33. Zaproszenie

135 16 4
                                    


Gdy dotarliśmy do stacji w Whitechapel, nasi narzeczeni przyjaciele już na nas czekali w towarzystwie Evie i Henry'ego.

Weszliśmy do środka wagonu, który służył jako salon, od razu zwracając uwagę Jamesa McCarthy'ego; natychmiast wstał z miejsca, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

-Lilly, Jacob! – przywitał nas, podchodząc najpierw do mnie i ściskając mocno, a potem do Jacoba. – tak dawno się nie widzieliśmy. Już myślałem, że się was nie doczekamy.

-Nic bardziej mylnego – uśmiechnął się Jacob. – wszystkie drogi prowadzą do Whitechapel.

-A poszli tylko na spacer! -zawołała Evie, wręcz poruszając się na swoim miejscu w fotelu – kto by pomyślał.

W odpowiedzi zaśmiało się paru z nas; rozejrzałam się po pomieszczeniu i od razu dostrzegłam spojrzenie Evie, które pytało: i jak? Jak poszło?! Bardzo dyskretnie kiwnęłam głową, posłałam jej również tak samo ostrożny uśmiech, który od razu odczytała i sama zrobiła zadowoloną minę.

Zaraz potem odnalazłam wzrokiem naszą drogą przyjaciółkę Alicję. Siedziała cały czas na sofie, obserwując po kolei każdego z nas, aż jej wzrok zatrzymał się na mnie.

-Alicjo – odezwałam się, rozkładając ręce i robiąc kilka kroków w jej stronę. Usłyszawszy swoje imię wstała, a następnie uśmiechnęła się szeroko, mówiąc:

-Witaj Lilly, kochana – po czym objęła mnie mocno.

-Tak pięknie wyglądasz – powiedziałam jej. – znacznie zdrowiej i radośniej.

-Doprawdy? Cóż, bardzo możliwe. Ty także wyglądasz... inaczej. – odrzekła, a następnie wychyliła się za moje ramię, by zwrócić się do Jacoba i przywitać również jego.

James nie przestawał wydawać się zachwycony i przeszczęśliwy.

-Bardzo się cieszymy, że jesteście oboje – powiedział później, gdy zajęliśmy miejsca siedzące. – Evie i Henry wiedzą już, po co tu przybyliśmy. Byli naprawdę zaskoczeni, wy z kolei wcale na takich nie wyglądacie!

-Widzieliśmy się z panem Holmesem, James – wyjaśniłam. – zdradził waszą niespodziewaną wizytę i jej cel, musicie nam wybaczyć!

-Naprawdę? To jest mi naprawdę przykro, że nie poznam waszych pierwotnych reakcji! Ale cóż, trudno – oznajmił, a następnie spojrzał kątem oka na swoją ukochaną. Alicja odgarnęła z czoła kosmyki jasnych, lokowanych włosów i schowała je za ucho, ozdobione błyszczącym kolczykiem z pereł.

-Zapewne wiecie wobec tego, że z największą przyjemnością chcielibyśmy zaprosić was na nasz ślub – powiedziała. – tak naprawdę to dzięki wam może się on odbyć, nie zapomnieliśmy o tym ani trochę.

-Czujemy się zaszczyceni – odrzekł Jacob. – choć jestem pewien, że w razie potrzeby znów zrobilibyśmy wszystko, by wam pomóc.

-Och, nie wątpimy. Dlatego właśnie nie wyobrażam sobie, że mogłoby was nie być! A do tego wesele będzie miało wyjątkowy wymiar, ponieważ wypadnie w pierwszą sobotę karnawału.

-Dwie okazje do świętowania, czy można chcieć więcej? Nie możemy się doczekać, Alicjo, szczerze ci o tym ręczę.

Przewróciłam oczami i posłałam mu ironiczne spojrzenie, na które, jak zwykle, odpowiedział szerokim uśmiechem.

*

-Naprawdę się zmieniłaś – powiedziała mi Alicja, gdy stałyśmy na pustym peronie stacji Whitechapel. Księżyc w pełni świecił wysoko, a bezchmurne niebo pozwalało podziwiać całą jego okazałość. Przez to noc była chłodna.

[ACS] Podziemie ulicy PiekarskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz