Rozdział 43

8 5 0
                                    

Ben zaczął chrząkać. Wydawał się kompletnie pijany. Chwiał się na krześle, zaczął się śmiać, zrobił się różowy na twarzy. Byłem już znudzony ta kolacja, marzyłem już, żeby się położyć.

- A gdzieś ty dzisiaj był... S... Stoff...?- Bełkotał pod nosem, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.

- Mówiłem ci, że poszedłem się przejść.

- Ta... Jasne. Wiesz? Jak ty mnie czasem denerwujesz? Ale... Ja cię kocham...

- Tak... mówiłeś już to ze sto razy Ben. To, co? Sprawa z Billem ucichnie? Halo? Ben? Słyszysz mnie?

- T... Tak. Po... Pomogę ci jak zawsze..., Bo cię kocham...

- Wypijmy za rodziców.- Wzniosłem swój kieliszek wina do góry, Ben spojrzał na mnie badawczo. Zrobił to samo, choć bardziej przeciągle jakby nie chciał.

- Po..., Po co? D... Denis...?

- Nie ma ich tu, a my jesteśmy. Czyż to nie piękne?

- Biedaki... Te moje... Zginęli w wypadku...

- Tak mi przykro jak to się stało?- Byłem ciekaw czy powie prawdę.

- Zasłabł... ojciec za kierownicą, normalna to rzecz... Zdarza się nie?, Wypijmy za nich. Za państwo Bruce! Do dna!

- Ty nazywasz się tez inaczej... Jak ja?- Zacząłem ciągnąć go za język.

- Nie.- Nie byłem przygotowany na tę wiadomość. Myślałem, że sypnie, nawet włączyłem dyktafon, żebym miał dowód. Byłem zdziwiony. Po alkoholu wszystko zaczyna robić się łatwiejsze, nawet powiedzenie prawdy...

- Ja jestem Ben Bruce. I nikim więcej... A teraz się zmęczyłem tymi toastami, chce się położyć...

- Na pewno? Nie zmieniłeś nazwiska? Żartujesz..., co?

- Nie. To jest moja prawda. Byłem, jestem, i będę Benem. I nie martw się Billem. Zapłacę mu za wszystko... I za tę lekarkę też...

-CO?! Jaka lekarkę?!- Prawie to wykrzyczałem. Skąd on to wszystko wiedział!? Jak?! Kiedy?!

- Nie jestem głupi..., Ale ze mną nie zginiesz... Kropniemy, kogo zechcemy... Pomogę ci we wszystkim.- Mówił to powoli, oczy miał takie błyszczące... Musiał przeczytać mój zeszyt, wtedy przyszła mi do głowy ta myśl...

-Czytałeś zeszyt.- To już było stwierdzenie, niż pytanie.

- Nie, ja wiem wszystko. Jestem jak czarodziej.

- Tak... położymy się już spać, co?

- T... Tak. Chcę mi się spać...

Pomogłem mu wstać, i zaprowadziłem go do pokoju. Na nagraniu miałem jego słowa, i zapewnienie, że mi pomoże, ale czy to wystarczało. Ten człowiek był nieobliczalny.

Po kolacji, prysznicu zapadłem w głęboki sen. Dobrze,że Ben się upił. Nie musiałem dzisiaj być z nim...    

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now