"Es el sol detrás de tu risa
Que me ciega y me deslumbra
Y tu piel que roza la mía
Pero aún no se acostumbra.
Es la luz detrás de tus ojos
Que ilumina mi penumbra
Y que va brillando más fuerte y soy feliz, muy feliz."*
[masterpiece do czytania : https://www.youtube.com/watch?v=ImePXu7HaWI :)) ]
*
Doktor Watson przyjechał niecałe czterdzieści minut od wyjścia Jacoba, lecz sam. Z jednej strony miałam świadomość, że może to i lepiej, ponieważ z trudem doprowadziłam mnie i moją ciotkę do raczej kruchego rozejmu. Wewnątrz czułam jednak niedosyt, ogromne pragnienie, by on po prostu ze mną był, by powtarzał, że jestem bezpieczna, że nikt mnie nie skrzywdzi. To zabawne. Jeszcze nie tak dawno temu nieustannie próbowałam mu udowodnić, że sama potrafię sobie to wszystko zagwarantować.
A teraz?
Chciałam czuć jego ciepły, elektryzujący dotyk, słyszeć niepoważne słowa i widzieć te cudowne, orzechowe oczy oraz najcudowniejszy na świecie, a jednocześnie prowokacyjny i arogancki uśmiech.
John Watson zaobserwował jedynie niezbyt wielki uraz głowy, prawdopodobnie wstrząs mózgu, co tłumaczyłoby wcześniejsze mdłości i problem ze słuchem oraz wzrokiem. Dał mi jakąś substancję na opuchliznę na policzku oraz siny pręg na plecach, spowodowany siłą tego... człowieka... która wbijała mnie w schody. Próbował nawet dopytywać o zaistniałą sytuację w ogóle, lecz moja ciotka nieugięcie odpowiadała zdawkowo, wymijająco i lakonicznie. Nie udało jej się niestety skłamać na temat tego wypadku, gdyż Jacob najwyraźniej opowiedział doktorowi o wszystkim, co miało miejsce.
Wychodząc nakazał mi odpoczywać, odpoczywać, odpoczywać, nie nadwyrężać za bardzo zmysłów, wobec czego ciotka zaparzyła mi tylko herbatę i pozwoliła spać.
Lecz ja nie spałam. Nie potrafiłam, pomimo zmęczenia i wyczuwalnego ciągle bólu, ponieważ strach nie opuszczał mnie ani na chwilę. Oni chcą skrzywdzić już nie tylko moją ciotkę, ale i mnie; brakowało mi określeń na skomplikowanie tej sytuacji. Była tak chora i niepojęta, że przez chwilę wydawało mi się, że to bardzo zły sen.
Siedziałam tak oparta o stos poduszek przy ścianie, ściskając w ręku filiżankę po dawno wypitej herbacie, wpatrując się w okno naprzeciw mnie, a drugą ręką kręcąc między palcami rozpuszczone, długie włosy. W tej ciemności ich miodowy kolor zdawał się trupioblady.
Jakiś czas temu właśnie tamtędy wszedł tu Jacob. Uśmiechnęłam się na tamto wspomnienie, jednocześnie rumieniąc się na myśl o tym, że spał obok mnie. Gdybym tylko wtedy...
Coś usłyszałam. Jakieś stłumione stukanie albo grzechotanie. Wytężyłam z wysiłkiem wzrok, instynktownie przyglądając się oknu. Serce podskoczyło mi na myśl, że... muszę to sprawdzić. Asekurując się stolikiem nocnym wstałam z łóżka. Jak na zawołanie kolorowe plamki zawirowały mi przed oczami, lecz nie zrezygnowałam. Odczekałam chwilę, a kiedy znikły, podeszłam powoli do okna. W tym momencie usłyszałam charakterystyczne stukanie raz jeszcze.
Zaśmiałam się bezgłośnie. Jak mogłam podejrzewać coś lub kogoś innego? Szarpnęłam lekko błyszczącą firankę, by odsłonić okno i je otworzyć. Chłodny wiatr delikatnie wpadł do środka.
-Dobry wieczór, księżniczko - usłyszałam, patrząc w dół.
-Jacob, zwariowałeś! Miałeś na siebie uważać, dlaczego tu wszedłeś?
![](https://img.wattpad.com/cover/103905274-288-k510421.jpg)
CZYTASZ
[ACS] Podziemie ulicy Piekarskiej
FanficLondyn w XIX wieku to ideał przyszłości. Pierwsza na świecie podziemna linia kolejowa; żywy, rozwijający się przemysł; bogacący się kapitaliści. Wśród nich najniebezpieczniejszy Zakon, który od stuleci pragnie posiąść władzę nie tylko nad ludźmi, al...