13. Czy, aby na pewno?

7.1K 481 49
                                    

Sobota. Dzień nieszczęsnego bankietu, na którym ponownie spotkam Aleca Lightwood'a. Zmierzenie się z nim jednak będzie jak bułka z masłem, w przeciwieństwie do zmierzenia się z jego dziewczyną. Krótko mówiąc, mam przewalone. Nie lubię Valerie, ale dręczą mnie wyrzuty sumienia po pocałunku z Aleciem. Chłopak pewnie nie przyzna się do tej niewielkiej zdrady, a dziewczyna pozostanie w niewiedzy, lecz boję się, że z moich oczu będzie dało się wyczytać prawdę, a wtedy ona nie da mi żyć. 

Mam już chyba lekką paranoję. Przecież Valerie nie potrafi zaglądać w głąb duszy człowieka. Chyba.  Muszę zmienić swój tok myślenia. O tak na przykład na przepiękną sukienkę, którą dzisiaj założę. Długa czerwona suknia, z długim rozcięciem ukazującym nogę. Seksownie i z klasą.  Jestem pewna, że nie przyćmię Valerie. Brunetka na co dzień chodzi w spodniach i bluzach, ale to nie zakrywa jej oryginalnej urody. W taki wieczór na pewno postara się wyglądać jak najlepiej, w końcu to przyjęcie rodziców jej chłopaka. Przyjęcie u pani burmistrz. 

Zdecydowałam się wziąć długą ciepłą kąpiel. Napełniłam wannę gorącą wodą, nalałam ulubionych wiśniowych olejków, a zaraz potem zanurzyłam się w pachnącej i przyjemnej rozkoszy.  Zbawienie dla ciała, które pod wpływem stresu było całe spięte. Czułam, jak każdy mięsień mojego ciała rozluźnia się i doznaje ukojenia. Zmoczyłam rude włosy i nałożyłam na nie swój ulubiony szampon. Wmasowywałam go w skórę głowy, a zapach wiśni roznosił się po całej łazience. Do bankietu zostało jeszcze kilka godzin, dlatego nie ma pośpiechu, wszystko chcę wykonać jak najdokładniej.

W wannie spędziłam około półtorej godziny, a gdy wyszłam, skóra na moich palcach była nieco pomarszczona, ale po paru minutach wróciła do normy. Ubrana w szlafrok, z ręcznikiem na głowie zajęłam się kolejną czynnością, a mianowicie malowaniem paznokci. I tu zdecydowałam się na krwistą, szkarłatną czerwień pasującą do kreacji. Jeśli chodzi o fryzurę i makijaż, z pomocą przyszła mi Alice. Ta kobieta powinna dostać podwyżkę, bo zajmuje się mną niczym prywatna niańka. 

Blondynka zdjęła z mojej głowy turban wykonany z ręcznika, a jeszcze wilgotne rude włosy opadły kaskadami na moje ramiona i plecy. Rozczesała je delikatnie grzebieniem, a ja z szuflady toaletki podałam jej suszarkę, którą już po chwili uruchomiła. Wysuszone włosy jeszcze raz dokładnie wyczesała, a w dłoń wzięła wcześniej nagrzaną lokówkę, którą zrobiła grube loki. Gdy wykonała już tę czynność, włosy związała ozdobną gumką w wysokiego kucyka, który prezentował się bardzo elegancko. Fryzura ta ukazywała całkowite piękno górnej partii sukni, a także odkryte plecy. 

-No to teraz makijaż!- zaklaskała ochoczo w dłonie gosposia.

Robiła wszystko z dużą dokładnością i profesjonalizmem. Najbardziej zadziwiające było to, że nie popełniała błędów. Wiedziała, że każdy pędzel jest od czegoś innego. Po kolejnej godzinie siedzenia w końcu mogłam podziwiać całokształt wykonanego na mojej twarzy dzieła. Idealnie wykonturowane brwi, a także podkreślone kości policzkowe. Fantastyczne kreski, podkręcone rzęsy, a na ustach zagościła szkarłatna czerwień. Tak, to mój ulubiony kolor. Jest bardzo odważny, ale to podkreśla dziewczęce piękno i urok. 

Gdy make-up dobiegł końca, Alice skierowała się w stronę  garderoby, skąd przyniosła wiszącą na wieszaku czerwoną sukienkę. Pomogła mi ją założyć, tak by się nie pogniotła, a następnie wsunęła na moje stopy czarne sandałki na szpilce. Wszystko prezentowało się naprawdę elegancko. 

-Dziękuję za pomoc!- powiedziałam do blondynki, która z zachwytem mnie obserwowała. 

-Nie ma za co- zaczęła- Będziesz najpiękniejszą dziewczyną na tym bankiecie! Temu chłopakowi opadnie szczęka- uśmiechnęła się miło, a na wspomnienie o Alecu, na mojej twarzy pojawił się rumieniec.

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz