25. Przysięgam ci, że ja na pewno spróbuję.

982 78 23
                                    

W poniedziałek miałam zajęcia jedynie rano, w południe zostały odwołane. I całe szczęście, bo musiałabym się zerwać z nich wcześniej. A tak byłam ponownie w domu już po dwunastej. Nie mogłam się doczekać popołudnia i mojej wizyty u Zayna. W końcu miałam mieć tatuaż. Cholernie się z tego cieszyłam! Nikomu nie mówiłam o zmianie terminu, zresztą jakoś specjalnie o tym nie myślałam. Mamie ani Pedro w ogóle nie mówiłam o planach. Maya coś tam wiedziała, ale nie była świadoma tego, że jestem w pełni zdecydowana i mam już termin. Będzie zaskoczenie.

W końcu, kiedy było kilka minut po czternastej, zdecydowałam się na wyjście z domu, bo przebicie się o tej porze przez miasto z pewnością zajmie mi trochę czasu. Z uśmiechem na ustach zamknęłam za sobą mieszkanie i wyszłam z budynku, od razu udając się na przystanek autobusowy. Droga, zajęła mi prawie godzinę, bo przez jakąś stłuczkę zrobił się ogromny korek, więc musiałam trochę zmienić trasę i przesiąść się dwa razy. Mimo wszystko podróż minęła mi jednak bardzo szybko. Nie chciałam wyjść na niecierpliwą i pojawić się w studio od razu po piętnastej, więc korzystając z przyjemnej pogody wysiadłam przystanek wcześniej i spacerem pokonałam resztę odległości. Na dziesięć minut przed umówionym spotkaniem weszłam do miejsca pracy Zayna. Chłopak właśnie rozliczał się z jakimś mężczyzną, ale zerknął na mnie krótko i uśmiechnął się.

- Dzięki, Zayn. Do następnego. - Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie i klient wyszedł. Brunet podszedł do mnie, całując w policzek na powitanie.

- Hej, jak nastrój? - zapytał, biorąc ode mnie kurtkę, którą odwiesił na wieszaku. - Chodź ze mną - dodał, kierując się w stronę jednej z pracowni. Tej samej, w której wcześniej byliśmy z Harrym.

- O dziwo dość dobrze. Myślałam, że będę trochę panikować.

- Nie masz się czego obawiać. Oddajesz się w najlepsze ręce. - Uśmiechnął się do mnie szeroko, na co parsknęłam śmiechem. Skromny, nie ma co...

- Śmiem polemizować! - Gdzieś z korytarza dobiegł inny, męski głos, a po chwili w drzwiach pojawił się wysoki, całkiem przystojny blondyn. - Są lepsi, Malik.

- Kto? Na pewno nie ty - prychnął brunet.

- Zabawny z niego gościu - podsumował tamten. - Tyler Wells. - Podszedł do mnie z wyciągniętą dłonią, którą uścisnęłam, przedstawiając się. - Och, więc to ty jesteś tą laską, o którą Styles ciągle mu dokucza - zaśmiał się. - Stary, on miał rację. Jeśli ty się za nią nie weźmiesz, to ktoś inny ci ją sprzątnie sprzed nosa. Przysięgam ci, że ja na pewno spróbuję. - Blondyn uderzył Zayna przyjacielsko w ramię, kiedy tamten przygotowywał coś, pochylony przy szafce. Nie omieszkał też spojrzeć przy tym na mnie, puszczając mi oczko z bardzo czarującym uśmiechem na twarzy .

- Wydaje mi się, że miałeś już wychodzić. Przypomnieć ci, gdzie są drzwi? - odpowiedział mu zirytowany brunet. Mogłam się tylko domyślić, jak bardzo przyjacielskie było spojrzenie, które mu rzucił.

- Pamiętam. W końcu to moja obora. - Tyler ponownie klepnął go w ramię, a zaraz potem podniósł ręce do góry. - Miło było poznać. Oby do zobaczenia. - Uśmiechał się do mnie, a potem wyszedł na korytarz.

- To jest twój szef? - zaśmiałam się, będąc mocno zaskoczona zarówno jego wyglądam, jak i postawą. Chłopak nie mógł być o wiele starszy od nas.

- Taaa. Rozpieszczony, wkurzający gnojek. Przepraszam cię za niego.

- Zawijam! - krzyknął blondyn z zewnątrz. - Zamknę biznes, żeby nikt wam nie przeszkadzał. Bawcie się dobrze!

Zayn przymknął oczy, jakby powstrzymywał się przed pójściem za nim i własnoręcznym uduszeniem szefa. Ja za to się roześmiałam.

- No dobra. To zaczynamy.

*

O dziwo uczucie wcale nie było takie złe. Oczywiście bolało, ale mentalnie szykowałam się na znacznie większy ból, więc to było miłe zaskoczenie. No i na samym początku, kiedy włączył maszynkę i rozległ się ten cholemie nieprzyjemny dźwięk lekko spanikowałam, ale tylko chwilowo. Przez kilka pierwszych minut było mi też dość niezręcznie, bo leżałam tu tylko w luźnej koszulce z głębokimi wcięciami pod pachami, bez biustonosza, który leżał już w mojej torbie, bo wiedziałam, że nie założę go na świeży tatuaż. Krępowało mnie to, ale tylko na początku, dopóki nie przywykłam do sytuacji. Teraz już leżałam spokojnie, starając się oddychać powoli i poruszać jak mniej. Nie rozmawialiśmy za wiele, Zayn bardzo skupiał się na tym, co robił. I musiałam przyznać, że było coś niezmiernie urzekającego w tym, jak spokojnie wyglądał, kiedy pracował. Patrzenie na niego było uspokajającą przyjemnością.

- Wszystko okej? - zapytał po raz kolejny, na chwilę zaprzestając nakłuwania mojej skóry i spojrzał na mnie.

- Wszystko w porządku - potwierdziłam.

- Chcesz zrobić sobie przerwę? Nie musimy się nigdzie spieszyć.

- Daję radę, Zayn - zaśmiałam się. To było naprawdę miłe, że tak się martwił. - Ale zmieniłabym pozycję, trochę zdrętwiałam.

- Jasne. - Kiwnął głową, a potem powiedział, że mogę po prostu położyć się na boku. Poprawił oświetlenie i przesiadł się, przez co teraz był centralnie przede mną. - Zaczynamy? - upewnił się, kiedy ja ułożyłam się w miarę wygodnie, poprawiając bluzkę tak, by nie odkrywała więcej, niż powinna. Kiedy byłam gotowa kiwnęłam głową, przymykając oczy, kiedy igła ponownie spotkała się z moją skórą. Najgorszy był początek, bo już po chwili przyzwyczajałam się do tego uczucia i nie było aż tak źle, a ja mogłam otworzyć oczy, by znowu wpatrywać się w twarz pracującego chłopaka. Miałam nadzieję, że był zbyt skupiony na tym co robił, by wyczuć, że się tak na niego gapię. Niemal przez cały czas.

Było już po osiemnastej, kiedy Zayn skończył pracować, a ja w końcu mogłam podziwiać tusz na mojej skórze. Były zaczerwieniona i gdzieniegdzie krwawiła, ale byłam cholernie zadowolona z efektu. 

- I jak? - Stanął za mną, patrząc na moje odbicie w lusterku.

- Jest świetny! - powiedziałam szczerze. - Dzięki, Zayn.

- Polecam się na przyszłość.

- O nie. Na razie jeden mi wystarczy. - Odsunęłam się, sięgając po cienki, rozpiany sweter, który leżał na mojej torbie. Musiałam się czymś zakryć, bo było mi trochę niezręcznie gadać z nim, nie mając pod cienką koszulką stanika.

- Trzymaj, załóż to.

Odwróciłam się do niego, spoglądając na czarną bluzę, którą mi podawał.

Z pewnością zakryje mnie lepiej niż sweterek, który nawet nie miał żadnego zapięcia i z pewnością rozjeżdżałby się na boki. Poza tym, wyglądała na naprawdę ciepłą, a mnie powoli zaczynało być zimno. Dlatego uśmiechnęłam się w podziękowaniu i naciągnęłam materiał przez głowę. Nie tylko wyglądała na ciepłą, ale i taka była. A w dodatku pachniała Zaynem. Cudem powstrzymałam się, żeby nie zaciągnąć się tym zapachem.

Zostaliśmy w studio jeszcze jakieś dwadzieścia minut, w trakcie których chłopak posprzątał wszystko, rozliczyliśmy się i ubraliśmy, by w końcu móc wyjść na zewnątrz. 

Nawet nie kłóciłam się z chłopakiem, kiedy poinformował mnie, że mnie odwiezie. Wiedziałam, że nie było sensu. Poza tym, byłam już trochę zmęczona i naprawdę chciałam jak najszybciej wrócić do domu.

Po drodze chłopak ponownie przypomniał mi, jak dbać o tatuaż, zwłaszcza w pierwszych dniach. Dwa razy. A kiedy już dojechaliśmy pod mój blok, pożegnałam się z nim dość szybko, bo nie mogłam się doczekać, aż zrobię zdjęcie mojej nowej ozdoby i wyślę je Mai. I jak tylko to zrobiłam, oddzwoniła do mnie niemal od razu, z piskiem na ustach.

- - -

No i mamy drugi z dzisiejszego maratonu. Z opóźnieniem, ale dzwonił mój Miłość ;)

Trochę krótki, ale bywały krótsze, więc i tak źle nie jest.

I nie wiem, jak Wy, ale ja lubię Tylera. Chyba muszę go dać tu trochę więcej.

I bardzo lubię tego gifa z mediów ♥♥ *hearteyes*

Wiecie, co robić, by pojawił się kolejny ♥

Love.

D. xx

(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz