Rozdział 28

10 3 0
                                    

Rita weszła do swojego samochodu, w oczach miała zawód i smutek. Dokładnie jak ja. Stałem tak jeszcze chwile wpatrzony jak odjeżdża. Byłem zły, ale zbyt słaby już by walczyć z Benem. Było mi już wszystko jedno, co ze mną zrobi. Mógł mnie nawet zastrzelić... Teraz bym tak nie cierpiał...

- Wsiadasz? Czy mam ci pomóc Stoff?

Jakoś się dokuśtykałem do samochodu i odwróciłem głowę. Deszcz znowu się rozpadał. Krople intensywnie tańczyły na szybie samochodu. Płakałem. Choć już myślałem, że nie mam, czym. Znowu jechaliśmy do hotelu..., Kiedy już dojechaliśmy, Ben pomógł mi się wydostać z auta. Obeszło się bez awantur, jechaliśmy w ciszy i w ciszy rozprowadziliśmy się do swoich pokoi.

Byłem strasznie zmęczony. Wiedziałem, że czeka mnie jutro rozmowa z Benem. Nie wiedziałem, jaką postawę mam przyjąć. Na dnie torby znalazłem mój zeszyt.

Nie udało się.

Jestem w hotelu, bo Ben nakrył mnie i Ritę, jak wychodziliśmy ze szpitala. Czuję się przegrany, zły, zmęczony i pusty. Ben spytał Rity, co wybiera. Ja albo teatr... Wybrała teatr, Ben groził mi bronią. Co za chaos. Pamiętam jej smutne oczy..., Kiedy wyjeżdżała. I mój smutek...

Zamknąłem zeszyt. Znowu płakałem. Miałem za to piękny sen...

Śniła mi się moja piękność, jak biegniemy, przez fioletowe łąki. Szczęśliwi, roześmiani, Zakochani. Czułem jak moje serce krzyczy z radości. Niebo było takie czyste.

Otworzyłem oczy. Obok mojego łóżka siedział Ben. Pił herbatę.

-Co ty tu robisz?- Byłem zaskoczony i wściekły. To, co ostatnio wyczyniał przechodziło wszelkie normy.

- Patrzę na ciebie. Musimy porozmawiać. Zależy mi na Tobie Denis. Nie chce byś mi uciekał. Ja też wiele przeszedłem. Chciałem ci pomóc, a nie wyszło z tego nic dobrego, czasem... Ponoszą mnie nerwy...

Zakryłem się bardziej kołdrą. Nie wiem, czy chciałem tego słuchać. A może on notorycznie kłamie mnie w oczy? Usiadłem na łóżku i bawiłem się kołdrą. Ben wstał i też usiadł na rogu łóżka, chciał wziąć moją dłoń, ale odsunąłem się. Nie wiedziałem, co mam czuć.

- Wybacz mi- powiedział to prawie szeptem.

- Wybacz mi Denis, proszę. Ja to wszystko naprawie, zobaczysz. Daj mi szanse. Zespół czeka, kariera, fani... Nie niszczmy tego, co dopiero zaczęliśmy...

- Ja mam dość twojej agresji i kłamstw- odważyłem się spojrzeć mu w oczy i to powiedzieć... Nie bałem się już tak jak wczoraj.

- Ja się zmienię. Obiecuje.

Opuściłem głowę. Moja przyszłość leżała pod wielki znakiem zapytania. Sam nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć.

- Dam ci czasu ile zechcesz...- usłyszałem bruneta.

- Wyjdź, chcę zostać sam.

Wyszedł bez słowa. I ta niepewność była tajemnicza...

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now