37. W końcu będziemy sami.

5.5K 411 52
                                    

-Powiedziała tak, żeby mi pomóc, tak naprawdę łączy nas coś innego- blondyn nie odrywał ode mnie wzroku, a mnie zamurowało.- Mal... Kocham Cię- powiedział, a ja zamarłam w totalnym szoku.

-Pomóc? W czym? Co to w ogóle ma wszystko znaczyć?- odezwał się Jeremy, a ja nawet nie przeniosłam wzroku na niego, tylko wpatrywałam się w blondyna.

-Serio jesteś taki tępy?- zaśmiał się Alec.

-Licz się ze słowami, za obrazę funkcjonariusza grozi kara grzywny- uniósł się czarnowłosy.

-Daruj sobie, nawet nie jesteś na służbie- rzucił prześmiewczo.

-Skąd to wiesz?- warknął.

-Bo gdybyś na niej był, to nie umawiałbyś się na randki- powiedział, a Jeremy wyglądał na całkowicie wyprowadzonego z równowagi.

-Dobra- prychnął- Mal może łaskawie mi wyjaśnisz, o co tu chodzi?- zapytał poirytowany, spoglądając na mnie tym swoim świdrującym wzrokiem.

-Co ty powiedziałeś?- ocknęłam się, patrząc wciąż w stronę Lightwooda, a na jego twarz ponownie wróciła powaga.

-Kocham Cię — powiedział zielonooki, przykucając przy mnie i łapiąc mnie za dłonie — Kocham Cię Mal i dlatego proszę, chodźmy stąd.

-Ale Ty i Vale...

-Nic do niej nie czuję — przerwał mi chłopak — Kocham Cię Mal i zrobię wszystko, żebyśmy byli razem, ale musisz mi dać trochę czasu. Sama wiesz, co zrobiłaby Valerie, gdyby dowiedziała się, że na drugi dzień po zerwaniu jesteś moją dziewczyną.

-Twoją dziewczyną? - powtórzyłam z niedowierzaniem.

-To są jakieś jaja- wtrącił Jeremy, o którym aktualnie zapomnieliśmy.

-Tak, kocham Cię i chcę, żebyś została moją dziewczyną — powiedział Alec, a ja uścisnęłam mocniej jego dłoń.

-No chyba nie zamierzasz z nim...-zaczął czarnowłosy siedzący naprzeciwko w momencie, kiedy zaczęłam wstawać od stołu.

-Zamierzam — powiedziałam, wciąż uśmiechając się jak głupia w stronę Aleca.

-Malia!

-Nara smerfie — odezwał się rozbawiony Alec, wyprowadzając mnie za rękę z tej tandetnej knajpki. Kiedy wyszliśmy już z Lolipops, zielonooki otworzył mi drzwi od swojego auta, którym po chwili odjeżdżaliśmy spod małej restauracji. W oknie zdążyłam zobaczyć jeszcze tylko przymuloną i zdezorientowaną twarz Jeremy'ego. Randka z tym kolesiem była chyba najnudniejszą rzeczą w moim życiu. Cóż straciłam dobrą godzinę na słuchaniu o przestrzeganiu prawa, wykroczeniach i zapinaniu pasów. Szczerze mówiąc, czarnowłosy może i jest przystojny oraz ma szeroki zakres wiedzy, jednak za grosz nie potrafi słuchać innych, co przyprawia o niemały ból głowy. Mimo wszystko myślę, że podjęcie się randki z Jeremym przyniosło pozytywne skutki. W końcu Alec powiedział, co czuje, a mi jakby ulżyło. Rozumiem jego ostrożność w stosunku do Valerie. Dziewczyna jest chwilami agresywna i niebezpieczna, a jej ofiarami padają przypadkowe osoby.

-W porządku? - usłyszałam głos, którego mogłabym słuchać cały czas.

-Zamyśliłam się — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, kiedy wjeżdżaliśmy na posesję Lightwoodów.

-O czym myślisz?- zapytał, parkując przed swoim domem.

-Nad tym, co będzie teraz- powiedziałam cicho, a w odpowiedzi zobaczyłam tylko cwany uśmieszek Aleca.

-Teraz moja droga -rzucił, wysiadając z samochodu i obchodząc go — będziemy w końcu sami — odezwał się, otwierając mi drzwi i pomagając wysiąść.

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz