***głos zza światów***
najcudowniejsze, co dostaję w zamian za, de facto, charytatywne pisanie opowieści, to feedback ze strony tych, którzy ją czytają. Wiem, że wszyscy tak mówią, ale coś w tym jest: wspaniale by było, gdybyście zostawiali po sobie ślad w postaci kliknięcia gwiazdki, który nic nie kosztuje, jest banalny do wykonania, a mnie poprawia humor, gdy nie mam czekolady ( :c ). za każdą jedną jestem bardzo bardzo bardzo wdzięczna <3
****************************
„Uczysz się każdego dnia przyswajać zło.
(...) Zanim zmienią twój los w niedoskonały film,
Zanim nauczą cię, jak masz zdobywać świat,
Zanim przestaniesz się bać..."*
~***~
-To niepoważne – skomentowałam, wpatrując się w zbyt drobne literki, czując złość i oburzenie. Wyszła, tak po prostu, zostawiając dom samotnie. Mogła mi pomóc, lecz jej nie było.
-Mogło być wiele powodów, dla których gdzieś się udała. Jak się okazuje, na szczęście i nieszczęście – powiedział, klękając znowu przy mnie. Wówczas podał mi szklankę wody, której wcześniej nie widziałam w jego ręku i nie mam pojęcia, jak ją znalazł i kiedy napełnił– jak się czujesz? Potrzeba ci czegoś?
-Nie... nie wiem... chyba... - wymamrotałam, gdy wzięłam kilka orzeźwiających łyków, krzywiąc się z pulsującego bólu w środku głowy.
-Lilly. Jesteś bardzo blada, słyszysz w ogóle, co do ciebie mówię?
-Tak... tak. Słyszę. Głowa mnie boli, tylko.. ale nic więcej... - mówiłam dalej ze sporym trudem, teraz masując dłonią twarz. Syknęłam z bólu, zapominając o boleśnie uderzonym policzku. – a... skąd wiedziałeś, gdzie jest woda...?
-Musi się tobą zająć lekarz.
-Ale...
-Nie dyskutuj – przerwał mi stanowczo. - Boję się tylko, że nie powinienem brać cię do powozu i wieźć przez pół miasta do doktora.
Było mi naprawdę słabo, miałam ochotę wymiotować, ale mój żołądek był niemal pusty. Zamierzałam przecież jeść kolację mniej więcej teraz.
-Pojedź po niego.
-A kto zostanie z tobą?
-Zaczekam. Przecież niedługo wrócisz.
-Nie mogę ci tego obiecać, a poza tym wyglądasz na zbyt słabą, by zostawić cię samą. Nie mówiąc o tym, że zdaje mi się to trochę nieostrożne i niebezpieczne, zważywszy na okoliczności.
-O nie. Jak najbardziej zgadzam się, że powinien pan wyjść. I to zaraz – powiedział ktoś z hallu. Znajomy, ostry, kobiecy głos, któremu towarzyszył ciężki stukot obcasów oraz głośne trzaśnięcie drzwi frontowych.
Jacob wstał i stanął prosto, a ja zmusiłam się, by podnieść się na tyle, by widzieć moją ciotkę.
-Również dobry wieczór, pani Ireno – odpowiedział spokojnym, zrównoważonym tonem, który od razu wyprowadził ją z równowagi.
-Proszę sobie darować te idiotyczne odzywki – rzuciła suchym, opryskliwym tonem, rzucając ostentacyjnie żakiet na oparcie najbliższego fotela i odpinając byle jak wsuwki kapelusza z kwiatami.
-Grzecznie się witam, to wszystko. Ostatnio była pani bardziej otwarta, nie mówiąc o hojności.
-Niech pan uważa na te bezczelne słowa, nie będę tego słuchać we własnym domu!
![](https://img.wattpad.com/cover/103905274-288-k510421.jpg)
CZYTASZ
[ACS] Podziemie ulicy Piekarskiej
FanfictionLondyn w XIX wieku to ideał przyszłości. Pierwsza na świecie podziemna linia kolejowa; żywy, rozwijający się przemysł; bogacący się kapitaliści. Wśród nich najniebezpieczniejszy Zakon, który od stuleci pragnie posiąść władzę nie tylko nad ludźmi, al...