4. Ta ruda! Jak masz na imię?

8.9K 457 40
                                    

Dzisiaj pogoda znacznie różniła się od tej z poprzedniego dnia. Ciepłe słońce zasłonięte było ciemnymi chmurami, z których kropił deszcz, a lekki wiaterek zamienił się w chłodny wiatr. Mimo słabych warunków klimatycznych postanowiłam nie poddawać się pogodzie, dlatego wybrałam czarny sweterek a do niego czerwoną, trapezową spódniczkę. Rozczesałam włosy, umalowałam się, podkreślając usta czerwoną szminką i dopięłam do sweterka mała czerwoną broszkę w kształcie czereśni. Końcowy efekt był dokładnie taki, jak oczekiwałam. Wyglądałam dziewczęco, ale z klasą co było jak najbardziej w moim stylu. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i zeszłam na dół na śniadanie. W jadalni czekał już posiłek przygotowany dla dwóch osób. Zajęłam jedno z wolnych miejsc i zabrałam się za konsumowanie twarożku przygotowanego przez Alice.


-Dzień dobry — usłyszałam, a po chwili zauważyłam, jak tata wszedł do pomieszczenia.

- Cześć — przywitałam się, nalewając sobie szklankę ciepłego mleka.

-Co my tu dzisiaj mamy...- mówił tata, przyglądając się przygotowanemu śniadaniu, zacierając przy tym dłonie.

-Twarożek — powiedziałam, biorąc kęs kanapki.

-Smakuje?- zapytał.

-Pfff... też pytanie — prychnęłam, na co tata się zaśmiał — Amm tato? - zaczęłam, korzystając z okazji — możesz przekazać Robowi, że zadzwonię do niego, kiedy będę potrzebować transportu? Chciałabym pójść dzisiaj po szkole ze znajomymi do jednej knajpki — powiedziałam, upijając łyk ciepłego napoju.

-Oczywiście, poinformuję go — powiedział.

-Dzięki — rzuciłam, po czym wstałam z połówką kanapki i podeszłam do taty, całując go w policzek. Zaczęłam się kierować do wyjścia, kiedy usłyszałam za sobą głos mojego opiekuna.

-A Ty dokąd? Jeszcze nie zjadłaś! - wołał za mną.

-Do szkoły, zjem po drodze — zaśmiałam się, widząc niezadowolenie na twarzy mojego ojca. Tak, mój tata to zdecydowanie ten typ, który nie zgadza się, aby podczas posiłku korzystano z telefonu czy jedzono poza miejscem do tego wyznaczonym. Mimo jego twardej zasady, której uporczywie się trzyma i ja staram się trzymać, zdarza mi się przemycić to i owo do pokoju.

Szybkim krokiem przeszłam odległość, która dzieliła mnie od samochodu i zajęłam miejsce pasażera, po czym zapięłam pasy bezpieczeństwa. Po około 20 minutach znajdowałam się pod szkołą. Wyszłam z samochodu, uprzednio żegnając się z moim szoferem i skierowałam się w stronę budynku, w którym miałam spędzić kolejne 7 godzin.

- No nieźle czekasz pod bramą Mason — mruknęłam sama do siebie, idąc szybkim tempem w stronę szkoły. Kiedy znalazłam się przy drzwiach frontowych, zostałam mocno pociągnięta w bok, przez co straciłam nieco równowagę, ale osoba, która przyciągnęła mnie do siebie, nie dała mi upaść.

-Mal! Już się martwiłem, że Cię zalało! - usłyszałam rozbawiony głos Masona i śmiech pozostałej dwójki przyglądającej się całej sytuacji.

-Spoko, mieszkam na jachcie — powiedziałam kiedy chłopak uwolnił mnie z uścisku.

-Serio? - zapytał całkiem poważnie.

-Nie — zaśmiałam się.

-Chodźcie, za chwilę będzie dzwonek — odezwała się po chwili Avri.

-Hej Mal! Zgadnij, z kim masz dzisiaj zajęcia, na których uczymy się TYCH SPRAW - zaśmiał się Mason dając nacisk na ostatnie dwa słowa. - mała podpowiedź - ściszył głos i nachylił się nad moim uchem — jest zajebisty.

-Joshua? - zapytałam z uśmiechem, mimo że dobrze wiedziałam, że to nie o niego chodzi. Chłopak parsknął śmiechem, po czym kiwnął w moją stronę, przecząco głową natomiast Mason tylko wywrócił oczami.

-Skoro to nie Joshua to jakiego innego zajebistego chłopaka jeszcze znasz? - zapytał, wypinając przy tym dumnie pierś.

-Wielu znam chło...

-Chodzi do tej szkoły! - krzyknął naburmuszony jak małe dziecko.

-Hmm nie mam pojęcia — zaczęłam — chyba nie chodzi o Ciebie? - zapytałam, drocząc się z chłopakiem.

-No wiesz?! - oburzył się, co wywołało śmiech u wszystkich z wyjątkiem jego.

- Oj no droczę się — uśmiechnęłam się.

- Mam nadzieję — prychnął, udając obrażonego.

-Mal, co masz pierwsze? -zapytała mnie po chwili Avri.

-Amm... Matematyka — powiedziałam po dłuższym zastanowieniu — A wy?

-Biologia — rzucił Joshua.

-Angielski — mruknął Mason.

-Konkurs z chemii — powiedziała dumnie Avri.

-Z chemii? - zapytałam zaskoczona.

-Nasza malutka Avri jest taka mądra nie tylko z przedmiotów humanistycznych, ale i ścisłych. To nasz mały geniusz. Jestem taki z niej dumny — powiedział teatralnie Mason, opierając się o głowę niskiej czarnulki, co wywołało u niej złość natomiast u mnie i Joshu'y rozbawienie.

-Za pięć minut dzwonek, widzimy się tu na następnej przerwie? - zapytał Joshua, na co wszyscy zgodnie przytaknęli. Po chwili każdy szedł już w swoje strony. Przechodząc korytarzem, czułam na sobie spojrzenia większości uczniów, którzy zapewne w dalszym ciągu zaaferowani byli wczorajszą sytuacją, jaka miała miejsce na stołówce. Chcąc uniknąć ciekawskich spojrzeń, postanowiłam przyśpieszyć kroku i znaleźć się jak najszybciej w klasie matematycznej. Po krótkiej chwili znalazłam salę i zajęłam jedno z wolnych miejsc. Równo z dzwonkiem do klasy wszedł nauczyciel, który zdecydowanie przykuwał swoim wyglądem. Mężczyzna w podeszłym wieku, którego długie, siwe włosy zostały upięte w niski kucyk. Czerwone otoczki okularów przykówały uwagę, a jego 'luźny' strój sprawiał wrażenie, że nie ma się do czynienia z kimś poważnym.

-Witam klaso! - krzyknął uśmiechnięty od ucha do ucha — To, co dzisiaj? Logarytmy, równania czy geometria? - zapytał, a ja zaczęłam się baczniej przyglądać nauczycielowi. W klasie zaczęły się rozmowy i dyskusję, które po chwili jednak ucichły bez konieczności uspokajania nastolatków.

-Logarytmy Panie Hastings — powiedziała jedna z dziewczyn siedzących na przodzie. Mężczyzna pokiwał tylko głową na znak, że rozumie, po czym podszedł do tablicy i zawzięcie zaczął tłumaczyć pierwsze zadanie. O dziwo wszyscy go słuchali, a nawet od czasu do czasu zadawali dodatkowe pytania, które wykraczały poza materiał obowiązkowy. Pierwszy raz spotykam się z osobą, która naucza matmy i nie sprawia wrażenia mordercy. Właściwie pierwszy raz spotykam się z nauczycielem, do którego uczniowie mają taki szacunek i angażują się w jego lekcję. Co prawda, sama muszę przyznać, Pan Hastings świetnie tłumaczy a do tego jest przy tym miły i stara się dotrzeć do każdego ucznia. Po skończonej lekcji jeszcze kilkoro uczniów zostało przy nauczycielu, chcąc dopytać o kilka przydatnych informacji, które mogłyby pomóc im w pracy domowej. Spakowałam swoje rzeczy do torby, po czym wyszłam z klasy i skierowałam się w stronę swojej szafki. Otworzyłam metalowe drzwiczki i odłożyłam zbędne podręczniki. Kiedy zamykałam szafkę, usłyszałam męski głos, przez co się wystraszyłam i wydałam z siebie zduszony pisk.

