24. Winna

196 19 4
                                    

Z dedykacją dla @Ruda_Panda. Jak przeczytasz pierwsze linijki to zrozumiesz dlaczego ^^

Promocyjny rozdział ode mnie dzisiaj za tysiąc wyświetleń <3 

***********

Przywitałam go wymownym i ironicznym wzrokiem, lecz szybko przypomniałam sobie słowa Trinnera: musieliśmy zachowywać pozory, przynajmniej w murach Scotland Yardu. Zmieniłam wyraz twarzy, co nie umknęło jego uwadze.

-Cieszę się, że poszło to tak szybko - powiedziałam na tyle głośno, by do uszu strażników dotarło to mimochodem. - widzę, że świetnie się bawiłeś?

-A i owszem. Dokazywaniu nie było końca - uśmiechnął się znowu Jacob, wyciągając rękę i ujmując moją dłoń, aby ją unieść i pocałować. Przez ten cały czas jednak nie oderwał ode mnie jednoznacznego wzroku ani sekundę. W duchu ulżyło mi, iż od razu odczytał i pojął mój niemy, dyskretny przekaz.

-A więc może przyszłam za wcześnie? - zapytałam, nakłaniając go ruchem ręki, byśmy skierowali się ku wyjściu. - może chcesz wrócić?

-Doceniam troskę, panienko, aczkolwiek chyba jednak odmówię.

Zdusiłam uśmiech i chichot, które miały skwitować jego słowa. Christopher Trinner otworzył nam jedynie drzwi na korytarz, który prowadził z powrotem do wyjścia na ulicę. Jako, że znałam drogę, pozwolił nam opuścić areszt samemu.

-Chwila... - powiedział Jacob, mówiąc na tyle donośnie, by odchodzący strażnik także to usłyszał. - proszę zaczekać.

Christopher Trinnet znieruchomiał; po kilku sekundach odwrócił się powoli z powrotem ku nam.

-Co się stało, sir? - zapytał na pozór niewinnie. Jacob bez pośpiechu podszedł do niego i stanął tuż przed nim. Ściągnęłam brwi i z konsternacją zaczęłam ich obserwować. Również się do nich zbliżyłam, bardzo niepewnie, aż nagle Jacob zaśmiał się krótko i powiedział:

-Prawie mnie nabrałeś, Freddie.

-Słucham? - wyrwało się mimowolnie z moich ust. Freddie? Mężczyzna westchnął głośno i ciężko, wzruszając bezradnie ramionami. -kto?

-A kto by inny, jeśli nie mistrz Scotland Yardu w kamuflowaniu?

Teraz byłam zupełnie zbita z tropu. Podeszłam bezpośrednio do nich i przyjrzałam się twarzy mężczyzny. I rzeczywiście: była... dziwne znajoma.

-Jezu... panie Abberline! - powiedziałam zdumiona, ledwie powstrzymując się od donośnego okrzyku zdumienia. - co pan ze sobą zrobił? Gdzie jest pan Trinnet?

-Od tygodnia nieobecny w pracy, panienko.

-Powiedziałbym, że tym razem przeszedłeś samego siebie... - rzucił rozbawiony Jacob.

-Ale sam przyznałeś, że prawie mnie nie rozpoznałeś - bronił się nieporadnie Frederick Abberline. - ale moi drodzy... idźcie już, później o tym podebatujemy, nie chcę, byście zapoczątkowali niesamowite odkrycie wśród strażników aresztu...

*

My także musieliśmy pokonać pewien dystans, by oddalić się od gmachów komisariatu Scotland Yardu na bezpieczną odległość i móc zrzucić własne maski.

-No dobrze - zaczęłam, gdy oceniłam naszą przestrzeń. - wyjaśnij mi, co najlepszego tam wyprawiałeś?

-Co? A co miałbym robić? - spojrzał na mnie z niewinnym spojrzeniem.

-Aha. Już widzę, że ta rozmowa nie ma sensu.

-Kiedy ja naprawdę nie wiem, o co ci chodzi.

-O to, że siedząc tam kilka godzin stałeś się idolem najznamienitszej śmietanki Londynu!

[ACS] Podziemie ulicy PiekarskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz