18. Jemu odmówiłam, a tobie się dałam.

984 92 27
                                    

- O której musimy wyjechać? - zapytałam, otwierając drzwi do mieszkania i od razu zaczęłam zdejmować kurtkę. Zayn spojrzał na zegarek, wchodząc za mną.

- Mamy jakąś godzinę mniej więcej - odpowiedział, biorąc ode mnie kurtkę, którą odwiesił, a potem zdjął swoją.

- Super. - Ściągnęłam buty, omal nie upadając na twarz przez problemy z równowagą. - Rozgość się, a ja skoczę pod szybki prysznic. Dwadzieścia minut i jestem z powrotem, okej? - Nie czekając na jego odpowiedź poszłam do swojego pokoju, gdzie szybko wybrałam jakieś świeże ubrania i od razu przeniosłam się do łazienki, po drodze spinając włosy na czubku głowy, bo nie zamierzałam ich myć i tracić kolejnych dwudziestu minut na suszenie i układanie ich. W międzyczasie napisałam jeszcze wiadomość do szefowej, że bezpiecznie dotarłam do domu. Gdybym tego nie zrobiła, z pewnością niedługo zaczęłaby do mnie dzwonić. Potem szybko uwinęłam się z prysznicem, umyłam jeszcze zęby i poprawiłam makijaż, który po całym dniu już trochę zjechał. Ostateczny efekt był całkiem znośny.

Musiałam jeszcze tylko przepakować się w małą torebkę, bo duża torba, którą uwielbiałam zabierać na uczelnię, nie była mi potrzebna w barze. Ale to zamierzałam zrobić już w salonie, żeby Zayn nie siedział zbyt długo sam. 

- Jestem już prawie gotowa! - oznajmiłam dumnie, wchodząc do salonu z małą, granatową torebką, rzucając ją na kanapę obok chłopaka. Poszłam po torbę, którą po wejściu zostawiłam na szafce na buty i wróciłam do salonu, zajmując miejsce obok Zayna.

- Po co kobietom takie wielkie torby? - zastanowił się na głos, obserwując jak grzebię w nieskończonych czeluściach mojego ulubionego akcesoria. - Przecież ty tam wpadasz po łokcie - zaśmiał się.

- I wszystko mi się tu mieści! - odpowiedziałam oburzona. - Mam tu kilka kosmetyków... O! Myślałam, że zgubiłam tę szminkę... - Wyjęłam czarne, małe opakowanie odstawiając je na stół. - Mieści mi się tu tablet, teczka, notatki, ładowarka do telefonu, pudełko z jedzeniem, butelka wody... Wy macie swoje wielkie kieszenie w spodniach, my mamy duże torebki. - Wzruszyłam ramionami, rezygnując z tłumaczeń, bo widziałam, że tylko bardziej go rozśmieszam. Wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebki i poszłam do pokoju odnieść tę wielką. Kiedy odstawiałam ją na krzesło przy toaletce, zauważyłam nieduży pakunek, który przygotowałam już w niedzielę po zakupach.

- Styles i Horan są już w barze - zawołał Zayn z salonu. - Pytają, czy będę wcześniej. Ostrzec ich teraz, że będziesz, czy chcesz zrobić im niespodziankę?

Wzięłam pakunek w rękę i ruszyłam do salonu.

- Możemy wyjechać wcześniej. I nie mów im nic. Za chwilę Harry zacznie mi jęczeć smsem, że jemu odmówiłam, a tobie się dałam - powiedziałam. - Namówić! - dodałam szybko, bo moje słowa zabrzmiały trochę... dziwnie. Malik uśmiechnął się i odpisał któremuś z chłopaków na wiadomość. - Mam coś dla ciebie. - Usiadłam obok niego, trzymając w dłoniach prezent. On spojrzał na mnie zaciekawiony, tylko na chwilę zerkając na to, co trzymałam w rękach. Odłożył telefon na stolik i przesunął się, siadając bokiem do oparcia, a przodem do mnie. - Z małym opóźnieniem, ale intencje są szczere. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Zayn. - Podałam mu paczuszkę, którą niepewnie wziął, wciąż przyglądając mi się uważnie. - Spokojnie, nie wybuchnie - zaśmiałam się. - Przymierz od razu. W razie czego przez tydzień mogę zamienić na inny rozmiar.

W końcu skupił całą swoją uwagę na ciemnym papierze, który powoli rozerwał. Widząc, co znajduje się w środku, roześmiał się głośno, wyglądając przy tym cholernie przeuroczo.

- A już myślałem, że będę musiał na nie czekać do przyszłego roku - powiedział przez śmiech, wyjmując ze środka pudełko z przezroczystym wieczkiem, w którym znajdowały się czarne, ocieplane rękawiczki. Wyjął obie i włożył na dłonie. - Pasują jak trzeba. - Uśmiechnął się do mnie. Czy on już może przestać to robić?! - Dziękuję, Drey. - Ściągnął rękawiczki, odkładając je do pudełka, a pudełko na stolik i pochylił się do mnie. Ułożył prawą dłoń częściowo na mojej szyi, częściowo na policzku, przysunął się bliżej i pocałował mnie. W policzek, oczywiście. I znowu zrobił to dłużej, niż normalnie powinien. A ja przyłapałam się na tym, że wstrzymuję oddech, który zaczęłam powoli wypuszczać dopiero wtedy, kiedy on równie powoli się odsuwał. Ale nie oddalił cię całkowicie. Po raz kolejny zatrzymał swoją twarz tuż przed moją, chwilę później stykając swoje czoło z moim. Naprawdę nie wiem, co było w tym małym, banalnym geście. Ale cholera, działało to mnie naprawdę mocno. Sama uniosłam swoją dłoń, przejeżdżając palcami po jego policzku, linii szczęki, zatrzymując się na jego brodzie, którą ostatecznie lekko do siebie przyciągnęłam, by móc go pocałować.

(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz