Kolejny poranek, w którym tłukący o szybę deszcz wybudził mnie ze snu. Przynajmniej tym razem udało mi się przespać spokojnie całą noc. Powoli przyzwyczajam się już do tej nieprzyjemnej pogody, ale miło by było ujrzeć słońce na dłużej. Wygramoliłam się z pościeli i od razu ruszyłam do łazienki dokonać porannej toalety, następnie wróciłam do pokoju i zasiadając przy toaletce zaczęłam robić makijaż. W sumie nie wiem po co skoro pierwszy mam wf. Zdecydowałam się od razu ubrać w strój sportowy, a do szkoły wziąć to w czym później się pokażę. Do torebki spakowałam czarną, skórzaną ramoneskę i czerwoną sukienkę, którą oplatał czarny pasek. Ten zestaw przynajmniej nie będzie wymagał ponownego prasowania. Do tego dołożyłam czarne, sięgające za kolano kozaczki na wyższym obcasie. Teraz postanowiłam założyć czarne legginsy z białymi paskami po bokach oraz biało-żółtą bluzkę, na której tyle w żółtym kolorze było napisane moje imię. Trochę to snobistyczne, ale przynajmniej dobrze wygląda. Założyłam do tego białe sportowe buty i szybko zbiegłam na dół, gdzie w jadalni czekało już na mnie śniadanie. Nie zwracając wcześniej uwagi na wszystko dookoła dopiero teraz dostrzegłam siedzącego obok mojej nogi Cezara, który zadowolony merdał ogonkiem.
-No masz szczęście, że nie ma taty, bo to pomieszczenie jest w liście dla Ciebie zakazanych- powiedziałam z rozbawieniem do psiaka, który i tak niewiele zrozumiał. Wzięłam się za jedzenie idealnie wypieczonych tostów, które przyrządziła Alice, a po posiłku wypuściłam Cezara do ogrodu, gdzie Mark jak co dzień ma na niego oko i trochę go również tresuje. Oczywiście, gdy już miałam wychodzić zatrzymała mnie Alice machając czerwonym parasolem. Podziękowałam kobiecie za pyszny posiłek i wzięłam od niej przedmiot, który w tym miasteczku jest nałogowo używany, po czym wyszłam z domu kierując się prosto do samochodu, w którym czekał Rob.
Po kilkunastu minutach auto zatrzymało się pod budynkiem liceum w Riverwood. Szybko zgarnęłam swoje rzeczy i biegiem ruszyłam w kierunku wejścia, tak aby nie zmoknąć. W szkole były dziwne pustki. Lekcje się jeszcze nie zaczęły, więc czułam się nieswojo. Rozejrzałam się i w pewnym momencie ktoś wbił palce w moje żebra, a ja z nieprzyjemnym bólem odwróciłam się do sprawcy. Moim oczom ukazała się czarnowłosa Avri uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Myślałam, że zrezygnujesz z wf'u zwłaszcza przy takiej pogodzie- zaśmiała się na powitanie.
-Dlaczego miałabym rezygnować? I czemu tu są takie pustki?- zapytałam również się uśmiechając.
-No bo wiesz jest godzina siódma rano, a lekcje zazwyczaj są od ósmej. Tylko nasza grupa ma to nieszczęście i zaczyna wychowaniem fizycznym- wyjaśniła rozbawiona.
-No ale co z resztą dziewczyn, z którymi mamy lekcje?- dopytałam naprawdę tym zainteresowana.
-No widzisz one wolą nie angażować się w sprawy sportowe i dogadały się z trenerem, że nie będą przychodzić i pocić się już z rana- kontynuowała i nawet nie wiem kiedy, zaczęłyśmy kierować się w stronę sali gimnastycznej.
-To w takim razie co Ty tu robisz?- mimo jej wyjaśnień obecność dziewczyny naprawdę mnie dziwiła.
-Chcę mieć sto procent frekwencji- odpowiedziała i zaciągnęła mnie do szatni.
-Czyli będziemy tylko we dwie?
-Niekoniecznie. Widzisz trener, a także nauczyciel wf robi trening swojej drużynie, męskiej drużynie- mówiła bardzo wyraźnie kładąc akcent na ostatnie dwa słowa.
-Aaa czyli lubisz sobie popatrzeć na męskie spocone ciałka grające w piłkę nożną?- wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Cicho! Słuchaj, to małe miasteczko, a najlepsze przystojniaki są w tej drużynie, w tym Alec, który robi na tobie duże wrażenie- zaśmiała się również ruszając przy tym zabawnie brwiami.
CZYTASZ
Story of my life
Teen Fiction*UWAGA* ⚪Mogą pojawiać się błędy. ⚪ Zamierzamy wstawiać zdjęcia. ⚪ Sceny +18.