26. To nie jest schadzka.

5.7K 506 47
                                    

W mediach po raz kolejny zwiastun, ponieważ niektóre osoby ostatnio nie mogły go wyświetlić. :* 

  -Gdzie się wybierasz o tej porze? - usłyszałam za sobą ciepły głos Alice.

-Matko! Alice, chcesz, żebym zeszła na przedwczesny zawał? -zapytałam, poprawiając się w lustrze.

-Dobra, dobra — zaśmiała się — powiedz lepiej, gdzie się wymykasz, zanim zejdzie tu twój ojciec — powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha.

-Możesz mu o tym nie wspominać? Tak jakby mam szlaban -powiedziałam niewinnie, patrząc na swoje buty — Umówiłam się z koleżanką- skłamałam.

-z Tą o imieniu Alec? - zapytała z cwaniackim uśmieszkiem.

-Tak, to znaczy nie! - krzyknęłam, a kobieta parsknęła śmiechem — umówiłam się z Avri — zaczęłam się tłumaczyć — obiecałam jej w czymś pomóc i ... No wiesz...

-Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć- powiedziała, podając mi kurtkę.

-Wcale tego nie robię- rzekłam, ale niezbyt pewnie.

-Robisz- odpowiedziała, uśmiechając się.

-Alice? Ktoś przyszedł?- usłyszałyśmy głos mojego taty, dobiegający z salonu, a następnie jego kroki.

-No zmiataj, jeżeli masz zamiar jeszcze gdziekolwiek wyjść — powiedziała kobieta, wypychając mnie za drzwi.

-Dziękuję — wyszeptałam.

-Młodzi i ich schadzki -zaśmiała się kobieta.

-To nie jest schadzka — wypaliłam, zamykając za sobą drzwi, po czym pędem ruszyłam w kierunku bocznej bramy, licząc, że nikt mnie nie przyłapie na ucieczce. Matko, jak to brzmi. Nigdy w życiu nie wychodziłam z domu, uprzednio nie mówiąc o tym tacie. Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, dlaczego to robię. Dlaczego idę gdzieś z Aleciem i pozwalam na to coś, co jest między nami. To chore, jednak mimo wszystko przegrywam sama ze sobą i ostatecznie idę uradowana na spotkanie z chłopakiem. Oddaliłam się szybko od domu i mijając kolejne wysokie drzewa, usłyszałam znajomy głos.

-Nie powinnaś sama się włóczyć o takiej porze — powiedział Alec, opierając się o wysoką brzozę.

-Ty mi kazałeś- rzuciłam, starając się odwrócić od siebie uwagę.

-Zasugerowałem, a ty się zgodziłaś- rzekł zadowolony.

-Zawsze mogę się cofnąć- powiedziałam, po czym zaczęłam się odwracać. Alec jednak szarpnął mnie za ramię i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.

-Chyba nie myślisz, że Ci pozwolę — wyszeptał do mojego ucha, a po moim ciele przeleciał przyjemny dreszcz. Po chwili przysunął się do mojej twarzy, pozostawiając na moich ustach czuły pocałunek - Nie tym razem słoneczko - mruknął, uśmiechając się zadziornie. — Idziemy.

-Niby gdzie?- zapytałam zaciekawiona.

-Na stary most — powiedział, prowadząc mnie w stronę miejsca, którego nie znałam. Dobra Mal, jesteś idiotką. Przeprowadzasz się do mniejszego miasteczka, żeby zacząć od nowa, a tak naprawdę ładujesz się w kolejne kłopoty. Prowadzasz się z gwiazdką szkolną za plecami jego walniętej dziewczyny i do tego wszystkiego śmiało idziesz w miejsce wskazane przez niego o naprawdę późnej porze. Idiotka to za mało. Jesteś psychiczną idiotką Mal.

-Alec?- zaczęłam.

-Zaraz będziemy- odpowiedział.

-Nie o to mi chodzi- powiedziałam, przedzierając się między drzewami.- Chciałam zapytać, co jest...

-To tutaj — powiedział, a ja uniosłam wzrok.

-Wow- tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Nie był to jakiś nieziemski widok na miasto, ale również posiadał swój urok. Kontrast między naturą a cywilizacją. Po jednej stronie mostu znajdował się spokojny las, natomiast po drugiej miasteczko tętniące życiem. Oba punkty przedzielała rzeka, a jedyną nicią połączenia był właśnie ten most.

-Dlaczego tu jest tak pusto? - zapytałam.

-Zbudowali nowy, lepszy — powiedział, wskakując na kamienną barierę.

-Zejdź! Spadniesz — krzyknęłam, wystraszona, że chłopakowi może się coś naprawdę stać, a ja jako słaby pływak nie udzielę mu prawidłowej pomocy.

-Martwisz się o mnie?- zapytał, mrużąc przy tym oczy.

-O siebie. Jeżeli wychwyci mnie tu jakaś kamera, a ja Ci nie pomogę to prawdopodobnie trafie do pierdla- odpowiedziałam żartobliwie.

-Urocza to ty jesteś, nie powiem — prychnął sarkastycznie, po czym odwrócił się w stronę wody. Uwagę od chłopaka odwrócił mój dzwoniący telefon. Z przerażeniem zaczęłam szukać go w torebce, bojąc się, że nadawcą połączenia może być mój tata, który zorientował się, że zniknęłam, a po całym mieście szuka mnie szwadron policji i wojska. Gdy znalazłam urządzenie, nawet nie spoglądając, kto dzwoni, odebrałam je. Tak to nieładnie w stosunku do Aleca, no ale co ja poradzę.

-Halo?- zapytałam podejrzliwym głosem.

-Mal? Hej, tu Mason!- przywitał się ze mną przyjaciel, a kamień spadł mi z serca.

-Cześć Mason! Coś się stało?- kiedy wymieniłam imię mojego kolegi, Alec odwrócił się w moim kierunku i zaczął mnie uważnie obserwować. Ja przyłożyłam palec do ust, dając mu do zrozumienia, że teraz powinien być cicho.

-Myślałem o jakimś wypadzie, całą naszą paczką? Co ty na to?- zapytał, a ja wiedziałam, że muszę w parę sekund wymyślić dobrą wymówkę. Nie chcę go okłamywać, ale moja dziwna znajomość z zielonookim blondynem musi pozostać w tajemnicy.

-Wybacz Mason, ale nie mogę- powiedziałam szybko.

-Kurczę, dlaczego?- cholera, myślałam, że nie zapyta.

- Yyy, Cezar się rozchorował i się nim opiekuje- skłamałam. BOŻE CO ZE MNIE ZA PRZYJACIÓŁKA!- Innym razem, przeproś wszystkich ode mnie!- dodałam.

-Okej, ale będziesz musiała nam to zrekompensować!- zawołał zadowolony.

-Jasne, jeszcze raz przepraszam! Paaa!- nie czekając na jego pożegnanie, rozłączyłam się. I ponownie przeniosłam wzrok na Lightwooda.

-Od teraz jestem psem?- zapytał sarkastycznie.

-Jak skaczesz, to się pośpiesz, bo już zgłodniałam — powiedziałam znudzonym głosem. Chłopak nawet na mnie nie spoglądając, odpowiedział:

-Okej — Po chwili Alec szybkim ruchem zaczął siadać na barierce, jakby miał zamiar naprawdę skoczyć. Wystraszona jego zachowaniem natychmiast rzuciłam się w jego stronę. Nie mógł skoczyć. Wszystko by się powtórzyło, a przecież od tego chciałam uciec.

-Przestań! Żartowałam-krzyknęłam, podbiegając i łapiąc Aleca za ramię.

-Ja też — powiedział, uśmiechając się łobuzersko i puszczając mi oczko.

-Zwariowałeś? Wiesz, jak się wystraszyłam? - warknęłam zła, odsuwając się od chłopaka z łzami w oczach.

-Ej nie przesadzaj. Nic się takiego przecież nie stało -rzucił, zeskakując z barierki.

-Owszem stało- powiedziałam, kierując się w stronę zejścia z mostu.

-Mal, zaczekaj — krzyknął, podbiegając do mnie — Przepraszam, okej? - powiedział, łapiąc mnie za dłonie.

-Wystraszyłam się — mruknęłam, spuszczając głowę w dół tak, aby chłopak nie mógł dostrzec łez wydostających się z moich oczu.

-Przepraszam — powiedział, unosząc dłonią mój podbródek i przyciągając mnie do siebie. Po chwili byłam zamknięta w szczelnym uścisku, który sprawiał, że pierwszy raz od bardzo dawna czułam się bezpiecznie. Kto by pomyślał, że te ramiona staną się moim schronieniem? Na pewno nie ja.  





KOCHANI!

WYBACZCIE NAM TAK KRÓTKI ROZDZIAŁ! NASTĘPNYM WAM TO WYNAGRODZIMY! 

NIE ZAPOMNIJCIE ZOSTAWIĆ GWIAZDKI I KOMENTARZA! 

DZIĘKUJEMY, ŻE Z NAMI JESTEŚCIE! 

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz