Rozdział 2

40 6 0
                                    

Witaj. Jestem Olivier Parker.

To bezsensu. Piszę do jakiegoś zeszytu? Pomyślałem, Kiedy o świcie otworzyłem oczy i już nie potrafiłem zasnąć. Czułem przeszywający dreszcz, na samą myśl o tym, co wydarzyło się w moim życiu. Dobra. Dam rade.

Mam 21 lat. Urodziłem się na Ukrainie. W małym mieście, nie znasz zapewne. Ty widziałeś tylko fabrykę i drogę dojazdu tutaj. Może...? Zostaniemy przyjaciółmi?

Na samą myśl, zacząłem śmiać się w duchu z samego siebie. Czy ja właśnie znalazłem kumpla?

Właśnie zostałem uratowany. Z piekła. Wiesz? Gdzie ludzie na pewno nie powinni tam być. Ale od początku może. Zamordowali mi rodziców, kiedy miałem 10 lat.

STOP.PAUZA. Głupie łzy.

Ok. Wracam. Widziałem to wszystko. To zdarzyło się na moich oczach. Było ich trzech. Ubrani na czarno, wypowiadali jakieś słowa w nieznanym mi języku. Akurat mama otworzyła drzwi, więc... Zaczęli od niej. Jeden złapał ją i poderżnął jej gardło, z niemym okrzykiem opadła na ziemie, tata wybiegł z saloniku, zastrzelili go i dobili nożem. Pewnie ciekawy jesteś, gdzie ja byłem, skoro teraz to piszę? W tamtym czasie siedziałem w szafce na buty, byłem okropnie przerażony. Mordercy zaczęli czegoś szukać. Czyli wszystko dla rabunku? Chyba tak. Byli może jakieś 15 minut, a po wszystkim. Wyszli. Jak gdyby nigdy nic.

Zamknąłem zeszyt. Przed oczami ukazał mi się tamten obraz.

Bałem się, że znajdą mnie, ale akurat na moje szczęście lub nieszczęście nie znaleźli mnie. Kiedy wyszli... Pamiętam, że miałem mokre od łez oczy, tuliłem ciała moich rodziców, i nie potrafiłem nawet krzyczeć, gdyż strach odebrał mi głos. Nie wiem ile to trwało. Chciałem, żeby się obudzili, żeby było jak dawniej. Cisza panująca wtedy w tym domu... Po kilku dniach obudził mnie hałas sąsiadki, która przyjaźniła się z moją mamą. Zadzwoniła, żeby mnie zabrano. Odzyskałem głos, bo kiedy oderwali mnie od mamy wrzeszczałem, żeby mnie zostawili.

Żałowałem, ze mnie wtedy też nie zamordowali.

Otworzyłem ponownie zeszycik.

I tak znalazłem się w domu dziecka mój drogi przyjacielu..., Ale to dopiero początek mojej męki.

Zastanawiałem się jak będzie wyglądał ten dzień, usłyszałem pukanie do drzwi. Wiedziałem, kto będzie za nimi... Był on teraz moją jedyną rodziną...

„ Rodzina". Dawne zapomniane słowo...


Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now