6. Gdyby coś, ja jestem wolny.

1K 96 47
                                    

31 grudnia. Sylwester.

Dałam się namówić Harry'emu do pójścia z nim na jakiś wymyślny bal, na który Niall załatwił wejściówki. Miała być cała ekipa znad jeziora poza Zaynem, który stwierdził, że to nie dla niego i lepiej oddać jego wejściówki komuś, kto faktycznie z tego skorzysta. Chyba tylko dlatego zgodziłam się na partnerowanie Harry'emu.

Kolejnym plusem był fakt, że Liam i Erin również wkręcili się na tą imprezę ze znajomymi chłopaka.

Przez dwa tygodnie szukałyśmy z dziewczynami odpowiednich kieckek. Raz nawet wybrałyśmy się na zakupy we cztery. Mimo początkowej lekkiej niechęci Lottie i Emily do Erin, ostatecznie to wyjście nie okazało się aż taką kompletną katastrofą. Tym bardziej, kiedy we trzy zawarły sojusz na rzecz namówienia mnie do kupienia dość mocno błyszczącej, długiej kiecki. Jak dla mnie była trochę za bardzo... Po prostu za bardzo. Ale we trzy się uparły, że to Sylwester i o to chodzi, żeby być "za bardzo". Kupiłam ją więc dla świętego spokoju, do ostatniej chwili nie będąc pewną, czy w ogóle ją włożę.

Harry przyjechał po mnie punktualnie o 20. Kiedy otworzyłam mu drzwi, aż się zapatrzyłam. Wyglądał diabelsko przystojnie w czarnym garniturze, ciemnej koszuli, z krótkimi włosami zaczesanymi do tyłu i bukietem kwiatów w dłoni. Sam seks, serio. On też patrzył na mnie - ze zdziwieniem i lekko rozchylonymi ustami.

- Jak ty wyglądasz... - wydukał, a ja aż cała się spięłam i zaczęłam stresować.

- Co, źle? - zapytałam, wygładzając sukienkę na brzuchu, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Przeszłam dwa kroki w bok do lusterka, a chłopak w tym czasie wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. - Za bardzo, co nie? -Skrzywiłam się, patrząc na długą sukienkę, z czarną, obcisłą górą, która miała naprawdę głęboki dekolt oraz spódnicę, która od odcinającego pasa przechodziła z czerni, w błyszczące srebro z rozporkiem kończącym się wysoko na udzie. - Wiedziałam! Mówiłam dziewczynom, że ta kiecka jest za bardzo, ale się uparły i...

- Żartujesz sobie? - przerwał mi w końcu, podchodząc i stając za mną, by w popatrzeć na mnie w odbiciu. - Wyglądasz zajebiście, Audrey! Wygrałem życie, mogąc pojawić się tam z najpiękniejszą kobietą na Ziemi. Wyjdź za mnie, błagam.

- Oj przestań. - Szturchnęłam go łokciem w brzuch czując, jak rumieniec wpływa na moje policzki.

- Zayn to frajer, że odpuszcza tą imprezę. I ciebie. Serio - powiedział poważnie, na co wywróciłam oczami. Jak za każdym razem przy tego typu tekstach z jego strony. Próbowałam już mu (i nie tylko) tłumaczyć, że Zayn wyciągnął rękę, a to ja odmówiłam pójścia na randkę, a mimo wszystko i tak wychodziło na to, że to jego wina, że się nie spotykamy. Już odechciało mi się tłumaczenia im czegokolwiek...

Harry podszedł krok bliżej, stając obok mnie i objął mnie jedną ręką w pasie, przyglądając się naszemu odbiciu w lusterku.

- Gdyby coś, ja jestem wolny. Patrz, jak zajebiście razem wyglądamy. - Poruszał zabawnie brwiami, szczerząc się szeroko, przyciągając mnie jeszcze bliżej swojego boku. Szczerze mówiąc, często rozmyślałam nad tym, o ile łatwiejsze byłoby moje życie, gdyby to z Harrym mi tak zaskoczyło nad jeziorem. A nie z chłopakiem przyjaciółki. Ugh.

- Cóż, ty z pewnością wyglądasz zajebiście. Będę miała za partnera najprzystojniejszego faceta na Ziemi - odpowiedziałam, puszczając mu oczko, a potem odwróciłam się do niego. - Naprawdę wyglądasz dobrze. I ściąłeś włosy. - Nie chciałam psuć mu fryzury, ale jednocześnie nie mogłam się powstrzymać, by nie dotknąć jego włosów. Ostatecznie przejechałam dłonią po krótko ściętym boku.

(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz