Rozdział 55

4 5 0
                                    

Obudziłem się znowu w tym samym miejscu, co ostatnio.

Czułem niezrozumienie, złość, panikę i głęboki żal, mieszający się z rozpaczą i przygnębieniem.

- Denis?- Znowu ten jego głos... Łzy pociekły mi po policzkach. Nie chciałem tu być

- Zostaw mnie. Teraz. Nie chce cię tu widzieć- tylko tyle dałem rade powiedzieć. Chciałem by zniknął. Nie chciałem już się w to wszystko bawić. Byłem zły. Chciałem nigdy go nie spotkać na swojej drodze. Denis Stoff żył w jakimś zakłamanym świecie, pełnym zdrad, zła i chciwości. Ja tego nie chciałem. Sam stawałem się złem.

- Denis... Jak ty się czujesz?

- Nie słyszałeś? Wynoś się stąd!- Warknąłem, na co Ben wstał i odszedł. Płakałem. Chciałem, już być tam, gdzie jest Rita. Mój telefon leżał na stoliku. Właśnie! Telefon!

Sięgnąłem po niego w nadziei, że zastanę tam wiadomość od Rity. Wszystko miałem z telefonu skasowane... Nie wierzyłem, to był jakiś podstęp. Chciałem zniknąć.

Po jakimś czasie Ben znowu się pojawił. Ja czekałem już teraz tylko na to, by nabrać sił, bo zostać tu już nie zamierzałem.

- Denis? Skarbie..., Co mogę dla ciebie zrobić?

- Wysłuchać mnie. I uwierzyć. Zrobisz to?- Mówiłem przez zaciśnięte gardło od łez. Ben zajął miejsce na krześle obok mnie. Ujął moją dłoń, pozwoliłem mu na ten dotyk. Chciałem, żeby mnie wysłuchał.

- Rita... Ona... To nie ja.

- Denis...

- Daj skończyć. Martwiłem się. Chciałem wiedzieć, czemu odeszła od Billa. Nie odpisywała. Ja ją bardzo polubiłem. Dostałem smsa. Pojechałem do teatru, ona... Ona leżała tam cała już we krwi. Bałem się. On jej to zrobił. On chciał mnie zabić. Dowiedziałem się, że Bill ją bije. Chciałem jej pomóc...

- Denis... Wszystko ci się pomieszało. Wiesz?

- NIE! Mówię prawdę! Uwierz mi BEN!

- W Twoim pokoju znalazłem narkotyki. Naćpałeś się i pojechałeś do teatru. Tam była Rita... Zadźgałeś ją, zobaczył cię Bill i strzelił do ciebie. Tak mi przykro. Ty niczego nie pamiętasz, bo jesteś w szoku. Denis. Już dobrze. Może zaśniesz?

- Nie wierzysz mi!?- Ben poznał całkiem inna wersje wydarzeń, a ja wiedziałem, co się wydarzyło!

- Badania krwi wykazały, że byłeś po narkotykach.

- A Billa sprawdzali?!

- Nie było takiej potrzeby. Czego ci potrzeba? Może ja jeszcze coś doniosę?

- BEN! JA JEJ NIE ZABIŁEM! TO WSZYSTKO WINA BILLA! UWIERZ MI DO CHOLERY!

On nie chciał mnie słuchać. Nie wiedziałem jak teraz moje życie będzie wyglądać. Nie miałem już powodów by żyć. 

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now