie. Matko Mal, ogarnij się. Świruska.
-Widziałam, jak na ciebie patrzy — mruknęła, przeglądając gazetę.
-Kto? Valerie no mów -pośpieszała ją czarnowłosa dziewczyna.
-Zamknij się Gridget — wypaliła słodka jak zawsze Valerie — Nie musicie wszystkiego wiedzieć — powiedziała, puszczając mi oczko. Chyba umówię się na wizytę do psychiatry, ponieważ powoli świruję. O co chodzi Val?
-Skończył się sok — odezwała się brunetka, podrywając się z łóżka -Masz jakiś w kuchni? - zapytała.
-Jasne, już po niego idę — rzuciłam.
-Idę z tobą — krzyknęła, a po chwili schodziłyśmy już po schodach — Możesz być spokojna, nikomu nie powiem — rzuciła brunetka, a ja lekko odwróciłam głowę w jej kierunku, zastanawiając się, o czym mówi.
-Ale czego nie powiesz? - zapytałam, wchodząc do kuchni.
-Tego, że lecisz na Poseya — powiedziała dziewczyna, zabierając sok pomarańczowy z blatu kuchennego.
-Że co? Ja i Posey? - spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Nie musisz tego ukrywać, widziałam wasze spojrzenia — powiedziała zachwycona — A poza tym Alec mi powiedział — rzuciła, wychodząc z kuchni.
-Co Ci Alec powiedział?- zapytałam ciekawa, lecąc za dziewczyną.
-Że ty i Posey jesteście ze sobą bardzo blisko- powiedziała, cwanie się uśmiechając i dając nacisk na przedostatnie słowo.
-Valerie... ja i Dylan to ...
-Musimy się zbierać, mama Ethel miała po nas przyjechać później, ale coś jej wtedy wypadło — powiedziała Beth.
-Wracasz z nami? - Ethel zadała pytanie w kierunku brunetki.
-Nie, Alec mnie odbierze — powiedziała, nawet nie zwracając na mnie uwagi. Odprowadziłyśmy dziewczyny do wyjścia, a po pożegnaniu się z nimi wróciłyśmy do mojego pokoju. Chciałam zacząć jakoś temat Dylana, jednak nie do końca wiedziałam jak. Dodatkowo chciałam dowiedzieć się za wszelką cenę, co powiedział Lightwood na mój i Poseya temat.
-Valerie, skąd wiesz, że podoba mi się Posey? - zapytałam.
-Jak to skąd? Widać to gołym okiem.
-Znaczy co? - drążyłam.
-Oj Mal, widać to jak na siebie patrzycie, jak rozmawiacie i takie tam. Posey na ciebie leci, a udowanił to już chyba nie raz, prawda? - spojrzała na mnie — Alec opowiadał mi, jak widział Cię na rękach Dylana — rzuciła, pisząc coś w telefonie.
-Alec Ci to powiedział?- zapytałam głupio.
-No tak, mówił też, że byliście gdzieś razem, kiedy miał się z nim spotkać no i w sumie przecież Posey dzwonił, żebyś, odebrała go z clubu — przypomniała zaistniałą niedawno sytuację.
-Wiesz Valerie, ja nie do końca jestem...
-Już jest — usłyszałam głos brunetki. Spojrzałam zdezorientowana na dziewczynę i jej gwałtownemu zbieraniu swoich rzeczy.
-Kto?- zapytałam, marszcząc brwi.
-Alec, przyjechał po mnie- uśmiechnęła się cwanie.
-Kiedy się z nim ugadałaś?
-Jakieś dziesięć minut temu — wzruszyła ramionami — Musimy to kiedyś powtórzyć — powiedziała, wychodząc z mojego pokoju, ale następnym razem zostaje na noc -powiedziała, schodząc po schodach — dzisiaj czeka mnie upojna noc z tym przystojniakiem — rzuciła, wskazując na samochód stojący za bramą.
-Twoja mama...- zaczęłam.
-Wyjechała na targi — wzruszyła beznamiętnie dziewczyna ramionami — Trzeba korzystać z okazji — powiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha — lecę, buziaczki — zachichotała, wysyłając mi całuska w powietrzu, po czym opuściła mój dom. Podeszłam do okna, aby móc odprowadzić dziewczynę wzrokiem, czego zaraz pożałowałam. Valerie wsiadła do samochodu chłopaka, w którym jeszcze kilka godzin temu siedziałam ja, po czym zaczęła go namiętnie całować. Alec bez zawahania oddawał każdy pocałunek, a we mnie aż się zagotowało. Zdenerwowana odwróciłam się na pięcie i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Zła, zmęczona i smutna postanowiła wziąć gorący prysznic. Ciepła woda i wiśniowy zapach żelu pozwoliły mi na chwilę ukojenia i odprężenia. Po orzeźwiającym prysznicu wytarłam się puchatym ręcznikiem i usiadłam na łóżku. Było mi przykro. Targały mną mieszane uczucie w stosunku do chłopaka i jego zachowania. Z jednej strony zależało mi na nim, ale z drugiej Alec nie potrafił podjąć słusznej decyzji wobec mnie i Valerie.
-Mal? - z zamyśleń wyrwało mnie ciche pukanie, a następnie głos Alice.
-Tak?- zapytałam, a kobieta weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-Wszystko w porządku? Przyszłaś dzisiaj bardzo podenerwowana — powiedziała, siadając obok mnie.
-Tak, po prostu miałam zły dzień — mruknęłam.
-Co takiego się stało, że był zły?
-Pokłóciłam się z kimś, na kim mi tak jakby trochę zależy — wyznałam.
-Tak jakby trochę? - zmarszczyła brwi.
-No tak jakby — powtórzyłam, wstając z łóżka i kierując się w stronę toaletki. Kobieta po chwili zrobiła to samo i stanęła za mną, chwytając za szczotkę leżącą na blacie.
-Mogę?- zapytała, a ja skinieniem głowy odpowiedziałam jej odbiciu w lustrze — Więc o co dokładnie poszło? -zapytała, rozczesując moje długie rude włosy.
-Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że ta relacja, z bliską dla ciebie osobą, jest toksyczna i bez przyszłości, jednak istnieję jeden procent szans na szczęśliwe zakończenie? - zapytałam.
-Cóż... to bardzo trudne pytanie — odpowiedziała blondynka — Skoro jednak jakiś procent jest, to zapewne bym zaryzykowała — uśmiechnęła się — Jednak gdyby ta relacja zaczęła mnie przerastać, po prostu bym z niej zrezygnowała — kontynuowała — Czasami ludzie znajdują się w pozornie trudnych sytuacjach, tak zwanych bez wyjścia, jednak kiedy spojrzą na problem z innej perspektywy, potrafią obiektywnie ocenić sytuację i dokonać prawidłowego wyboru.
-A uczucia?- spojrzałam na nią smętnie.
-Są nieodłączną częścią każdego człowieka, zawsze będą utrudniać podejmowanie decyzji, jednak te najsłuszniejsze podejmiesz, kierując się głosem serca — zakończyła, odkładając szczotkę na blat — Chodzi o tego chłopaka, prawda? - zapytała, a ja uśmiechnęłam się lekko i spuściła głowę — Nie przejmuj się, poczekaj na rozwój wydarzeń — powiedziała.
-Tak chyba zrobię — mruknęłam.
-No, a teraz leć spać — powiedziała kobieta, całując mnie w czubek głowy - Dobranoc - rzuciła, kiedy znajdowała się już przy drzwiach.
-Alice? -zatrzymałam jeszcze na chwilkę kobietę.
-Tak?
-Dziękuję, dobranoc — powiedziałam z uśmiechem, a kobieta odwzajemniła mój gest, znikając za drzwiami mojego pokoju.
♥Dziękujemy, że jesteście! Czekamy na wasze wiadomości, gwiazdki i komentarze♥
♥Kolejny rozdział już jutro ! ♥
CZYTASZ
Story of my life
Teen Fiction*UWAGA* ⚪Mogą pojawiać się błędy. ⚪ Zamierzamy wstawiać zdjęcia. ⚪ Sceny +18.