Rozdział 22

12 3 2
                                    

Spektakl był piękny. Dla widowni. Mnie cieszyło tylko to, że oboje przepadli w nicość. Lepszy był to dla mnie widok, niż happy end. Byłem egoistą. Może i tak..., Ale widok ich razem mnie raził jak wampira słońce.

Po występie, poszliśmy z Benem za kulisy podarować kwiaty. Dziękowania, gratulacje były wszędzie.

- Świetna robota moi kochani! Jestem z was dumny!- Ben podarował kwiaty Ricie. Ja stałem gdzieś w kącie ze swoimi białymi różami.

- Dziękuje. Dziękuje, naprawdę.

- To ode mnie.- Odważyłem się podejść do Rity w chwili, kiedy akurat nikt przy niej nie stał. Ben rozmawiał z Billem i jeszcze z kimś...

- Nie lubię róż- Skwitowała mnie szybko. Wzięła kwiaty i odwróciła wzrok.

- Ja... przepraszam cię za tamto.- Nie wiedziałem, co mam mówić, głos mi się łamał.

- Jesteś dziwny. Nie rozumiem, dlaczego się tak zachowałeś, przecież jesteś z Benem.

CO?! JA I BEN? ŻE JAK?!

-Rita, o czym ty mówisz?- Spytałem zdziwiony a nawet oburzony.

Spojrzała na mnie. Też była lekko poirytowana.

- Teraz udajesz? Znowu? Przecież Ben powiedział, że jesteście razem. Z reszta nie mam czasu na rozmowy, zostaw mnie.

Podeszła szybkim krokiem do swojego narzeczonego. Byłem wkurzony. Nie. Ja byłem wkurwiony!

Poszedłem, więc za nią. Bem był taki zadowolony. Miałem ochotę zepsuć uśmieszek, skoro jest takim kłamcą. Teraz już wiem, dlaczego Rita tak zareagowała. Byłem chłopakiem jej szefa! Nie, miarka się przebrała! Co on sobie myślał! Ja mu dam!

- O Denis! Chodź do nas! Emil opowiada właśnie kawał.

- Wiesz kochanie...?- Zacząłem z pełnym sarkazmem i złością.

- Głowa mnie boli, a jak mnie boli głowa to wiesz, jaki jestem w łóżku. Chce już jechać.

Ben zaczynał się wściekać, i dobrze, bo ja już też byłem wściekły. Nie będzie nikt mi wmawiał, że jestem homoseksualistą, kiedy wcale tak nie jest!

- Jedziemy. – Skwitował krótko. A ja byłem lekko poddenerwowany. Wiedziałem, że dzisiaj będzie nieprzyjemnie. Ludzie, którzy byli obok, nie wiedzieli jak się zachować, na twarzach mieli strach i zdezorientowanie. Skoro Ben grał nie fair, chciałem mu tym odpłacić.

Spojrzałem na Rite. Siedziała na sofie trzymając mój bukiet róż... Wsadziłem rękę do kieszeni i poczułem, że cos w niej mam. Była to kartka z numerem telefonu i dopiskiem: „Wybaczam. Napisz."

Teraz mogłem góry przenosić. Już niczego się nie bałem nawet tego, że zaraz będę miał wielką awanturę z Benem.

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now