Rozdział 46

10 8 0
                                    


A więc o to chodziło. Zacząłem się cały trząść ze złości. A więc chodzi o Bena?! Pan władca się znalazł!

- Groził ci?

- Tak...- Opuściła głowę.

-Kretyn. Musze z nim porozmawiać!

- Nie! Proszę. Denis... Ty jesteś jego, ja jestem Billa... Nie możemy być razem...- Wzięła mnie za rękę, miała swoja taką zimną. Nie mogłem przegrać własnego życia, przez jakiegoś bogatego drania.

- Rita... Tu chodzi o nasze życie. Możemy być szczęśliwi...

- Bill mnie bije. Jest agresywny. Gdyby się dowiedział zabiłby cię. Nie możemy być razem..., Choć nie kryje tego, że... Że się w tobie również zakochałam. – Była taka zawstydzona...

Więc ją bije?! Musiałem to wyjaśnić, kobietę, którą kocham? Tak, nie mogło być. Najbardziej denerwowało mnie to, że była taka słaba... Poddawała się jego chorym działaniom. Byłem wściekły na Billa, miałem ochotę coś mu zrobić.

- To nie powód żeby z nim być, ja nas obronie, uciekniemy stąd, od Bena też da się uciec...- Chyba okłamywałem samego siebie..., Ale nadzieja tliła się w moim sercu.

- To niemożliwe. Wiesz o tym, jaki on jest, a Bill jest taki sam. Bill uwielbia Bena. Zrobiłby dla niego wszystko. Jest za nim.

Rita strasznie posmutniała...

- Wymyśle jakiś plan. Teraz niestety musze wrócić, Rito, posłuchaj mnie teraz. Musze poczekać, aż noga będzie w pełni sprawna, nie przydam się na nic, jeśli mam nogę w gipsie.

Patrzyła na mnie z zaciekawieniem i nadzieją. Byłem pewny, że ją kocham, chciałem z nią być, i będę o to walczył. Musze tylko wymyśleć jakiś plan. Wszystko jej wybaczę, wszystko dla niej zrobię, nie cofne się przed niczym, a Ben, czy Bill mnie nie zatrzymają.

- To się nie uda...

- Rito, chcesz ze mną być? On cię bije. Zmieniłaś datę ślubu, bo?

- Pomyliłam się na scenie, upadłam i potłukłam dekoracje... Zezłościł się i bardzo mnie bił... Wtedy, wyglądałam bardzo źle, pojechaliśmy na urlop... Ślub... będzie za trzy miesiące.

- Nie chcesz tego ślubu prawda?- Ująłem jej twarz w dłonie.

- Nie chcę, chcę Ciebie Denis...- I pocałowała mnie w usta.

Po spotkaniu, wróciłem do hotelu. Ciągle myślałem o Ricie. Kocha mnie i to się najbardziej liczyło. Teraz niczego się nie bałem, wiedziałem, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Inni pomyśleliby, że upadłem na głowę, a może właśnie tak było. Życie to nie film, wiedziałem to dobrze, ale zakochany nie ulęknie się przed niczym.

Zamknąłem się u siebie w pokoju. Cały dzień przesiedziałem na kanapie oglądając telewizor.

Pod wieczór usłyszałem pukanie do drzwi. Wiedziałem,kto to. Nikt inny jak Ben. Wiedziałem, że to niebezpieczna gra. Ale będę musiał się zmierzyć z nią. Stawką była moja wolność i moje szczęście. Potrzebny mi był czas. 

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now