40.Wolisz kwiaty czy czekoladki?

4.8K 451 90
                                    

Dalszy ciąg imprezy.


Kołysałam się z Dylanem w rytm muzyki, unikając strsującego spojrzenia tekturowej Valerie i Aleca. Ludzi na rocznicę tej dwojki przyszło naprawdę sporo, mimo, że pewnie połowa z obecnych nie trawi tej dwójki. Mimo wszystko Valerie perfidnie zażądała wystawienia księgi, której strzegą dwa trole. No dobra, a tak na serio to brunetka kazała wystawić coś na wzór książki, w której ludzie będą mogli składać im życzenia. Przy tym dziadostwie stoją jej dwie kumpele, które pilnują, aby księga nie została zniszczona bądź ktoś nie napisał czegoś głupiego.

-O czym myślisz? - usłyszałam po chwili głos mojego towarzysza, który był idealnym partnerem na tę imprezę. Tak, świetnie bawie się z Poseyem. Jego osoba to typ imprezowicza, który nie do końca ma wszystko pod kontrolą, jednak zawsze można na nim polegać. Chłopak od momentu mojego przyjścia nie odstepuję mnie na krok.

-O niczym - uśmiechnęłam się, zarzucając dłonie na jego kark.

-Jasne, pewnie myślisz o tym jaki jestem zajebisty i jak mnie poderwać - powiedziała, a na mojej twarzy zagościł uśmiech- Wybacz słonko, ale będziesz musiała się postarać - nachylił się nad moim uchem - ja nie jestem taki ławty - powiedział, a ja prasknęłam śmiechem.

-Oczywiście, wolisz kwiaty czy czekoladki?- zapytałam, a chłopak obdarzył mnie naprawdę wyjątkowo czarującym usmiechem. Nie powiem, Dylan jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków w naszej szkole i jakby to powiedział Mason, jest po prostu totalnie hot. Dobra, zdecydowanie muszę przestać tyle gadać z Masonem.

-Tylko tyle masz do zaoferowania?- zaśmiał się.

-Uważasz, że to mało?- zapytałam z udawanym oburzeniem.

-Nie no co ty - krzyknął unosząc ręce w geście obronnym. Zachichotałam na widok miny chłopaka w momencie gdy ktoś mnie popchnął. Pod wpływem mocnego uderzenia, zachwiałam się i poleciałam prosto w ręce Dylana, który mnie złapał. Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na Poseya, w którego oczach tańczyło coś na wzór iskierek.

-Wiedziałem, że jesteś na mnie napalona no, ale weź przestań - zaśmiał się, komentując całą tę sytuację - Tu są ludzie - zaśmiał się.

-Przeszkadza Ci to? - zapytałam zanim zdążyłam pomyśleć.

-A tobie?- zapytał chłopak przysuwając swoją twarz bliżej mojej. Dzieliły nas dosłownie milimetry i wiem, że chłopak ma ochotę mnie pocałować. Czy ja też? Zdecydowanie nie.

-Dylan...

-Mal! Kochana nareszcie przyszłaś - usłyszałam wyjątkowo piskliwy głos brunetki więc natychmiast odsunęłam się od Poseya.

-Valerie?

-No raczej - powiedziała, odgarniając włosy i przytulając się do mnie - Amm Posey możesz iść sprawdzić do toalety czy Cię tam nie ma? - zapytała, a ja przez chwile myślałam, że się przesłyszałam. W koncu Dylan udostępnił jej dom na imprezę, a ona zwraca się do niego jak do idioty. Ta dziewczyna nie za grosz jakiejkolwiek ogłady.

-Jasne Mitchell, sprawdze czy nie zostawiłaś tam mózgu - prychnął chłopak - zobaczymy się potem - powiedział Posey, składając na moim policzku całusa co oczywiście nie uszło uwadze brunetki.

-O mój boże! Ty i Posey? - zaczęła - nie wiedziałam, traktowałabym go inaczej - powiedziała, ciągle uśmiechając się od ucha do ucha - Coś czuję,że niedługo kolejna impreza - zaklaskała w dłonie.

-Ja i Dylan nie jesteśmy razem.

-Mhm, jasne - powiedziała, łapiąc mnie pod rękę i ciągnąc w tylko sobie znanym kierunku - chodź, chce Ci coś pokazać co mogą zobaczyć tylko wyjątkowe osoby. Słyszałaś o tym, że gości czeka najlepsze dopiero o północy? - zapytała. No cóż, jeżeli mam być szczera to ciężko kurwa było nie słyszeć. Dziewczyna nawijała o tym od samego początku.

-Mhm - przytaknęłam kiedy stałyśmy już pod drzwiami prowadzącymi na podwórko za domem Dylana.

-No więc, pięć minut przed północą wygłosimy z Aleciem piekna przemowę, a równo o północy uczcimy to sami w prywatnym pokoju, który dla nas przygotowałam - powiedziała, otwierając drzwi. Po jej słowach mój żołądek podszedł do gardła, ale w momencie gdy zobaczyłam podwórko zdecydował całkiem opuścić moją osobę. Ogródek za domem Poseya był idelalnie oświetlony pięknymi lampkami i białymi kwiatami. Na środku znajdował się ogromny oświetlony podest wokół którego ustawione, normalnie jak w muzeum, były zdjęcia Alecia i Valerie.

-Przepraszam- usłyszałam za sobą, odwrócilam się,a tam ogromny tort z najlepszymi życzeniami dla szkolnej pary - możesz odejść? - powtórzyła drobna blondynka, lekko zdenerwowana moją osobą.

-Jasne, przepraszam- powiedziałam, odsuwając się i robiąc wolną przestrzeń dla dziewczyny z ciastem.

-Bajecznie co nie? ale nie po to Cię tu sprowadziłam- zaśmiała się Valerie. Bajecznie? Mało powiedziane. Ona organizowała impreze czy ślub? - Ponieważ to jest bardzo ważny moment w moim i Aleca życiu chcę, aby przy moim boku stała z dumnie uniesioną głową przyjaciółka - powiedziała wchodząc na podest, któy idealnie oświetlał jej osobę.

-Dlaczego mówisz to mnie?- zapytałam zaniepokojona.

-Dlatego, że ty jesteś moją przyjaciółką głuptasie - zaśmiała się - a już niedługo może nawet i siostrą - zapiszczała, klaszcząc w dłonie. No dobra, nie dziwie się reakcji mojego żołądka.

-Co masz na myśli?

-O rany, ale ty dzisiaj jesteś nie kumata - powiedziała, wywracając oczami - no chyba mi nie powiesz, że nie zauważyłaś, że nasi rodzice ze sobą sypiają - że co kurwa? słucham? ja snię? - O rany ty serio nic nie zauwazyłaś - krzyknęła dziewczyna, a po chwili zeszła z podestu i podbiegła do mnie - Twoja mina jeste bezcenna- zaśmiała się, a ja w tym momencie miałam ochotę pójść skoczyć z mostu.

-Nasi rodzice są blisko i ...- zaczęłam.

-Sypiają ze sobą, za kązdym razem gdy są w delegacji - powiedziała brunetka, zaznaczając ostatnie słowo w cudzysłowie - O rany, widzę, że jeszcze sporo musze Cię nauczyć - zachichotała - ale nie martw się, od teraz jesteśmy bff - powiedziała, a ja jedyne czego w tym momencie żałowałam to tego, że nie wzięłam ze sobą pistoletu.

-Dobra laski pora zbierać ludzi! - krzyknęła brunetka, zostawiając mnie w totalnym szoku - Za piętnaście minut zaczynamy - wołała - chodź, będziesz stać niedaleko mnie - powiedziała, łapiąc mnie za rękę, którą jednak wyrwałam.

-Musze do toalety - wymruczałam po dłuższym zastanowieniu.

-Co?- zapytała Valerie.

-Muszę siusiu- powtórzyłam, co ewidentnie podenerwowało Valerie.

-Dobra, ale szybko -rzuciła, zbierająć się w stronę podestu- zaraz zaczynamy- krzyknęła na odchodne - Gdzie on jest?- usłyszałam jeszcze w tle, kiedy opuszczałam ogródek. ponownie weszłam do budynku pełnego roześmianych nastolatków, w którym częśc z nich zostala już zaganiana na tył domu. Chcąc uniknąć konfrontacji, z którąkolwiek dziewczyną należącą do świty
Mitchell, skierowałam się szybko na schody zbierając po drodze kubeczek z alkoholem. Wbiegłam szybko na górę i zaczęłam nerwowo szukać pomieszczenia, w którym mogłabym się zamknąć gdy poczułam mocne pchnięcie.

-Ała!...



Oto II część imprezy rocznicowej Valerie i Aleca Mamy nadzieję, że czekacie na trzecią, w której będzie się działo!

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz