50. Miała wypadek.

3.7K 397 46
                                    

Jeśli dalej jesteście, to zostawcie coś po sobie.


Szłam szkolnym wąskim korytarzem, od czasu do czasu podpierając się o ścianę i tłumiąc łzy, które namolnie cisnęły się do moich oczu. Okrutna, bolesna prawda docierała do  mnie z każdym moim krokiem, jednak w tym momencie jedynym moim pomysłem było po prostu odejście, lecz nawet to  nie było tak proste jakby się mogło wydawać. Alkohol plus tabletka przeciwbólowa Alice to złe połączenie, a do tego jeszcze podsłuchanie tej rozmowy, rozbiło mnie całkowicie na kawałki. 

Szczerze? Wolałabym żyć w nieświadomości, że Valerie i Alec będą mieli dziecko. Pewnie kiedyś ta informacja by do mnie dotarła i również rozerwała moje serce, ale przynajmniej mogłabym pogrążyć się w cierpieniu w samotności. 

Teraz moje serce krwawi, a rozum wmawia "odpuść sobie" i to jego najlepsza rada jak dotąd. Czasami trzeba odpuścić, trzeba wyciągnąć białą flagę. Nie mam już o co walczyć... Nie stanę im teraz na drodze. Gdybym trzymała się swoich obietnic i nie nawiązywała żadnych romansów, to teraz nie byłoby takiej bolesnej sytuacji, a przynajmniej nie bolesnej dla mnie. Może związek z Aleciem dawał mi tylko wrażenie szczęścia. Dawał mi pozory radości i utrzymywał mnie w przekonaniu na coś więcej. Może stało się dobrze... Ale w takim razie czemu to tak boli? Czemu nie da się tego wymazać z pamięci, jak kolejnej upokarzającej wpadki. 

Zbliżałam się już do sali, czując, że albo moja głowa albo moje serce eksplodują. Przez zaszklone oczy próbowałam dostrzec Masona i po paru sekundach udało mi się to. Brunet opierał się o stół z ponczem i rozmawiał ze stojącym na przeciwko nieznanym mi chłopakiem. Musiałam jednak przerwać mu tę chwilę. 

-Mason- powiedziałam, starając się brzmieć normalnie, a głośna muzyka nawet mi w tym pomogła.

-O Mal! Co tam? To jest Marco- przedstawił mi swojego towarzysza.

-Tak, hej Marco. Mason potrzebuję kluczyków do Twojego samochodu...bo wiesz mam tam torebkę...ymmm, a w tej torebce... no wiesz podpaski- wymyśliłam na poczekaniu, modląc się by nie zauważył, że coś ze mną nie tak. 

-A jasne- powiedział i wyciągnął z tylnej kieszeni swoich spodni kluczki do auta i podał mi je.

-Dzięki- odebrałam przedmiot i szybkim korkiem ruszyłam w stronę parkingu. Nie wiem, co chciałam zrobić, ale moje racjonalne myślenie  gdzieś znikło i nie zamierzało się ujawnić. 

Docierając w końcu do samochodu mojego przyjaciela usiadłam na fotelu kierowcy i wsadziłam szybko kluczyk do stacyjki. To, że nie mam prawa jazdy, nie znaczy, że nie znam podstaw prowadzenia samochodu. Tata próbował mnie uczyć dwa, czy trzy razy i nie było tak źle.

Odpaliłam samochód i wbiłam wsteczny  bieg oraz dałam upust moim łzom, które sprawiały, że moje piekły nie do wytrzymania. Całkiem sprawnie wycofałam i ruszyłam w stronę wyjazdu z Riverwood.

Przez cały czas myślałam, co by było gdybym nie poznała Aleca, nie zaczęła się z nim spotykać  i umawiać. Czułam jak wodospad łez wylewa się z moich oczu, przez co moja widoczność była bardzo ograniczona, ale nie przeszkadzało mi to. Jechałam w stronę obszernych lasów na drugi koniec miasteczka, zostawiając za sobą jego niewielkie centrum. Przy zmianie biegów samochód nieco charczał, ale i to mi nie przeszkadzało. Jechałam jakby świat miał się zaraz skończyć. W sumie mój się skończył. 

Gdy mijałam ostatnie domostwa i budynki zaczął padać deszcz. Zdezorientowana zaczęłam szukać włącznika wycieraczek, ale na marne. Udało mi się przypadkowo włączyć długie światła, które odbijając się od mokrego asfaltu raziły moje oczy. Nagle na środku na ulicy zauważyłam jakąś postać, początkowo rozmazana, lecz po zbliżeniu wiedziałam dobrze kim ona była.

Story of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz