NA DOLE DOSYĆ WAŻNA NOTATKA.
TOM BLOSSOM POV.
Sytuacja, która miała miejsce w kuchni, wyprowadziła mnie w pewnym sensie z normalnego, codziennego funkcjonowania. Gdyby ta dziwna, lekko stresująca wymiana zdań się nie wydarzyła, to pewnie czekałbym w oknie, licząc na szybki powrót mojej córeczki, a teraz liczę, że bezpiecznie się bawi i nie wróci szybko, by nie zobaczyć mnie w tym rozkojarzonym stanie. Muszę przyznać, że panna Spencer swoim niezdarnym zachowaniem rozbawiła mnie, może dlatego, że Yolanda ma dosyć specyficzne i nasycone sarkazmem poczucie humoru. Sam nie czuję się komfortowo, ponieważ może odebrać moje żarty nie tak, jak należy.
Samo poznanie Yolandy było dosyć spontaniczne. Mianowicie pierwszy raz spotkaliśmy się w salonie jubilerskim. Byłem tam, ponieważ chciałem wybrać dla siebie nowy zegarek, a ona akurat rozmawiała o czymś ze sprzedawczynią. Nie wtrącałem się, tylko zdecydowałem się samemu coś wybrać, nie prosząc o pomoc, by nie przerwać kobietom rozmowy. Gdy rozglądałem się po wystawie, kobieta o blond włosach odchrząknęła głośno i miło zapytała, czy chcę znać jej propozycję w kwestii zegarka. Nie odmówiłem, no bo szczerze, słabo się na tym znam, więc przyjąłem oferowaną pomoc. Kobieta wskazała mi srebrny zegarek, jak to się mówi 'z wyższej półki'. Oczywiście było mnie na niego stać, w końcu zarabiam całkiem pokaźne sumy, ale to w końcu jeden z gadżetów, służący jako ozdoba, więc rzadko skupiam na tym uwagę. Wtedy jakoś mnie podkusiło i kupiłem ten piekielnie drogi dodatek, uprzednio dziękując i żegnając się z kobietą, która mi pomogła. Ekspedientka spakowała ładnie zegarek i ja również skierowałem się do wyjścia na parking. Gdy otwierałem drzwi samochodu usłyszałem damski głos, którego posiadaczką była kobieta, która pomogła mi dokonać wyboru.
-Czyli zakup się udał?- zapytała, uśmiechając się.
-Tak, jeszcze raz dziękuję- odpowiedziałem, również siląc się na uśmiech.
-Nie ma za co, Yolanda Mitchell- powiedziała, a ja ujrzałem wyciągniętą w moim kierunku rękę.
-Tom Blossom- wymieniłem uścisk.
-Tak miło poznać w końcu popularnego architekta, wiele o panu słyszałam- dodała. Miło być rozpoznawanym.
-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy- zaśmiałem się.
-Jakżeby inaczej. Kurczę moja taksówka jak zwykle się musi spóźniać- powiedziała, nerwowo spoglądając na swój zegarek. Zapewne coś sugerowała, a że należę do osób kulturalnych, nie mogłem jej nie zaproponować podwiezienia, na które oczywiście z ochotą się zgodziła.
Od początku wydawała się bardzo otwartą i towarzyską kobietą, więc z łatwością nawiązywała ze wszystkimi kontakt, także ze mną, a nie którzy uważają mnie za osobę, która raczej stroni od wszelkich rozrywek i spotkań towarzyskich. Być może jest to aspołeczność, ale wolałem się poświęcić pracy i córce. Malia jest moim całym światem, a po bolesnym rozstaniu z moją pierwszą żoną nie chciałem wdawać się w żadne romanse, a nawet znajomości. Po przyjeździe do Riverwood coś się zmieniło, zacząłem wychodzić, poznawać ludzi no i skończyło się na bliższej relacji z Yolandą. Może ta kobieta nie jest jakąś boginią piękna i nie ma idealnej figury, ale naprawdę miło mi się z nią rozmawiało. Bardziej poznaliśmy się na przyjęciu charytatywnym, gdzie opowiedziała mi o swojej córce, o swoim życiu, które do najgorszych nie należało, a że wtedy trochę popiłem, to skończyło się na seksie. Taka przygoda w stylu nastolatków. Początkowo było mi wstyd, bo jaki to przykład dla Malii. Pijany ojciec przespał z dopiero co poznaną kobietą. Nagroda rodzica roku jest moja. Nagroda najgorszego wykorzystania sarkazmu również.
CZYTASZ
Story of my life
Teen Fiction*UWAGA* ⚪Mogą pojawiać się błędy. ⚪ Zamierzamy wstawiać zdjęcia. ⚪ Sceny +18.