22. Zbyt silne więzy krwi

208 18 0
                                    

"Don't wanna let you down

But I am hell bound

Though this is all for you

Don't wanna hide the truth.

No matter what we breed

We still are made of greed..."*

~***~

Evie wróciła prosto do kryjówki - wagonów stojących na opuszczonej trakcji Whitechapel, kontrolując po drodze okolicę i jej bezpieczeństwo, które leżało w rękach asasynów i Skokierów. Słońce już zachodziło, gdy dotarła do domu.

Weszła do środka, niezbyt dyskretnie i ostrożnie, lecz z irytacją zauważyła, iż hałas jej kroków i otwierania oraz zamykania drzwi nie obudził jej brata śpiącego nadal na sofie. Nie wydawał się nawet ani trochę wyrwany ze snu, gdyż dalej leżał wygodnie z cylindrem zaciągniętym na oczy.

-Czy ty się w ogóle nie ruszyłeś, odkąd wyszłam? - spytała, podchodząc do niego powoli, ale nie doczekała się reakcji. Nabrała powietrza, powoli i głęboko, czując, jak rośnie w niej zniecierpliwienie. Stanęła tuż przed sofą i sięgnęła ręką do poduszki, na której spał Jacob, po czym energicznie za nią szarpnęła, wyciągając mu ją spod głowy. Zdezorientowany i nieco otępiony gwałtowną siłą Evie pomrugał kilka razy oczami, rozglądając się dookoła. - słyszałeś, co do ciebie mówiłam?

-Co? Co znowu zrobiłem? - spytał zmęczonym głosem, ociężale podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Raczej czego nie zrobiłeś! Wiesz, która godzina? Spałeś przez cały ten czas?

-A czego nie zrobiłem?

-Niczego nie zrobiłeś.

-Gdy cały dzień mnie nie ma, też ci się nie podoba.

-Nie podoba mi się, gdy cię nie ma, pomimo, że umawialiśmy się inaczej. Gdy się nie umawiamy, rób co chcesz.

-Nie umawialiśmy się, więc właśnie robiłem, co chciałem.

Westchnęła ciężko, wbijając w niego piorunujący wzrok, on jednak tylko uniósł brew i popatrzył na nią niewinnie.

-Nieważne. Jednak wolałam, jak spałeś, nie denerwowałeś mnie aż tak.

-A więc teraz musisz mierzyć się z konsekwencjami.

-Konsekwencjami? - spytała, odwracając się i idąc w stronę biurka. - tobą, krótko mówiąc? Czy twoim niekończącym się, ciągłym sarkazmem?

-Nie jestem sarkastyczny cały czas. Czasem, jak widziałaś, śpię.

Evie usiadła ciężko na krześle za biurkiem, uśmiechając się cierpko i złośliwie.

-Swoją drogą - odezwała się, wpadając na pewien pomysł. - może powiesz mi, gdzie byłeś całą wczorajszą noc?

-Martwisz się o mnie? - spytał lekko rozbawiony, lecz jego wyraz twarzy się nie zmienił.

-O to, co mogłeś najlepszego wymyślić. Spodziewam się po tobie wszystkiego, a ty zaskakujesz mnie za każdym kolejnym razem.

-Uznam to za komplement. Kiedy ostatnio cię zaskoczyłem?

-Gdy zobaczyłam cię pokiereszowanego u doktora Watsona.

-Wtedy zaskoczyłem nawet sam siebie, moja droga.

-Zmieniasz temat, bardzo sprytnie, ale ja nie zapomniałam, o co cię zapytałam.

-Skąd ta ciekawość? To pierwszy krok do piekła, Evie.

[ACS] Podziemie ulicy PiekarskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz