11. Podejrzany wypadek...

188 20 3
                                    


Przy bardzo miłej i sympatycznej rozmowie z gośćmi pana Holmesa i doktora Watsona czas minął mi niezwykle szybko. Nie zauważyłam nawet, jak zapadł wieczór a zegar pokazywał godzinę ósmą. Nasze zawiłe rozmowy przerwała pani Hudson, pośpiesznie pukając i nie czekając na odpowiedź.

-Panie Watson! Ktoś przyszedł tutaj, mówiąc, że potrzebują lekarza. Jedną przecznicę stąd zdarzył się jakiś straszny wypadek.

Doktor od razu wstał z miejsca.

-Wybaczycie państwo, lecz muszę się tym, jak mniemam, zająć - powiedział przepraszająco John Watson.

-Ależ naturalnie. I to szybko, panie doktorze - powiedziała pani Doran. - my także powinniśmy się już zbierać. Zajęliśmy panu tyle czasu, panie Holmes.

-Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział detektyw. Wszyscy wstaliśmy z miejsc, a doktor zniknął już za drzwiami. Z hallu słyszałam czyjeś nawoływania, jakby znajomy męski głos, jednak nie wsłuchiwałam się w niego. Mogło mi się zdawać, zresztą wypadało teraz pożegnać gości detektywa. Wymienili ze mną i panem Holmesem kilka ciepłych słów, podaliśmy sobie ręce, aż zaraz potem zakochana para wyszła z pokoju bawialnego. Pani Hudson czekała przy jego progu, by zabrać naczynia i zastawę.

-Panie Holmes, wreszcie oddam panu to - powiedziałam, podchodząc do szafeczki, na której położyłam Pamiętnik. Rozpakowałam go z szarego papieru i podałam go Sherlockowi.

-Oczywiście. Dziękuję. Rozumiem, że podobał się pani, panno Adler - odpowiedział z uśmiechem pan Holmes, biorąc ode mnie książkę i odkładając ją na półkę, dokładnie tam, skąd ją wzięłam.

-Tak! Bardzo. To naprawdę ciekawe, to, co jest tam napisane... ten nietypowy sposób postrzegania świata. I te wszystkie wydarzenia tam opisane... wierzy pan w to wszystko?

-To znaczy?

-Cóż... w cywilizację pradawnych ludzi... „Tych, Co Byli Przed Nami"?

-To niesłychanie ciekawa zagadka, nieprawdaż? - skomentował lakonicznie Sherlock, zasiadając w głębokim fotelu i biorąc fajkę do ręki. - proszę, niech pani usiądzie.

-Bardzo... tak strasznie żałuję, że nie jest przetłumaczone w całości - westchnęłam rozmarzona, zajmując miejsca na długiej, równie wygodnej i głębokiej sofie naprzeciw fotela.

-Nie jest? - zdumiał się detektyw. Uniosłam brwi i popatrzyłam na niego zdziwiona.

-Wydaje mi się, że tłumaczenie dociera do roku 1492.

-Rok odkrycia Ameryki. Czy to nie ciekawy zbieg okoliczności?

Poczułam nagłą, rosnącą ekscytację w środku.

-Tak. Szczególna data...

-Pamięta pani, na czym urywa się tłumaczenie?

-Hmm... nie jestem pewna. Ale brzmiało to jak ogólne zakończenie jakiegoś rozdziału, albo podrozdziału w całej strukturze Pamiętnika.

-Interesujące.

-To prawda. Kończył się on słowami: „powiedział do nas wtedy <podążając za światłem słońca zostawimy w tyle ten stary świat>".

-I wie pani, kto jest autorem tych słów?

-Więc... myślę, że autorka pamiętnika.

-Nie tylko - uśmiechnął się lekko i tajemniczo pan Holmes. Zamyśliłam się, przeszukując jakby księgi, które kiedyś czytałam, z których kiedyś się uczyłam. Aż w końcu... coś mi zaświtało.

[ACS] Podziemie ulicy PiekarskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz