-Mieniące się lampki i stół z przekąskami dla wszystkich. Do tego budka ze zdjęciami i stół bilardowy - wymieniała Valerie podczas lunchu.
-Skąd ty to wszystko weźmiesz? - zapytała podejrzliwie blondynka, której ostatnim czasem tak jakby zajęłam miejsce.
-To akurat nie powinno Cię interesować, zacznij lepiej szukać ciuchów na tę imprezę -rzuciła kąśliwie brunetka w stronę koleżanki - w byle czym chyba nie przyjdziesz? - spojrzała na nią z wyższością.
-Jasne, że nie - odpowiedziała trochę urażona sugestią Valerie.
-Super - wzruszyła beznamiętnie ramionami Val - A ty Blossom? - skierowała się teraz w moją stronę, jednocześnie wybijając mnie z rytmu grzebania w swoim 'obiedzie'.
-Co ja? - uniosłam na nią spojrzenie.
-W czym przyjdziesz na moją i Aleca rocznicę? - zapytała brunetka, a mnie lekko zatkało. Bo w sumie nie bardzo obchodziła mnie ta impreza i wcale nie miałam zamiaru się na niej pojawiać.
-Jeszcze się nie zastanawiałam - skłamałam, chcąc uniknąc ciekawskich pytań.
-Co to? - zapytała Valerie, wskazując na białą karteczkę wystającą z kieszonki mojej torby, na której zapisany był numer do młodego funkcjonariusza policji.
-Aaa... - zaczęłam głupkowato szukając odpowiedniej wymówki - Numer do nowego znajomego - uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Znam go? - zapytała, poruszając zabawnie brwiami.
-Nie sądzę - powiedziałam, siląc się na uśmiech.
-Jasne - prychnęła - Napisz do niego - zachęcała.
-To nie jest dobry pomysł.
-Dlaczego? - zapytała.
-Ponieważ nasza znajomość się dopiero zaczęła i w sumie nie znam go dobrze.
-Moja impreza! - krzyknęła dziewczyna - To znaczy moja i Aleca- poprawiła się po chwili - Zaproś go do nas na imprezę jako swoją osobę towarzyszącą, będziesz mieć okazję do poznania się z nim bliżej - powiedziała, jakby wpała na coś niesamowitego.
-O mój Boże - usłyszałam zduszony śmiech Ethel - Co ona na siebie założyła? - zachichotała, a reszta stolika skierowała swój wzrok w kierunku wejścia na stółówkę. W progu stała Avri w zwykłej szarej bluzie, czarnych getrach i okularach na nosie.
-To zwykła kujonka - odezwała się blondynka - Nie ma co na nią tracić czasu - powiedziała, odwracając ponownie głowę w kierunku swojego obiadu.
-Wracając do tematu twojego znajomego - zaczęła Valerie jednak nie było dane jej skończyć, gdyż przerwała jej jedna z dziewczyn.
-Na nią nie, ale na Aleca Lightwoda... - powiedziała Ethel zagryzając wargę. Automatycznie podniosłam wzrok ku górze i zobaczyłam Aleca idącego razem ze swoją świtą w naszą stronę. Cóż... nie powiem zagotowało się we mnie jak nigdy. Nie, to nie dlatego, że ostatnim czasem w ogóle nie potrafię się dogadać z chłopakiem, ale dlatego, że w dłoniach trzymał ogromny bukiet herbacianych róż. Chłopak z uśmiechem na twarzy zbliżał się coraz bardziej wraz z kolegami do naszego stolika, po czym kiedy znalazł się już wystarczająco blisko i zwrócił wystarczającą uwagę publiczności, jaką była reszta uczniów znajdujących się na stołówce, chwycił Valerie za dłoń, po czym pomógł jej wstać, a następnie wręczył jej ogromny bukiet. Szczerze? zabiłabym żeby znaleźć się teraz na miejscu tej brunetki i myślę, że nie tylko ja.
-Oh Alec, a to z jakiej okazji?- zapytała brunetka uśmiechając się od ucha do ucha.
-A czy musi być jakaś okazja? Nie mogę dać swojej dziewczynie zwykłych kwiatów? - zapytał, naciskając na dwa słowa, a mianowicie 'swojej' i 'dziewczynie'. Skończony dupek.
CZYTASZ
Story of my life
Teen Fiction*UWAGA* ⚪Mogą pojawiać się błędy. ⚪ Zamierzamy wstawiać zdjęcia. ⚪ Sceny +18.