Rozdział 60

20 3 0
                                    

- Nie nazywaj jej tak- Warknąłem.

- Nie? Sam mówiłeś, że one wszystkie są takie same... Denis? A ty? Co z nami? Zaręczyliśmy się?, Gryziesz rękę, która cię uratowała, karmiła nie wiadomo, co jeszcze?- Brzydził mnie. To był prawda, chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce z Ritą.

Przetarł dłonią twarz. Patrzył na nas, jak na dzieci, które właśnie cos zrobiły złego i czeka je szlaban.

- Zostaw mnie i Denisa. To koniec waszych gierek Ben. Mam tego serdecznie dość!

- Wy się stąd nie ruszycie.

- Ben? Co ty?- Byłem sparaliżowany strachem. Ben mógł nam cos zrobić, nadal miał przy sobie broń.

Rita wyglądała na przestraszona, ale chyba mniej niż ja. Podziwiałem ja za to. Pięknie się prezentowała w czarnym topie i różowych rurkach z przetartymi kolanami. Włosy miała upięte w kucyk, to dodawało jej uroku. Marzyłem by mocno ja przytulic i wycałować.

Nagle do pokoju wszedł Bill, spojrzał pytająco na Bena, a ten tylko kiwnął głowa, czułem się jak intruz. Miałem już serdecznie dosyć jak na dziś.

- To ty żyjesz?! Ben? Coś ty z nią zrobił?!- Zaczął wrzeszczeć. A ja nie wytrzymałem:

- To ty ją chciałeś zamordować! Jesteś zwykłym gnojkiem! Policzę się z tobą za to!

- Żyję i nie daruje ci tego. Akurat wpadliście na zły pomysł, bo w zakładzie, gdzie leżałam pracuje moja znajoma, która mnie wypuściła najszybciej jak się dało. Chcieliście mnie wysłać na pewna śmierć, tam zrobilibyście ze mnie wariatkę, a jak stałabym się nie wiadomo, kim!- Rita krzyczała, i zbierało jej się na płacz. Nie mogłem znieść tego widoku.

- Ben... Spierdoliłeś sprawę. Ty i ja mieliśmy być kwita.- Na te zdanie aż się we mnie zagotowało.

-Co to ma znaczyć?- Wyrwało mi się.

- Przystawiałeś się do Rity. Mojej narzeczonej. Ben o tym wiedział. Miałeś plan ucieczki. Mnie na niej nigdy nie zależało, miałem się jej pozbyć, zrobiłem to, a ty przyjechałeś...- Nie wierzyłem w to, co słyszę. Ben tylko kiwał głowa. Gotowało się coś we mnie.

- Rita to wariatka. Ciebie tylko postrzeliłem, Ben zapłacił spora kasę i ją wywieźli do innego szpitala. Tego zakładu. Miała już tam zostać.- Spojrzał na Ritę, a ona wpatrywała się ciągle w jedną stronę.

- Śmieć- Powiedziałem, a on zaczął kontynuować.

- Ja wyjechałem, czekała mnie wielka kariera w Austrii. Ben to wszystko ukartował, bo się głupek zakochał, dobre mi sobie. Tamtego też tak wykończyłeś...

- Zamilcz!- Odezwał się w końcu Ben.

Wstał, położył broń na stoliku. Teraz marzyłem o pelerynie niewidce z „Harry'ego Pottera".

- Zostaw ich Bill... Niech stąd idą... Razem. Zostawcie mnie wszyscy.

-Co ty odpierdalasz?

-Wynoście się wszyscy!- Teraz był wściekły i krzyczał, Bill wyszedł pierwszy, a ja z Ritą zaraz za nim. 

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now