Rozdział 15

13 9 2
                                    

Mógł wcale nie wracać... Teraz żałuje, że w ogóle mnie uratował, że jestem w jego zespole, że zaufałem i za szybko polubiłem...

Kiedy wrócił nie wiedziałem, co się dookoła mnie dzieje. Słyszałem tylko jak krząta się po pokoju i nagle poczułem na swoich plecach okropny ból jakby od kija?

Wrzasnąłem, zacząłem płakać i błagać, że by tego nie robił. Na nic. Był taki zły. Taki wściekły. Ciągle tylko pamiętam jego zdania: NIGDY WIECEJ NIE ZROBISZ MI WSTYDU!

Uderzał kilkakrotnie, a ja wydobywałem z siebie różne przekleństwa, skomlenie, i wrzaski.

Skończył może po dziesięciu uderzeniach. Nie krwawiłem, ale plecy strasznie mnie bolały...

Odwiązał mnie bez słowa i zrzucił z łóżka. Był nadal zły. Patrzył na mnie wściekłymi oczami. Zastanawiałem się, za co to wszystko? Co kryło się za tą twarzą, która teraz była mi tak obca? Chyba się rozpłakał, a ja uciekłem natychmiastowo z jego pokoju. I teraz właśnie z tobą siedzę. Muszę do łazienki. Źle się czuje.

Już wróciłem. Musze zapomnieć o tym wszystkim. Odchodzę, nie będę tego tolerować. Mam dość, muszę stąd uciec.

Spakowałem się. Mało miałem przy sobie rzeczy. Zszedłem na dół do holu i tam wypłaciłem trochę kasy z bankomatu. Kartę zostawiłem na stoliku, dowód również. Ne będę kimś, kim nie jestem. Tego jest za wiele.

Wsiadłem do auta. Nie wiedziałem, dokąd jechać. Bardzo chciałem spełnić plany Bena, chciałem śpiewać, zacząć od nowa... Zawiodłem się na nim. Nie chcę go widzieć, ani znać. Spojrzałem przed siebie, przyszłość była pod znakiem zapytania. Na kolanach trzymałem zeszyt.

Co mam robić? Może ty to wiesz przyjacielu?

To bezsensu.

Zapomniałem ci przekazać tak wspaniałą wiadomość. Dziewczyna ze snu. Widziałem ją. Ona jest aktorką w teatrze Bena. Jest taka śliczna, jak to zwykle bywa śliczne dziewczyny są już zajęte...

Nie mogłem uwierzyć... Dziewczyna ze snu... Czy to nie jest tak, że powinno być jak w tych wszystkich miłosnych balladach? „Widziałem cię we śnie, i zakochałem się?"

Nie jest mi pisana.

Koniec.

Zamknąłem zeszyt. I włożyłem kluczyki do stacyjki. Auto nie chciało zapalić..., Co jest do cholery? Zakląłem pod nosem i spróbowałem jeszcze raz. Byłem już zestresowany i chyba popadałem w panikę. Nagle poczułem pistolet z tyłu mojej głowy i głos, który myślałem naiwnie, że już więcej nie usłyszę...

- Wysiadaj.

- Odstawiłeś szopkę Bruce- warknąłem.

- Wysiadaj- ponownie się odezwał.

Zrobiłem, co kazał. Nie miałem wyjścia, mógł mnie zabić. W duchu karciłem się za to, że oddałem mu pistolet, kiedy byłem u niego w pokoju. Głupi jestem...

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now