"Y aunque quieran quitarme la voz
Yo pegaré un grito al cielo
Soy más fuerte si estamos los dos
Va a rendirse el mundo entero
Yo contigo, tú conmigo!" ****
Londyn, rok 1877
-William, kochanie, myślę, że najlepiej będzie cię widać tutaj – powiedziałam do mojego synka, który wspinał się na wysoki fotel, na którym siedziałam. – gdy staniesz obok taty.
-A będę mógł założyć jego kapelusz? – zapytał, patrząc na mnie z podekscytowaniem i wyczekiwaniem. Posłałam mu rozbawiony uśmiech.
-Jeśli ładnie poprosisz, to na pewno ci go da – odrzekłam, na co zamyślił się na krótką chwilę, a następnie błyskawicznie zsunął się z oparcia fotela i wybiegł do ogrodu, gdzie Jacob witał się z Aleckiem Grahamem Bellem. Catherine, zobaczywszy to, również spróbowała ześlizgnąć się z moich kolan, by za nim pobiec.
-Skarbie, nie uciekaj! William za chwilkę wróci – odezwałam się, łapiąc ją asekuracyjnie. – wraz z tatusiem.
-Tutaj?
-Tak. Wujek Aleck zrobi nam piękne zdjęcie. Powiesimy je u ciebie, albo u nas... gdzie chcesz?
-U mnie.
-A może będziemy mieć kilka? – nachyliłam się, by móc na nią spojrzeć. Czy na tym właśnie polegała wspólna choroba każdej matki na świecie? Miała już trzy lata, a ja wciąż nie mogłam przestać zachwycać się jej miodowymi, wesołymi oczkami, drobnym noskiem, przesłodkimi, okrągłymi policzkami i ciemnymi włosami. Wyciągnęła rączkę, by dosięgnąć naszyjnika na mojej szyi.
-Co to? – spytała, obracając w paluszkach drobny, lśniący, kwadratowy wisiorek z błękitnym kamieniem wewnątrz.
-Łańcuszek. A na nim zawiesiłam wisiorek.
-Wisiorek – powtórzyła, nie odrywając od niego wzroku. – świeci...!
-Tak, pięknie błyszczy w świetle. Za chwilę wyjdziemy na dwór i zobaczysz, jak ślicznie odbija blask słońca.
-A to? – wyciągnęła teraz rączkę do mojego ucha.
-Kolczyk – odpowiedziałam, czując jej delikatne paluszki, które badały drobny, srebrny brylancik. Po krótkiej chwili dotknęła własnych uszu i zrobiła komiczną, zdziwioną minę.
-Ja nie mam.
-No pewnie, skarbie, trzeba je codziennie zakładać i zdejmować. Gdy będziesz duża, na pewno takie dostaniesz i będziesz je mogła zakładać.
-Jestem duża.
Zaśmiałam się i pocałowałam ją mocno w policzek.
-Ależ oczywiście, że tak.
Zamrugała kilka razy powiekami, rozglądając się dookoła; jej wzrok zatrzymał się na moim okrągłym brzuchu; położyła na nim dłoń i przesunęła po nim kilka razy.
-Teraz nie czuję.
-Bo dzidziuś nie rusza się cały czas. Tylko czasami, trzeba uważnie pilnować – odpowiedziałam, kładąc na jej dłoni swoją.
-Mamo! Patrz! – William wbiegł z powrotem do salonu z głośnym tupotem. – zobacz, co mam, dostałem od wujka Alecka!
-Co to takiego, kochanie?
-Zobacz, będzie sam chodził! – zawołał, przybiegając do mnie i pokazując mi z zachwytem coś, co wyglądało jak wysoki na długość przedramienia metalowo-drewniany żołnierz na sprężynkę.
CZYTASZ
[ACS] Podziemie ulicy Piekarskiej
ФанфикLondyn w XIX wieku to ideał przyszłości. Pierwsza na świecie podziemna linia kolejowa; żywy, rozwijający się przemysł; bogacący się kapitaliści. Wśród nich najniebezpieczniejszy Zakon, który od stuleci pragnie posiąść władzę nie tylko nad ludźmi, al...