Rozdział 49

19 4 0
                                    

- Mało jesz.- Skwitował mnie Ben, kiedy zjadłem małą bułkę z sałatą i pomidorem.

- Musisz więcej jeść. Zrobię ci kanapkę, czekaj, nie ruszaj tego talerza, zrobię ci...

- Nie trzeba, Ben, proszę, nie rób mi, już nie zmieszczę...

- Zamknij się zrobię ci te kanapkę!

- Dobrze.... Nie złość się. Z nutellą poproszę... Może być?- Nic się nie odzywał, robił te kanapkę, a ja już miałem go dość. Zgodziłem się na to, więc musiałem to wytrzymywać.

- Jedz.

- Dobrze już dobrze.

- Dzisiaj jedziemy na próbę. Za trzy dni mamy występ w klubie, spokojnie, będziesz sobie siedział i śpiewał.

- Dziwnie będzie to wyglądało.

- Zrobimy akustyczny występ. Spokojnie będziemy grać. Nie musisz się martwic. Skończyłeś jeść? No widzisz? Byłeś głodny. Jedziemy, zbieramy się, za tydzień masz chyba gips do ściągnięcia prawda?

- Za dwa tygodnie.

- To się pospieszyłem... Wybacz, zakochani czasu nie liczą. Zbieraj się zbieraj, próba czeka.

Wstałem szybko, i pojechaliśmy na próbę. Próba była znakomita, Byłem w dobrej formie. Po próbie pojechaliśmy jeszcze na zakupy, i wróciliśmy do hotelu.

-Co powiedziałeś Billowi?- Zapytałem o to Bena, kiedy otwierałem drzwi od swojego pokoju.

- Nic, on należy do mnie. Nie ma prawa cię tknąć. Miał wybór, albo ty idziesz do więzienia, a on traci karierę, albo... Wszyscy jesteśmy szczęśliwi...

- I on na to poszedł?

- Nie miał chyba wyjścia, teatr to jego życie. Ja mu w tym pomogłem. Także...

- On wie, że to ja?

- Tak.

- Ben? Ty jesteś normalny?

- Nic ci z jego strony nie grozi, bez obaw. Zaproś mnie do siebie... Pokochamy się..,.

- Ben...- Już mi się duszno zrobiło.

- Mrrr...

- Dzisiaj nie... Ta noga mnie boli, wiesz... jak jest... Przepraszam.

- Dobrze, dzisiaj mnie zbywasz, ale nie podaruje ci, kiedy pozbędziesz się gipsu.- Pocałował mnie na pożegnanie i poszedł do siebie do pokoju.

Jeszcze, czego. Rzuciłem się na łóżko a w głowiemiałem czarną dziurę. 

Sekret w zeszycieWhere stories live. Discover now