-Hej, spokojnie — zaśmiał się chłopak, który seksownie opierał się o metalowe szafki -Masz na imię Mal, prawda? - obdarował mnie nieziemskim uśmiechem.

-Tak — uśmiechnęłam się, po czym odwróciłam się w drugą stronę, chcąc odejść. Bezskutecznie. Chłopak wyprzedził mnie i zatrzymał się przede mną.

-Nie uciekaj — powiedział.

- Nie uciekam, zaraz mam lekcję — odpowiedziałam.

-Każdy je ma — zaśmiał się, co mnie trochę poirytwało — Dylan - przedstawił się. Kojarzyłam go, należał do elity. Widziałam go na podeście, kiedy o jego stoliku opowiadała Avri. To najlepszy przyjaciel chłopaka Valerie.

-Czego właściwie ode mnie chcesz? - zapytałam, chcąc odejść jak najszybciej od chłopaka, który należał do popularsów.

-Pogratulować — zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę, nie wiedząc, o co mu chodzi — To, co zrobiłaś wczoraj na stołówce — kontynuował — to było... wow — powiedział z uznaniem.

-Dzięki — mruknęłam, chcąc pozbyć się chłopaka, zanim nas zobaczy ktoś z moich znajomych.

-Valerie to jędza, wywołałaś spory szum wokół swojej osoby — powiedział.

- Nie chciałam tego, ale to ona zaczęła — odparłam zgodnie z prawdą.

-Nie ukrywam, zaimponowałaś mi — uśmiechnął się czarująco, a ja poczułam, jak na moje policzki wkrada się rumieniec.

-Muszę już iść — uśmiechnęłam się, po czym chciałam wyminąć Dylana, jednak chłopak zatrzymał mnie w pół kroku.

-Poczekaj — złapał mnie za łokieć — dzisiaj jest u mnie impreza, przyjdź — powiedział, a mnie zatkało.

-To raczej nie moje towarzystwo — prychnęłam.

-Dylan! - usłyszeliśmy wołanie dochodzące zza moich pleców. Odwróciłam głowę i przy jednej z klas stała grupka chłopaków należących do elity.

-Już idę! - krzyknął chłopak, po czym znowu wrócił swoim spojrzeniem na mnie -Zaproszenie jest cały czas aktualne — powiedział już ciszej — liczę, że przyjdziesz — rzucił, po czym puścił mi oczko i skierował się w stronę kolegów. Podążałam za nim wzrokiem, aż doszedł do swoich znajomych, których przejechałam dokładnie spojrzeniem. Wśród nich stał Alec, z którym przez przypadek nawiązałam kontakt wzrokowy. Patrzyliśmy obojętnie chwilę na siebie, po czym grupka chłopaków udała się na drugi koniec korytarza. Stałam tak, przyglądając się im, jak odchodzą, aż usłyszałam za sobą głos Avri.

-No dobra, gadaj, zanim znajdą nas chłopaki- powiedziała.

-Co? -zapytałam zdezorientowana.

-Widziałam, jak rozmawiasz z Dylanem — rzuciła z bananem na twarzy.

-Gdzie chłopaki?

-Szukają Cię, nie przyszłaś w umówione miejsce — wytłumaczyła.

-Dylan zaprosił mnie na imprezę — powiedziałam nie do końca pewna czy dobrze robie mówiąc o tym dziewczynie.

-Co takiego?! - krzyknęła dziewczyna.

-Ćśś zwracasz na nas uwagę — uciszyłam ją — zaprosił mnie do siebie na imprezę — powtórzyłam.

-Jezu Mal! - pisnęła - to świetny temat do gazetki szkolnej! - krzyknęła zadowolona - Pójdziesz tam, a potem mi wszystko opowiesz! To trafi na pierwszą stronę — mówiła z przejęciem, a ja patrzyłam na nią jak na wariatkę — już widzę tytuł! Imprezy u po...

-Ej! Przystopuj — przerwałam jej, kiedy powoli zaczęła się zapędzać — Nic Ci nie opowiem, bo nigdzie nie idę — odpowiedziałam spokojnie, po czym ruszyłam w stronę biblioteki.

-Jak to nie idziesz ?! - dogoniła mnie po chwili czarnowłosa.

-Normalnie, nie moje towarzystwo — powiedziałam.

-A gazetka? Zrób to dla nauki! - krzyknęła, a ja kolejny raz spojrzałam na nią jak na wariatkę.

-Co ma do tego nauka? -zapytałam.

-Nie mam pojęcia, ale Mal... proszę. To będzie tekst mojego życia- powiedziała z przejęciem.

-Avri! To tylko impreza — powiedziałam, nie rozumiejąc jej toku myślenia.

-Skoro to tylko impreza to dlaczego na nią nie pójdziesz?- zapytała, a ja widziałam w jej oczach coś na wzór żalu?

- Nie odpuścisz, prawda? - powiedziałam, wypuszczając ciężko powietrze, na co dziewczyna tylko pokręciła przecząco głową — zgoda, ale Ty pójdziesz tam ze mną.

-Co? Przecież ja nie zostałam zapro...

-To zaraz to się zmieni -przerwałam jej — Znajdź chłopaków i odwołaj dzisiejsze spotkanie po szkole — rzuciłam, po czym sama skierowałam się w przeciwną stronę.

-Czekaj ! Gdzie idziesz? Co mam im powiedzieć? - krzyczała za mną.

-Do Dylana, nie wiem — wzruszyłam ramionami, odwracając się do niej na chwilę — powiedz, że idziemy na zakupy albo do kosmetyczki ! Coś wymyślisz! - krzyknęłam, po czym szybkim krokiem udałam się w stronę, w którą wcześniej odszedł Dylan z kolegami. Po niedługich poszukiwaniach w jednej z klas znalazłam dwóch śmiejących się chłopaków. Weszłam niepewnie do środka i rozejrzałam się po sali, w której jeszcze nie miałam okazji mieć lekcji. Na jednej z ławek siedział Dylan i rozmawiał ze swoim przyjacielem.

-Cześć — przerwałam im kiedy rozmawiali, przez co ich spojrzenia utkwione zostały we mnie.

-Mal! - krzyknął zadowolony na mój widok chłopak — Zdecydowałaś się? - zapytał, wstając z ławki.

-Właściwie to tak, ale chciałam zapytać, czy...- zaczęłam, coraz bardziej denerwując się obecnością jego przyjaciela, który przyglądał mi się z obojętnym, a nawet znudzonym wyrazem twarzy.

-Czyy...? - powtórzył Dylan.

-Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym wzięła ze sobą Avri?

- No jasne, że nie — ponownie tego dnia obdarował mnie tym zniewalającym uśmiechem, przez co zapomniałam na chwile o czymś takim jak mowa -Kto to właściwie jest? - odezwał się po chwili a ja wróciłam na ziemię.

-Kto?

-No ta cała Avri — zaśmiał się — skąd ona właściwie jest? Ona mieszka w Riverwood? - z drugim pytaniem zwrócił się w stronę przyjaciela, jednak ten tylko wzruszył ramionami.

-Z naszej szkoły i tak mieszka — powiedziałam zirytowana jego zachowaniem.

-Nie mam pojęcia- zaśmiał się, a ja zażenowana jego zachowaniem odparłam:

-Prowadzi gazetkę szkolną — powiedziałam, mając nadzieję, że chłopak cokolwiek skojarzy, ale nic z tego. Dylan wzruszył tylko ramionami i spojrzał na mnie, jakbym mówiła o czymś, co nigdy nie miało miejsca. Naprawdę zmieszana jego zachowaniem zacisnęłam usta w wąską linię, po czym wypuściłam powietrze i skierowałam się do wyjścia.

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz