Rozdział 21

9 3 0
                                    


Hej, dawno nie pisałem, bo akurat nic wielkiego się nie wydarzyło. Jestem zajęty próbami, a nawet mieliśmy już mały koncert. Wytwórnia, z którą będziemy współpracować, pochwaliła nasze kawałki. Do klubu, w którym ostatnio graliśmy zebrało się wiele osób. Było super. Praca, praca, praca.

Dzisiaj Rita...

Zamazałem. Ale nie dało się uniknąć. Ben dzisiaj jechał na premierę. Romeo i Julia. Byłem załamany. I zły. Wiedziałem, że mnie nie zabierze, chociaż zastanawiałem się czy naprawdę chciałbym ich znowu zobaczyć razem... Nie pasowali do siebie zdecydowanie. Ona. Czarne piękne włosy, czarne oczy blada cera, usta pełne... Piękność jak z bajki.

Bill jest o wiele wyższy od Rity. Ma ufarbowane włosy na blond, bo widać odrosty. I ma ciemne oczy, kilka tatuaży i jest lekko opalony... Nie pasują do siebie. Nie podoba mi się taki zestaw.

Wstałem podchodząc do lustra.

- A ty Stoff, nie jesteś żadnym cudem świata.- Powiedziałem do siebie.

Moje odbicie w lustrze mnie przerażało. Moje ciemnobrązowe włosy okalały mi twarz. Jasne nie wiadomo, jakiego koloru oczy były jakieś nie wyjątkowe. Nie miałem nic, co mogłoby mnie wyróżniać. Byłem blady, chudy, wyniszczony przez szpital...

- Jestem do niczego- zacząłem się nad sobą użalać. Wziąłem prysznic, wychodząc z łazienki w samym ręczniku natknąłem się na Bena w moim pokoju.

- Łaaał Stoff...

- Przestraszyłeś mnie. Co chciałeś.- Był ładnie ubrany w białą koszule, i eleganckie spodnie, a do tego trzymał w ręku marynarkę.

- Zapraszam Cię do teatru. Dziś jest premiera.

-Ale to nie jest randka?- Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja posłałem mu niewinny uśmiech.

- Nigdy nic nie wiadomo. Prawda?- Zaniepokoił mnie, Nie lubiłem u niego takiej tajemniczości.

Ubrałem się również elegancko. Czarna koszula świetnie pasowała do białej marynarki, byłem zadowolony, z tego, że znowu ja zobaczę, a przecież chciałem zapomnieć. Teraz nic już nie miało znaczenia. Myślałem tylko o tym, by nie chcieć wszystkich pozabijać, kiedy zaczną się całować, Romeo i Julia...

- Musimy jechać po kwiaty. Zawsze daję Ricie kwiaty po występie. Jest fenomenalna.- Mruknął Ben pod nosem. Podjechaliśmy po kwiaty ja tez kupiłem wielki bukiet, białych róż... Pasowały do niej... Ben kupił bukiet ze słonecznikami.. Też był ładny.

- A ty też?- Zapytał, kiedy wyszedłem za nim z kwiaciarni.

- No, nie chcę tak iść z pustymi rękami do wielkiej gwiazdy prawda?

I pojechaliśmy. Ben się stresował, a i ja czułem dreszcze. Zastanawiałem się, dlaczego tak się dzieje? Czy ja właśnie poznaję miłość?

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now