[DLC] 6. Brat cyganki

84 13 0
                                    

„It's so overt, it's covert"

Doktor Watson i Sherlock Holmes przyjechali dorożką na Queen Anne's Square tuż przed ósmą wieczorem.

-Pani Frye – powiedział John Watson, wysiadając, aby pomóc mi wejść do powozu. – dobry wieczór. Bardzo dziękujemy pani za... natychmiastową wiadomość. Proszę mi wierzyć, że jesteśmy zupełnie zdruzgotani tym, co nam pani napisała. Mary nie może przestać się obwiniać.

Zacisnęłam usta i spojrzałam na niego tak zwyczajnym wzrokiem, jak tylko potrafiłam.

-Nie ma o czym mówić. Nie wiem, co bym zrobiła bez waszej pomocy, panie Watson. To ja jestem winna tego, że pozwoliłam Catherine przyjechać do domu – odrzekłam, zmuszając się do zachowania zimnej krwi. W odpowiedzi spuścił wzrok i westchnął głęboko.

-Wejdźmy, nie traćmy czasu – powiedział, podając mi rękę. Z uprzejmym uśmiechem skorzystałam z jego asekuracji i wsiadłam do dorożki; doktor Watson zaraz za mną.

-Dobry... wieczór, panie Holmes – odrzekłam, ściągając brwi; rzeczywiście, naprzeciw mnie siedział detektyw, lecz wyglądał nieco inaczej, niż zazwyczaj. Uśmiechnął się szeroko na moje słowa.

-Wzajemnie, pani Frye – odpowiedział, jak gdyby nigdy nic, a dorożka ruszyła.

-Będziesz nosił tę brodę cały wieczór? – zapytał go John Watson z nutą ironii w głosie.

-Aż do Trafalgar Square.

-I myślisz, że Moriarty cię w niej nie pozna?

Sherlock Holmes spojrzał na niego z urazą.

-To było więcej, niż niedyskretne. Ale najciemniej pod latarnią, mój drogi Watsonie.

-Moriarty? – zapytałam, nie kryjąc zaciekawienia.

-Profesor James Moriarty – wyjaśnił doktor Watson nieco ściszonym głosem. – dobrze, że nam pani przypomina, zdaje się, że mieliśmy o tym pomówić – tu spojrzał znacząco na swojego przyjaciela, który uniósł brwi, a po chwili kiwnął głową.

-W rzeczy samej. Zapewne pamięta pani, iż stary, nieżyjący od dwudziestu lat wróg pani, Bractwa i jednocześnie mój, Crawford Starrick, miał sojusznika pozostającego głęboko i stale w cieniu. Miałem wówczas przypuszczenia, kto mógłby to być, lecz nie uderzał bezpośrednio w sprawy ze mną związane, przez co bardzo trudno mi było go zdemaskować. Teraz, gdy miasto pogrążone jest w grozie, a nad Europą wisi widmo konfliktu na ogromną skalę – nie bójmy się tego powiedzieć – wiele szlaków i dróg prowadzi w jednym kierunku. Właśnie w jego – Jamesa Moriarty'ego.

-Nie za bardzo rozumiem, panie Holmes... co ma do tego terror, jaki sieje ten przeklęty morderca, bo zakładam, że o niego panu chodzi?

-Długo, by opowiadać, pani Louisiano, lecz sama pani przyzna, iż dokonywanie morderstw takiego kalibru wymaga... zasobów.

-Przyznaję, ale co dalej...?

-Skądinąd wiem, że pani największy wróg, który kryje się w ciemności i porwał wczoraj pani córkę, wybiera sobie ofiary związane ściśle z Bractwem asasynów, prawda?

Nabrałam głęboko powietrza, poruszona tym, że tak wiele rzeczy powiedział na głos, wprost. Zacisnęłam zęby i przybrałam zrezygnowaną minę, lecz w końcu zmusiłam się, by odpowiedzieć krótko i cicho:

-Prawda.

-Zapewne wie pani również, jako zastępca inspektora w Scotland Yardzie, iż ostatnie zamachy bombowe nasilają swoją częstotliwość, a członkowie Bractwa we Francji i Niemczech są o nie oskarżani.

[ACS] Podziemie ulicy PiekarskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz