Z dedykacją dla @Ruda_Panda. Jak przeczytasz pierwsze linijki to zrozumiesz dlaczego ^^
Promocyjny rozdział ode mnie dzisiaj za tysiąc wyświetleń <3
***********
Przywitałam go wymownym i ironicznym wzrokiem, lecz szybko przypomniałam sobie słowa Trinnera: musieliśmy zachowywać pozory, przynajmniej w murach Scotland Yardu. Zmieniłam wyraz twarzy, co nie umknęło jego uwadze.
-Cieszę się, że poszło to tak szybko - powiedziałam na tyle głośno, by do uszu strażników dotarło to mimochodem. - widzę, że świetnie się bawiłeś?
-A i owszem. Dokazywaniu nie było końca - uśmiechnął się znowu Jacob, wyciągając rękę i ujmując moją dłoń, aby ją unieść i pocałować. Przez ten cały czas jednak nie oderwał ode mnie jednoznacznego wzroku ani sekundę. W duchu ulżyło mi, iż od razu odczytał i pojął mój niemy, dyskretny przekaz.
-A więc może przyszłam za wcześnie? - zapytałam, nakłaniając go ruchem ręki, byśmy skierowali się ku wyjściu. - może chcesz wrócić?
-Doceniam troskę, panienko, aczkolwiek chyba jednak odmówię.
Zdusiłam uśmiech i chichot, które miały skwitować jego słowa. Christopher Trinner otworzył nam jedynie drzwi na korytarz, który prowadził z powrotem do wyjścia na ulicę. Jako, że znałam drogę, pozwolił nam opuścić areszt samemu.
-Chwila... - powiedział Jacob, mówiąc na tyle donośnie, by odchodzący strażnik także to usłyszał. - proszę zaczekać.
Christopher Trinnet znieruchomiał; po kilku sekundach odwrócił się powoli z powrotem ku nam.
-Co się stało, sir? - zapytał na pozór niewinnie. Jacob bez pośpiechu podszedł do niego i stanął tuż przed nim. Ściągnęłam brwi i z konsternacją zaczęłam ich obserwować. Również się do nich zbliżyłam, bardzo niepewnie, aż nagle Jacob zaśmiał się krótko i powiedział:
-Prawie mnie nabrałeś, Freddie.
-Słucham? - wyrwało się mimowolnie z moich ust. Freddie? Mężczyzna westchnął głośno i ciężko, wzruszając bezradnie ramionami. -kto?
-A kto by inny, jeśli nie mistrz Scotland Yardu w kamuflowaniu?
Teraz byłam zupełnie zbita z tropu. Podeszłam bezpośrednio do nich i przyjrzałam się twarzy mężczyzny. I rzeczywiście: była... dziwne znajoma.
-Jezu... panie Abberline! - powiedziałam zdumiona, ledwie powstrzymując się od donośnego okrzyku zdumienia. - co pan ze sobą zrobił? Gdzie jest pan Trinnet?
-Od tygodnia nieobecny w pracy, panienko.
-Powiedziałbym, że tym razem przeszedłeś samego siebie... - rzucił rozbawiony Jacob.
-Ale sam przyznałeś, że prawie mnie nie rozpoznałeś - bronił się nieporadnie Frederick Abberline. - ale moi drodzy... idźcie już, później o tym podebatujemy, nie chcę, byście zapoczątkowali niesamowite odkrycie wśród strażników aresztu...
*
My także musieliśmy pokonać pewien dystans, by oddalić się od gmachów komisariatu Scotland Yardu na bezpieczną odległość i móc zrzucić własne maski.
-No dobrze - zaczęłam, gdy oceniłam naszą przestrzeń. - wyjaśnij mi, co najlepszego tam wyprawiałeś?
-Co? A co miałbym robić? - spojrzał na mnie z niewinnym spojrzeniem.
-Aha. Już widzę, że ta rozmowa nie ma sensu.
-Kiedy ja naprawdę nie wiem, o co ci chodzi.
-O to, że siedząc tam kilka godzin stałeś się idolem najznamienitszej śmietanki Londynu!
![](https://img.wattpad.com/cover/103905274-288-k510421.jpg)
CZYTASZ
[ACS] Podziemie ulicy Piekarskiej
FanficLondyn w XIX wieku to ideał przyszłości. Pierwsza na świecie podziemna linia kolejowa; żywy, rozwijający się przemysł; bogacący się kapitaliści. Wśród nich najniebezpieczniejszy Zakon, który od stuleci pragnie posiąść władzę nie tylko nad ludźmi, al...