Rozdział 58

11 3 0
                                    

To wszystko mnie przerosło. Tobie napisze prawdę. Chciała się spotkać. Chciała być ze mną. Pojechałem do niej. A ona leżała w kałuży własnej krwi. Żyła. Wtedy jeszcze... Zniosłem ja na dół, pogotowie ja zabrało i ja wiem, że to sprawka Billa. Co za nonsens.

Zamykałem właśnie teatr, kiedy on wycelował we mnie pistolet. Odbyliśmy krótką rozmowę, zaczęliśmy się szarpać i wtedy on mnie postrzelił. Nie daruję mu tego. Leżałem w szpitalu a tam dowiedziałem się, że Rity już nie ma...

Jak to?

Jeszcze z tydzień temu... Mieliśmy wspólne plany. Czuje się jakby wyjechała. Jakby zaraz miała wrócić. Bo tak jest.

Jest tak prawda?

Czuję, że świat dookoła mnie jest przerażająco niesprawiedliwy. Dlaczego tak właśnie musi być?

To wszystko było ponad moje siły.

Zamknąłem zeszyt. Miałem go już serdecznie dość.

Siedziałem z Benem w pokoju. Była cisza. On pracował na komputerze, a ja gapiłem w szybę.

- Gdzie jest Rita?- Zapytałem Bena jak małe dziecko. W oczach miałem łzy, chciałem by mnie pocieszył, powiedział, że wszystko będzie dobrze. Spojrzał na mnie, miałem oczy popuchnięte od płakania. Wyglądałem jak jakaś nastolatka, która nie może pogodzić się z rozstaniem... W sumie tak się nawet czułem.

- Denis...-Podszedł do mnie. A ja spojrzałem na niego błagalnie.

Chciałem usłyszeć, że wróci, nie miałem już siły ani ochoty uciekać, chciałem by Ben mi pomógł, czułem się jak idiota, ale nie miałem innego wyjścia. Jedyna moja nadzieja, właśnie zniknęła. Nie robiło mi już różnicy jak będę żył. W sumie było mi wszystko jedno.

- Ben... Błagam. Powiedz, że ona leży w szpitalu i wróci.

- Uspokój się- Objął mnie ramieniem. Nie chciałem być tak traktowany, całe moje życie tak nie było, więc czemu akurat teraz musi tak być?

Płakałem, spałem, płakałem spałem. Czasem coś zjadłem, poszedłem do łazienki.

Minęły dwa dni...

Mam tego dosyć. Ben poszedł na zakupy. A ja musze w końcu być z nią.

To koniec.

Naciąłem skórę na nadgarstku. Było to teatralne, ale chciałem ujrzeć jak spływa ze mnie krew ostatni raz. Czy bolało? Wybawianie nie boli. Boli tylko świadomość, że tak szybko trzeba do niego przystąpić.

Słabo mi się zrobiło, mój zeszyt zapaćkał się moją krwią, nie bałem się. Kręciło mi się w głowie, i zrobiło mi się niedobrze. Chyba upadłem...

- Denis?- Usłyszałem znajomy, słodki, ciepły, kochany głos...

Rita? Rita? To ty? Ciemność? Rita?! Pomocy! Rita! To Ty?! Rita?! Rita!? Rita! Żyjesz! Żyjesz Rita!

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now