„Zapytaj za co Cię kocham,
Bo to nieprawda, że kocha się za nic.
I to nieprawda, że za wszystko.
Zapytaj mnie o to, kochany. (...)
A ja kocham cię
A ja kocham cię za to
Kocham cię za to, że jesteś."*
***
Wracaliśmy tylko we dwoje, a więc pozostałam wewnątrz powozu sama, bijąc się z własnymi myślami i niepokojem.
W moim domu paliło się światło w kuchni. To oznaczało, że mojej ciotki najprawdopodobniej nie ma – miała przecież jeść kolację z panem Holmesem, a z tego co widziałam na swoim zegarku – była dokładnie ósma.
-Może wejdziesz ze mną do środka? – powiedziałam, gdy oboje stanęliśmy już na chodniku w pobliżu mojego domu. Moja propozycja było szybsza ode mnie samej, bo gdy wybrzmiała, zawahałam się, czy powinnam była o niej wspominać.
-Jesteś pewna? – zapytał ciepłym głosem, co uspokoiło mnie nieznacznie.
-Tak. Pamiętasz? Moja ciotka jest teraz z panem Sherlockiem. Chyba, że... chyba że nie masz czasu.
-Ależ nie. Takie sprawiam wrażenie?
-N... nie. Nie o to chodzi.
Jacob przechylił lekko głowę.
-A o co?
-Nie, nie. O nic. Naprawdę. Ale dużo się dzisiaj stało. Jeśli musisz wrócić do Whitechapel i się tym zająć, zrób to, rozumiem.
-Lilly?
Westchnęłam głęboko. Jacob zrobił krok w moją stronę i sięgnął dłonią do mojego podbródka, by go unieść i skłonić mnie, bym spojrzała mu w oczy.
-Jacob... po prostu myślę... myślę o tym, co się wydarzyło. I tak, pamiętam, że prosiłeś mnie, bym nie nalegała. Ale mi chodzi o ciebie. Ty dziwnie się zachowujesz.
-Dziwnie?
-Owszem... cały czas jesteś zły na to, co powiedział Victor?
-Tak. Jestem.
Wyciągnęłam ręce w „odruchu bezwarunkowym", by objąć nimi jego dłoń, która teraz delikatnie wędrowała po moim policzku.
-Więc nie możemy pozwolić, by zepsuł nam humor całkowicie, prawda?
-Ale bardzo nie podobało mi się, jak cię potraktował. I więcej na to...
-Jacob – przerwałam mu. – wiem. Wiem, naprawdę. Bardzo to doceniam, ale nie mówmy już o tym. Nie nakręcaj się już więcej...
-Jak to? Lilly, nie chcę, by coś takiego miało miejsce po raz kolejny.
-I nie będzie miało, przecież już im to powiedziałeś.
-Chcę, byś ty też miała tego świadomość.
Sięgnęłam ręką do jego policzka i uśmiechnęłam się delikatnie. Setki uczuć, które we mnie wówczas siedziały, utrudniały mi ten gest, ale nie potrafiłam mu tego powiedzieć.
-Mam. I bardzo mnie to cieszy. Ale naprawdę, nie mówmy już o tym.
-Rozumiem, ale czemu tak nalegasz?
Pokiwałam głową odruchowo.
-Do niczego dobrego już nas to nie doprowadzi, nie sądzisz?
-Tak. A tylko o to ci chodzi?
CZYTASZ
[ACS] Podziemie ulicy Piekarskiej
Fiksi PenggemarLondyn w XIX wieku to ideał przyszłości. Pierwsza na świecie podziemna linia kolejowa; żywy, rozwijający się przemysł; bogacący się kapitaliści. Wśród nich najniebezpieczniejszy Zakon, który od stuleci pragnie posiąść władzę nie tylko nad ludźmi, al...