31. Niezręczny wstęp

154 17 1
                                    

„Each time the wind blows

I hear your voice so

I call your name

Whispers at morning

Our love is dawning

Heaven's glad you came..."

*

-Czy już doszliśmy odpowiednio daleko, by przejść do meritum naszej wycieczki, my lady? - zapytał Jacob, gdy szliśmy aleją wzdłuż jeziora Serpentine. Zaśmiałam się w odpowiedzi, lecz jednocześnie poczułam ścisk mięśni brzucha.

-Jeszcze tylko niezręczny wstęp i możemy do niego przejść, panie Frye...

-A może go pominiemy, skoro oboje wiemy, że będzie niezręcznie?

-Przecież ty nie wiesz, że będzie. To ja ci muszę coś powiedzieć!

-Masz rację. Dobrze, zacznijmy niezręczny wstęp.

-Jacob...! Naprawdę to utrudniasz... - westchnęłam, lecz śmiech mimowolnie wydostał się z moich ust. Miał jednak rację, musiałam to wreszcie z siebie wydusić; zatrzymałam się, a on zrobił to zaraz za mną i spojrzał mi w oczy z ciekawością i wyczekiwaniem. - no więc... to delikatna sprawa.

Jacob wykrzywił usta w groteskowym uśmiechu i zrobił przerażoną minę.

-Robi się bardzo niezręcznie.

-Przestań...! - zawołałam, lecz ani przez sekundę nie udało mi się być poważną, jak zamierzałam; uśmiech i tak wkradł mi się szeroko na usta. - musisz być poważny.

-Dobrze.

-Co? Tak po prostu?

-Tak.

Posłałam mu podejrzliwe spojrzenie.

-Niedługo tak wytrzymam, mów.

-Co? Tego nie da się powiedzieć od tak, raz-dwa-trzy!

-Jest bardziej niezręcznie, niż przypuszczałem.

Zwiesiłam bezradnie głowę i skryłam twarz w dłoniach, śmiejąc się bezgłośnie. W moim pobliżu jest więcej dzieci, niż wygląda to na pierwszy rzut oka.

-No, już. Słuchaj mnie!

-Ależ ja cały czas słucham, ty sobie przeszkadzasz.

Popatrzyłam na niego bezsilnym wzrokiem, cały czas mając ochotę się śmiać.

Jak tego dokonał? Kilka zdań bezsensownej rozmowy, a jemu znów, właściwie jak zwykle, udało się poprawić mój nastrój. Kierowana tymi ciepłymi emocjami pokonałam krok, który nas dzielił i sięgnęłam dłońmi do jego ramion, by stabilnie stanąć na palcach i czule go pocałować.

-Wiedziałeś, że tak będzie, prawda? - zapytałam, gdy już odsunęłam się od jego ust i uśmiechnęłam się szeroko.

-Być może... - odpowiedział enigmatycznie i posłał mi swoje ulubione, zniewalające spojrzenie. - swoją drogą... wybacz mi, że nie mogłem udać się z tobą do urzędu.

-Nie ma problemu. Henry mi towarzyszył.

-Wiem, wspomniał mi o tym.

-Tak?

Jacob kiwnął głową, lecz nie umknął mu mój dziwny ton głosu.

-I... co jeszcze? - dopytałam niepewnie.

[ACS] Podziemie ulicy PiekarskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz